Rada Języka Polskiego zdecydowała, że określenie „Murzyn” jest obraźliwe i odradza jego stosowanie. Co robi TVP Info? W programie „W tyle wizji” wizji drwi z opinii naukowców i proponuje własną nowomowę. W próbie ośmieszenia zupełnie gubi sens proponowanych przez radę zmian.
Ta dyskusja toczy się od miesięcy. Zwykle w towarzystwie kolonializmu w „W pustyni i w puszczy”, o czym pisaliśmy już na łamach Rozrywka.Blog. Prof. Marek Łaziński, jeden z członków Rady Języka Polskiego, w sierpniu zeszłego roku pisał, że zarówno „Murzyn”, jak i „Murzynka” były jeszcze latach 70. i 80. XX wieku neutralne, ale potem zmieniły znaczenie.
Przed kilkoma dniami „Rzeczpospolita” napisała, że złożona z niemal 40 specjalistów rada w październiku jednogłośnie przegłosowała opinię dotyczącą tego słowa. „Popularnego określenia czarnoskórego powinno się unikać w mediach, w administracji i w szkole” — zaleciła cytowana przez „RP” Rada Języka Polskiego.
Nie ma to rzecz jasna mocy prawnej – nie dostaniemy mandatu za powiedzenie na kogoś „Murzyn”. W rozmowach ze znajomymi nadal możemy, choć nie musimy, go używać. Większość przedstawicieli obecnych pokoleń i tak dalej będą tak mówić, bo trudno z dnia na dzień oduczyć słówka używanego przez całe życie. Jednak język jest elastyczny i można go ulepszyć stosując metodę małych kroczków.
Rada chce wyplenić to słowo ze współczesnej debaty publicznej. Jeśli dobrze pójdzie, nasi potomkowie w ogóle nie będą używać tego określenia. Będzie dla nich ciekawostką, że „kiedyś się tak mówiło, ale z szacunku do innych ludzi już nikt tak nie mówi”.
Oto w tym wszystkim chodzi, o zwykłą przyzwoitość, a nie o żaden „marksizm kulturowy” lub cenzurę „Murzynka bambo” Juliana Tuwima. Niemal analogiczna sytuacja dotyczy np. niemieckich obozów koncentracyjnych. Dobrze wiemy, jakie poruszenie wywołuje przekręcenie tej nazwy przez obcokrajowców. Słowa mają dużą moc i potrafią ranić, prawda?
TVP Info postanowiło jednak wyśmiać słuszną, bo zgodną z duchem humanizmu, decyzję specjalistów od języka polskiego. W utrzymanym w żartobliwym tonie materiale pokazało fragment z filmu „Miś”, w którym pada zbanowane słowo. Następnie narrator proponuje zabawę językową. „Spróbujmy zatem pomóc radzie i znaleźć zastępniki werbalne na czasy, kiedy przestaniemy nazywać rzeczy po imieniu — słyszymy.
I tak, według materiału z telewizji, na łysego, powinniśmy mówić „osoba bezwłosowa”, na grubego „osoba dodatniorozmiarowa”, a brzydkiego „osoba alternatywnie estetyczna” i tak dalej. Humor rodem z dowcipów o wojskowym slangu. W komentarzu pod poniższym postem możemy przeczytać kolejną propozycję - od internauty: „Redaktorzy TVP Info - osoby alternatywnie inteligentne”. Bardzo dobrze podsumowuje cały materiał, który oparł się na zasłyszanym w mediach newsie, zupełnie nie zgłębiając istoty problemu.
Ależ to słabe, że w 2021 roku nadal kłócimy się o takie rzeczy. Nie widzę problemu w aktualizacji naszego słownika. Po co się tak kurczowo trzymać słowa uznanego za rasistowskie?
Staropolskie słowo nie było nacechowane negatywnie, ale było po prostu neutralne. Pochodzi od niemieckiego „der Maur”, które z kolei wzięło się z łacińskiego „maurus”. Odnosiło się do ludności Mauretanii, czyli znacznej części północnej Afryki. Czarnoskóre osoby od dawna zamieszkiwały tereny naszego kraju – początkowo niestety jako niewolnicy w XVI wieku. „Nie byli oni jednak siłą roboczą, ale bardziej maskotką, atrakcją uświetniającą jakąś uroczystość, żywą dekoracją pałacu. Nie dawano im ciężkich prac, gdyż obawiano się, że tak kosztowny nabytek może się >>zepsuć<<” — czytamy w artykule na portalu kurierhistoryczny.pl.
Z biegiem lat słowo nabyło rasistowskiego wydźwięku i jest używane w kontekście kogoś lub czegoś prymitywnego, zacofanego. Mowa tu głównie o związku frazeologicznym „sto lat za Murzynami”. Innym przykład użycia to „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”, które odnosi się już bezpośrednio do niewolnictwa i jest związane z wyżej podanym cytatem. Jeżeli ktoś nadal nie rozumie, co jest nie tak z tym słowem, to najwyraźniej cierpi na brak empatii lub zdolności logicznego myślenia.
Ze względu na naszą historię, słowo oczywiście nie jest aż tak obraźliwe i totalnie zakazane w przestrzeni publicznej jak odpowiadające mu tzw. „N-word" w USA, które posiada wyłącznie pogardliwe zabarwienie. I choć jest używane przez Afroamerykanów, to tylko po to, by podkreślić własną tożsamość i "odzyskać" ten wyraz od białych. Co nie zmienia faktu, że czarnoskórzy Polacy mogą czuć się urażeni, gdy ktoś ich tak nazwie – z tego powodu pojawiła się też głośna akcja uświadamiająca „Don’t call me Murzyn”. Już pomijając opinię rady: skoro kogoś to obraża, a język polski ma tyle zamienników, to po co tego na siłę używać? Chyba tylko z czystej złośliwości, bądź zwykłego chamstwa.