REKLAMA

Nawet "Kevin" nie napełni was tak pozytywną energią. Lepszego filmu na świąteczny weekend nie znajdziecie

Na początek trzeba zaznaczyć, że "Jesteś tam, Boże? To ja, Margaret" w żadnym stopniu nie jest filmem świątecznym. Polecanie go w okresie Bożego Narodzenia może się wręcz wydawać wywrotowe. Jednakże produkcja w mądry sposób celebruje najważniejsze w życiu wartości. Takie young adult szanuję najbardziej.

film co obejrzeć w weekend vod
REKLAMA

Tak, ja wiem, że wszystkie "Zmierzchy", "Aftery" i "Gwiazd naszych wina" uczuliły nas na hasło "young adult". "Jesteś tam, Boże? To ja, Margaret" wygląda jednak zupełnie inaczej. Książka Judy Blume, na podstawie której film powstał, została jednak wydana jeszcze w 1970 roku, kiedy konwencja dopiero nabierała swoich kształtów i nie była jeszcze tak zinfantylizowana, jak dzisiaj. Młodzi czytelnicy byli traktowani z powagą i szacunkiem. Tak samo do widzów podchodzi reżyserka Kelly Fremon Craig.

Początkowo nic nie wskazuje na poważne podejście do młodzieżowych problemów. Ba, Fremon Craig wykorzystuje obity i jęczący wręcz z bólu motyw przeprowadzki. Rodzice wraz z 11-letnią Margaret przenoszą się z Nowego Jorku do New Jersey. Niby niedaleko, to przecież zaraz po drugiej stronie rzeki, ale całe życie głównej bohaterki wywraca się do góry nogami. Nie tylko traci wszystkich dotychczasowych przyjaciół, ale boi się też, że przestanie przez to widywać się z ukochaną babcią. W nowym miejscu szybko jednak poznaje rezolutną Nancy, która wprowadza ją do swojego elitarnego klubu.

REKLAMA

Margaret wraz z nową ekipą tworzy klikę w stylu "Wrednych dziewczyn", które naśmiewają się z bardziej rozwiniętej fizycznie rówieśniczki, gadają o chłopakach i wymieniają się spostrzeżeniami na temat "dziewczęcych spraw". Goni je do dorosłości, bo tu umawiają się na noszenie staników, a tam urządzają wyścigi do pierwszego okresu. Chociaż główna bohaterka bardzo się stara i ucieka się nawet do kłamstw, nie potrafi się wpasować w mentalność swoich koleżanek. Bo "Jesteś tam, Boże? To ja, Margaret" chce pokazać kobiecość z pełną jej złożonością.

Więcej o filmach, które warto obejrzeć w święta, poczytasz na Spider's Web:

Co obejrzeć w świąteczny weekend?

Matka Margaret konsekwentnie wspiera córkę, nieraz rzucając ciętymi żartami na temat jej poczynań. W jej ironicznych puentach nie brakuje cennych obserwacji, dzięki czemu film zyskuje na swojej dojrzałości. Sama Barbara jako postać przechodzi tu zresztą ciekawą drogę. Porzuca bowiem artystyczną pasję, aby stać się pełnoetatową gospodynią domową. Nie idzie jej to najlepiej, bo jednak pieczenie kurczaka okazuje się całkiem trudne, a próba zaangażowania w szkolne życie kończy się wielogodzinnym wycinaniem gwiazdek. Ona też uczy się tu czegoś o kobiecości, co dodatkowo niuansuje fabułę.

Co obejrzeć w święta?

Najważniejsze co "Jesteś tam, Boże? To ja, Margaret" ma widzom do zaoferowania, to oryginalne spojrzenie na religię. Ojciec jest bowiem Żydem, a matka katoliczką. Główna bohaterka poznaje dogmaty i zwyczaje obu tych wyznań, spoglądając na nie z zewnątrz - okiem osoby nieskażonej wpajanymi na siłę tradycjami. To znowu humorystyczne wstawki, ale z łatwością wyciśniemy z nich wiele uniwersalnych prawd. "Religia sprowadza się dla mnie do niekończących się kłótni" - dochodzi do wniosku Margaret. W sposobie, w jaki powtarza tytuł filmu, znajdziemy jednak jakąś prawdę o podstawowym pragnieniu, interwencji ze strony siły wyższej, która sprowadzałaby wszystko na właściwe tory.

REKLAMA

Nie, nie to nie jest film, który bożą interwencją próbuje uzasadnić niewiarygodność kolejnych zbiegów okoliczności. Tak Margaret, jak jej matka przechodzą cielesną i duchową ścieżkę zdrowia, aby nauczyć się samoakceptacji. Bo "Jesteś tam, Boże? To ja, Margaret" jest opowieścią o samostanowieniu o sobie - tak indywidualnie, jak i wspólnie. W końcu to również opowieść o rodzinnych wartościach i poszanowaniu decyzji swoich najbliższych.

"Jesteś tam, Boże? To ja, Margaret" mieni się wieloma tematycznymi barwami, które zostają przefiltrowane przez perspektywę głównej bohaterki. Staje się przez to filmem naiwnym, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Charakteryzuje go bowiem naiwność dziecięca - niewinna i urocza. Taka, którą kupuje się dzięki młodzieńczej werwie i zadziorności całej produkcji. A że najlepiej uczyć się przez zabawę, z tak podanej życiowej lekcji można naprawdę wiele wynieść.

Film dostępny na Rakuten TV, Player i CANAL+ Premiery.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA