O potencjalnej szkodliwości serialu "Euforia" od HBO zrobiło się w ostatnim czasie głośno - tragedia, do której doszło we Francji, ściągnęła na produkcję wiele głosów krytyki. O ile jednak można dyskutować nad tym, czy serial Sama Levinsona w istocie gloryfikuje destrukcyjne postawy, o tyle niepodważalnym faktem jest, że media audiowizualne mogą wywrzeć mniejszy lub większy wpływ na psychikę konsumenta treści. By przybliżyć ten temat, zwróciłem się do specjalisty.
O tragedii z "Euforią" tle pisaliśmy pod koniec stycznia. Dwie francuskie nastolatki przedawkowały środki odurzające, zdaniem śledczych biorąc sobie za wzór postać Rue Bennett, czyli główną bohaterkę serialu Sama Levinsona. Tylko jedną z dziewczyn udało się uratować.
Zgodnie z przewidywaniami, zdarzenie sprowokowało dyskusję wokół możliwej szkodliwości produkcji HBO; do głosów krytycznych dołączyła m.in. organizacja Drug Abuse Resistance Education. Jej przedstawiciele twierdzą, że serial nieświadomie gloryfikuje zjawiska nadużywania narkotyków, uzależnień i innych destrukcyjnych postaw. Zwracają przy tym uwagę na potencjalne negatywne konsekwencje płynące z ich strony.
Do oskarżeń odniosła się już wcielająca się we wspomnianą Rue Zendaya, której wypowiedź cytowaliśmy tutaj. Aktorka zwróciła uwagę na fakt, że "Euforia" nie jest moralnym kompasem, a opowieścią, która "może pomóc ludziom poczuć się mniej osamotnionym w swoich doświadczeniach". Warto pamiętać, że serial - choć czerpie z izraelskiego formatu - jest też inspirowany osobistymi doświadczeniami jego twórcy. "Euforia" potrafi pokazać paskudne oblicza nałogu (tu możemy przywołać choćby skądinąd znakomity 5. odcinek 2. sezonu), jednak niektórzy słusznie wskazują, że jego estetyka może w pewnym stopniu romantyzować część w istocie ponurych i dramatycznych wydarzeń.
By podsumować tę kwestię, mając za sobą potężniejsze zaplecze merytoryczne, postanowiłem spytać o nią specjalistę - Łukasza Golonkę, wrocławskiego psychologa i certyfikowanego psychoterapeutę uzależnień. W formie dłuższej wypowiedzi, poruszającej po kolei najistotniejsze wątki, przybliżył mi zjawisko wpływu filmów i seriali na konsumentów treści oraz najistotniejsze zależności, o których powinniśmy pamiętać. Odniósł się też do wspomnianej tragedii.
Mój rozmówca poprosił o uwzględnienie, że wszystko, co powiedział podczas tej rozmowy, jest przybliżeniem, pewnym uproszczeniem lub swojego rodzaju alegoryczną narracją na temat procesów psychicznych - to zabiegi niezbędne, by nieco skondensować tekst, nie tracąc jednocześnie clou wyjaśnień. Zainteresowanych szerszym omówieniem zachęca do lektury artykułów naukowych dotyczących wspomnianych kwestii.
Euforia: wpływ filmów i seriali na odbiorców
Łukasz Golonka: Powinniśmy sobie zdać sprawę z pewnego faktu - za tym, jak dana jednostka przyswaja informacje i jak je wykorzystuje do zmiany swoich zachowań, stoi ogrom malutkich procesów, z których sporej części jeszcze nie wyjaśniliśmy do końca, a części nie zrozumieliśmy wcale. Zrozumienie, co i w jaki sposób wpływa na człowieka, przypomina obserwowanie kodu programisty, z którego tylko część danych jest dostępna, część symboli jest zamazana, a najlepsze, co możemy robić, to starać się zrozumieć ogólne zasady i stopniowo je pogłębiać.
Wiemy na pewno, że każda porcja informacji (każdy obraz, dźwięk, doświadczenie, myśl itp.) wywołuje jakąś reakcję, jednak jej siła i kształt zależą od naszych kompetencji i zasobów. Kompetencji do obróbki informacji - wiedzy na temat świata i doświadczeń/sposobów, jak sobie radzić z konkretnymi problemami, oraz zasobów do radzenia sobie z informacjami - naszej uwagi, dostępnej pamięci, obecnego pobudzenia organizmu itp. Co za tym idzie: nie można powiedzieć, żeby coś było w stu procentach bezpieczne lub niebezpieczne - wszystko zależy od jednostki. Przy liczbie 10 mln widzów reakcje będą - siłą rzeczy - skrajnie różne.
To, co można uznać za zagrażające przy oglądaniu postaci o destruktywnych dla siebie i innych zachowaniach (Rue, BoJack Horseman, Hank Moody, Dr Housa, itp.), to proces modelowania zachowania/uczenia się poprzez obserwacje (pierwszy raz opisany przez Alberta Bandurę, następnie rewidowany wielokrotnie). Krótko mówiąc, ludzie uczą się poprzez obserwację modeli.
Najbanalniejszym przykładem tego są proste czynności bezwiednie powtarzane przez małe dzieci, jednak im bardziej rozwija się nasz umysł, tym więcej czynników wchodzi w grę. Przede wszystkim - konsekwencje jakie spotykają modela w wyniku jego zachowania; to, czy model jest do nas podobny; to, czy "lubimy" modela, czy nie.
Tak więc owszem: może zdarzyć się, że powtórzymy zachowanie destruktywne, jeżeli nie będziemy w stanie zrozumieć lub odczuć negatywnych konsekwencji danego zachowania (na przykład: postać w filmie w wyniku swoich akcji jest osamotniona, jednak uczucie samotności dla każdego ma zupełnie inny ciężar i ktoś może je zbagatelizować, ponieważ w jego osobistej historii samotność nie odgrywa specjalnej roli). Może również się zdarzyć, iż będziemy się tak silnie identyfikować z postacią, że bezrefleksyjnie zaczniemy powtarzać niektóre z jej zachowań.
Musimy mieć jednak na uwadze, że nasza zdolność do wyciągania wniosków pełni tutaj ważną rolę, zatem wszelkiego rodzaju narzędzia ułatwiające nam zrozumienie sytuacji bardzo pomagają: tablice informacyjne przed seansem czy też ograniczenia wiekowe, które - o ile są przestrzegane - informują o konieczności ochrony osób nieposiadających dostatecznych kompetencji do przetworzenia pewnych informacji.
Pamiętajmy jednak o tym, że wszelkie dane padają na już istniejący algorytm, lub - mówiąc bardziej ludzko - wpływ danego obrazu ma minimalny wpływ na jednostkę w porównaniu do codziennych zdarzeń i lat doświadczeń. Dużo skuteczniejszą drogą do ochrony bliskich przed niepowtarzaniem destruktywnych zachowań jest edukacja na ważne tematy, bliskość emocjonalna oraz kształtowanie kompetencji do radzenia sobie z własnymi emocjami i trudnościami.
Lubimy obwiniać - dychotomicznie, zero-jedynkowo - przenosząc "WINĘ" na scenarzystę, aktora, reżysera, kolegę z pracy, żonę, czy dowolną inną osobę, na którą można łatwo zrzucić ciężar moralny, jednak teorie psychologii pokazują jasno, iż żadne zachowanie nie występuje w próżni, a mówić możemy jedynie o "procentowym wpływie" różnych rzeczy na zachowanie danej osoby.
Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana niż hasło "serial spowodował samobójstwo" i rozwijanie naszego rozumienia tej sytuacji daje nam dużo więcej możliwości przeciwdziałania cierpieniu.
Osobną sytuacją jest sytuacja osób uzależnionych.
Tutaj wypowiem się jako praktyk od 6 lat pracujący z osobami chorymi na uzależnienie. Choroba uzależnienia wypacza działanie procesów poznawczych osoby chorej. Co za tym idzie: każda ekspozycja na tematy związane z substancją/zachowaniem pociąga za sobą konkretne konsekwencje. Pobudzany jest ośrodek w mózgu odpowiedzialny za powstawanie uzależnienia - powoduje to wzrost głodu substancji/zachowania, a zatem osobie uzależnionej jest odrobinę ciężej zachować kontrolę.
Wobec powyższego odradzam osobom uzależnionym oglądanie obrazów o tematyce związanej z uzależnieniem, ponieważ powodują one, że jest im ciężej, nie lżej. Dużo lepszym sposobem na uzyskanie doświadczenia "słyszę, jak ktoś mówi i przedstawia moje problemy, nie jestem sam" jest pójście na grupę wsparcia, czy to online, czy fizycznie.
Podsumowując: każdy obraz, przed pokazaniem go dziecku, powinien być zweryfikowany pod kątem tego, czy dziecko będzie miało kompetencje i zasoby, aby go zrozumieć i bezpiecznie przeżyć. Sposób przedstawiania obrazu ma znaczenie, podobnie jak ograniczenia wiekowe oraz informacje uświadamiające kontekst obrazu.
Sam obraz, nawet jeżeli poprzedzał tragedię, jak w przypadku młodych kobiet z Francji, wpływ miał raczej znikomy, ponieważ dużo istotniejsze były lata doświadczeń tych kobiet, ich zasoby i kompetencje.
Kontrola jest istotna - szczególnie wtedy, kiedy dziecko nie jest w stanie samo być za siebie odpowiedzialne - jednak długofalowo to budowanie kompetencji i zasobów dziecka do brania tej odpowiedzialności jest znacznie bardziej rozwojowe.