"365 dni: Ten dzień" to nie film, a zjawisko paranormalne. Dlatego Polacy rzucili się na pornosa made in Netflix
„365 dni: Ten dzień” podbija Netfliksa. Okazał się gorszy, niż się spodziewaliśmy, a jednak zgodnie z oczekiwaniami użytkownicy platformy się na niego rzucili. Dlaczego go oglądamy, skoro na długo przed premierą wiedzieliśmy, że będzie słaby? Odpowiedź jest całkiem prosta. Adaptacje prozy Blanki Lipińskiej nie są filmami. One stały się zjawiskiem (paranormalnym).
Sequel "365 dni" poniewierany przez krytyków jak Laura przez Massimo. Na Rotten Tomatoes ma okrągłe 0 procent
„365 dni: Ten dzień” to sequel „pierwszego polskiego erotyka” na podstawie książek Blanki Lipińskiej. Film miał wczoraj premierę na Netfliksie i został zjechany przez krytyków od góry do dołu. Całkiem słusznie, bo wszyscy zgodnie przyznają, że jest jeszcze gorszy od jedynki. A to naprawdę sztuka, podobnie jak zdobycie 0 proc. na Rotten Tomatoes.
"365 dni: Ten dzień" jest tak żenujący, że nawet Ewa Kasprzyk z niego kpi. A tak jakby w nim grała
„365 dni: Ten dzień” jest obsmarowywany przez wszystkich na prawo i lewo, ale krytyki Ewa Kasprzyk chyba nikt się nie spodziewał. I to w zasadzie tuż premierze. Aktorka gra tam jedną z ról. Dlaczego zdecydowała się na rolę, skoro wiedziała, że będzie to gniot?
Halo? Policja? Proszę przyjechać na Netfliksa. Nowe "365 dni" to zbrodnia na RiGCz-u
Najgłupsze momenty w „365 dni: Ten dzień”? Wszystkie. Netfliksowa kontynuacja erotycznego hitu na podstawie prozy Blanki Lipińskiej to istna zbrodnia na rozumie i godności człowieka. To wręcz zaskakujące, że platforma zaserwowała nam nawet gorszy wyrób filmopodobny niż część pierwsza.
Film "365 dni: Ten dzień" jest jak koleś, który podbija do ciebie w klubie i pyta: hej, mała, co pijesz?
„365 dni: Ten dzień” to film, na którym nie można zostawić suchej nitki. Część widzów pewnie się uśmiechnie, bo być może oznacza to też więcej gołych torsów (któż chciałby chodzić w przemoczonych ubraniach, nawet na Sycylii?) albo chociaż jakieś zawody na mistera mokrej koszuli. Nie tak prędko. Nawet jeśliby zwiększyć w nowości Netfliksa liczbę nagich i umięśnionych ciał, te nie przysłonią nam faktu, że „365 dni: Ten dzień” bezczelnie kpi z widza. To jeszcze głupota czy już cynizm?
Poświęciłem się i przeczytałem "365 dni: Ten dzień". Głupszej książki o seksie nie znajdziecie
Cały świat rzuci się w najbliższych dniach na dostępny na Netfliksie film „365 dni: Ten dzień”. Jedni z miłości do oryginału, drudzy z chęci wykpienia go jak świat stoi. Osobiście zdecydowałem się na trochę inną drogę i zamiast tego zacząłem czytać sequel „365 dni”. Blanka Lipińska napisała cudownie głupią powieść, w której bohaterowie zachowują się jak obłąkani, fabuła nie istnieje, a seks jest przeplatany z seksem, seksem i jeszcze odrobiną seksu. Czy wspominałem o seksie?