Michał Jarecki

Dla Rozrywka Spider’s Web najchętniej bloguje o branży filmowej, krytycznym (lub pełnym uwielbienia) okiem przyglądając się nowościom na ekranach kin i w serwisach streamingowych. Kinoman, filmoznawca, szczerze miłujący zarówno arthouse, jak i naszpikowane akcją popcorniaki. Niemal cały swój czas wolny poświęca kulturze w najróżniejszych jej formach. Wciąż dokształca się filmoznawczo; o sztukach wizualnych pisze od lat, początkowo raczej hobbystycznie, a od dłuższego czasu – zawodowo. Gościł w Radiowej Czwórce czy telewizji publicznej; można go było przeczytać m.in. w miesięczniku „Kino”, „Nowej Fantastyce” czy na łamach innych serwisów (recenzje, felietony, newsy, wywiady).
statystyki
Aktywny od: 16.04.2021
Dodał: 2932 tekstów
10.06.2021 08:54

Stanowski anulował Hejt Park z Mają Staśko. Żulczyk: „To nawet zabawne, jak się przestraszył”

Konflikt Krzysztofa Stanowskiego i Mai Staśko sięga jeszcze zeszłego roku, kiedy to popularny sportowy dziennikarz wykpił jeden z tekstów aktywistki. Przepychanki między nimi powracają co i rusz, jednak tym razem Stanowski postanowił pójść o krok dalej i anulować zaproszenie Staśko do programu Hejt Park, które otrzymała od innej prowadzącej.Możecie mówić, co chcecie, ale nie sposób zaprzeczyć, że na arenie sportowego dziennikarstwa Krzysztof Stanowski to postać imponująca i, nie bójmy się tego słowa, wybitna. Nie będę tu wyliczał jego sukcesów i triumfów, które zawdzięcza wyłącznie swojej pomysłowości i ciężkiej pracy. Nie dziwi też popularność programu Hejt Park, zwłaszcza odcinków prowadzonych właśnie przez Stanowskiego. Po pierwsze, w podobnym formacie jest naprawdę mocny – wie, jak poprowadzić rozmowę, jak przydusić swojego gościa, obnażyć jego słabości, zwłaszcza, że większość z nich najzwyczajniej w świecie nie jest obyta w podobnej formie dysputy przed kamerą. Po drugie, cóż, nie da się ukryć, że rozważnie dobiera rozmówców. Spośród osób reprezentujących najodleglejsze od niego poglądy, wybiera raczej te, które, eufemistycznie pisząc, nie należą do grona wytrawnych dyskutantów; tak wytrawnemu graczowi ośmieszyć je nietrudno (vide spotkanie, które zaowocowało beefem z Jasiem Kapelą, a ostatecznie... wydaniem tomu wierszy). I wreszcie po trzecie: Stanowski to dobry showman. Niemniej jednak (a może: tym bardziej) ciąży na nim spora odpowiedzialność, ale o tym zaraz.
09.06.2021 19:55

Przegrywy z Wykopu udają chadów na Tinderze, żeby wystawiać ładne dziewczyny. Trwa festiwal incelstwa

Wrzucanie społeczności serwisu Wykop.pl do jednego wora jest, jak w niemal każdym innym przypadku generalizacji i szufladkowania, najzwyczajniej w świecie nie fair. Umówmy się: ten portal ma olbrzymią moc, a wiele inicjatyw, za którymi stoi rzesza jego anonimowych użytkowników, przyniosło sporo dobrego. Oczywiście, zdarzają się też akcje, nad którymi trudno nie wzdrygnąć się z zażenowania, jak choćby ta najnowsza. Głodni zemsty na nieosiągalnych dziewczynach panowie postanowili wykorzystać Tindera, by je ukarać.To proste: jesteś facetem, masz profil na Tinderze, a twój dotykający tafli ekranu paluch często wędruje w prawo? Co więcej: jesteś fajnym gościem, ale bardzo rzadko cię z kimś paruje, a jeśli już, to nikt ci nie odpisuje? Tak, to znak, że paniom się w głowach poprzewracało i najwyższy czas dać im prawdziwą nauczkę. Ach, i w końcu obniżyć ich zbyt wygórowane, nierealne wręcz oczekiwania.Ale nie, że ironizuję. Serio, dokładnie takie są pobudki inicjatorów nowej wykopowej akcji. Założenie jest proste: nasz Mściciel zakłada sobie fikcyjny profil na Tinderze, kreuje odpowiedni opis, przede wszystkim jednak dodaje znalezione w sieci zdjęcia Chadów, czyli wysokich przystojniaków z kaloryferem (wiecie, takich odpowiadających współcześnie promowanym standardom urody). Następnie podszywający się pod Chada Mściciel wyszukuje najatrakcyjniejsze jego zdaniem dziewczyny i przystępuje do wymiany wiadomości z tymi, z którymi wyłapał match. Po odpowiednio zaaranżowanej dyskusji umawia się z nimi, by ostatecznie nie stawić się w ustalonym wcześniej miejscu, a na pożegnanie dorzuca kilka obraźliwych komentarzy. Brzmi znajomo? Nic dziwnego: swego czasu jeden z wykopowych userów zainicjował tzw. „Projekt Klaudiusz”. Jego działania miały przy tym wykazać, że kobiety (a dokładniej: Polki, czy też, stosując wykopową nomenklaturę, p0lki) są powierzchowne, puste, nieuczciwe i w ogóle podłe. Nazywani i nazywający sami siebie przegrywami i incelami (czyli przymusowymi abstynentami seksualnymi) wykopowicze gremialnie dołączali do „zabawy”. W ten sposób wystawionych do wiatru i obrażonych zostało wiele dziewczyn (sam Klaudiusz twierdził, że w kilka dni wygenerował ponad 600 par). Teraz przyszedł czas na powtórkę z rozrywki – przeprowadzoną z większą siłą i zajadłością. Chłopaki chwalą się przed sobą screenami i poniżającymi tekstami rzuconymi na pożegnanie paniom, które dojechały w umówione miejsce, np. do restauracji, gdzie jednak nikt na nie nie czekał. Dowiadywały się między innymi, że są „za słabe” i powinny poszukać sobie kogoś w „swojej kategorii mordowej”, etc.
08.06.2021 18:51

Polacy stworzyli katolicką alternatywę dla Facebooka. Lada dzień wystartuje Agappe.pl

Polacy kolejny raz chcą zaproponować rodakom aplikację społecznościową, którą można potraktować jako alternatywę dla Facebooka. Tym razem będzie to Agappe.pl, czyli social media poświęcone katolikom.Kilka miesięcy temu środowiska prawicowe, zmęczone cenzurą i nawałnicą fake newsów, postawiły na nogi projekt Albicla. Nie wyszło to tak, jak zapowiadano: całość okazała się wydmuszką, regulamin zerżnięto z Facebooka wraz z łączami, a użytkownicy serwisu byli blokowani za… swoje poglądy, pewnie, że tak. Przy tym wszystkim podejrzanie wiele kont należało do papieża Polaka... Nadchodząca alternatywa, Agappe, nie jest jednak wynalazkiem zrodzonym z potrzeby, ekhm, wolności słowa, a z potrzeby serca.Jego twórcą jest ksiądz Artur Potrapeluk, koordynator lubelskiej Odnowy w Duchu Świętym. Celem duchownego jest zjednoczenie katolików-internautów, umożliwienie im szybkiego kontaktu, a także niesienie pomocy tym, którzy jej potrzebują. Będą zbiórki, narzędzia edukacyjne, komunikacja i transmisje na żywo. Przy okazji obędzie się bez rozwiązań proponowanych przez firmy komercyjne. Od strony użytkownika Agappe będzie, zdaniem pomysłodawcy, czymś pomiędzy Twitterem (system powiadomień i relacji) a Facebookiem, gdzie opublikuje się posty, stworzy strony parafii, wspólnot i grup. Założenie profilu będzie w pełni darmowe. Usługodawcą jest Fundacja Nowa Pęćdziesiątnica z Lublina.
07.06.2021 19:50

Twórca „Jak poznałem waszą matkę” stwierdził, że dziś wyciąłby z niego pewne elementy. Domyślam się, o kim mówi

W ostatnim czasie zdarzyło mi się powtórzyć kilka epizodów sitcomu „Jak poznałem waszą matkę”. Pomyślałem sobie wówczas: dziwne, że już wielokrotnie wieszano psy na „Przyjaciołach”, a HIMYM wciąż jeszcze nie doczekało się linczu w związku z kilkoma, hm, wątkami. Tymczasem współtwórca serialu zdaje się uprzedzać fakty.Zanim więc jeszcze ktokolwiek solidnie „wsiadł” na „Jak poznałem waszą matkę”, Carter Bays, jeden z twórców serialu, na swoim Twitterze zamieścił kilka wiele sugerujących wpisów. Wyznaje w nich na przykład, że współcześnie wiele by ze swojego dzieła wyciął. Powodów, dla których podobne wpisy pojawiły się właśnie teraz, może być kilka; w jednym z nich dopatruję się zamówienia spin-offu z Hilary Duff, którego Bays jest współproducentem. Uprzedzając oskarżenia, które mogłyby towarzyszyć zbliżającej się premierze tej kontynuacji (bo przecież dzięki niej wielu widzów przypomni sobie o HIMYM, któremu do kultowego statusu takich „Przyjaciół” jednak daleko), filmowiec bez podawania konkretów odcina się od części scen. Czy to wstęp do zabezpieczających przeprosin? Być może nie; póki co twórca nie wyjawił dokładnie, o co chodzi, ale może się okazać, że pociągnie temat. W swoich wpisach zdradził, że jest w trakcie ponownego seansu całego serialu. Kończąc trzecią serię, napisał:
07.06.2021 16:03

Kruszwil z nowym aktem oskarżenia. Sprawa dotyczy pobicia starszego mężczyzny

Kruszwil znów może znaleźć się na celowniku organów ścigania. Jego nagrania były już zgłaszane policji i prokuraturze, jednak tym razem sprawa dotyczy pobicia starszego mężczyzny, który zmarł kilka miesięcy po zdarzeniu.Kamerzysta wciąż jeszcze przebywa w areszcie tymczasowym i oczekuje na wyrok w sprawie o znęcanie się nad niepełnosprawnym intelektualnie mężczyzną, tymczasem jego stary dobry kolega, patoyoutuber Lord Kruszwil, doczekał się prywatnego aktu oskarżenia, który wniosła przeciw niemu wdowa po Edwardzie N. Rodzina zmarłego mężczyzny nie zamierza odpuścić i pogodzić się z faktem, że Kruszwil użył wobec niego przemocy i pozostał zupełnie bezkarny.Do zdarzenia doszło w styczniu 2020 roku, kiedy to Kruszwil z ekipą realizowali kolejny godny pożałowania projekt i nagrywał swój film na terenie jednego ze sklepów sieci Społem w Szczecinie. Gdy ekspedientki nie wyraziły zgody na nagrywanie, wywiązała się kłótnia; patoyoutuber upierał się, że może nagrywać, co chce. Do kłótni włączył się wówczas wspomniany wcześniej Edward N., 66-latek, który poparł kobiety. Wściekły Kruszwil w końcu odpuścił, ale wychodząc postanowił dać upust swojemu niezadowoleniu, uderzając w sklepowe szyby i pokazując starszemu mężczyźnie pewien międzynarodowy gest niechęci. Według serwisu szczecin.naszemiasto.pl Edward M. podszedł do samochodu, a Kruszwil z niego wysiadł i bez ostrzeżenia uderzył mężczyznę w twarz. Tamten upadł na ziemię i na chwilę stracił przytomność. Przez kilka najbliższych miesięcy uskarżał się na bóle głowy, odwiedził nawet lekarza, ale wstydził się zgłosić sprawę policji; zmarł 9 maja 2020 roku. Jego rodzina skierowała oskarżenie do prokuratury, która ostatecznie odmówiła zajęcia się tematem. Wdowie i krewnym zależy, by to skandaliczne użycie przemocy wobec starszego spotkało się z konsekwencjami. Adwokat złożył akt oskarżenia bezpośrednio w Szczecińskim sądzie.
04.06.2021 20:07

Podobno „Śniegu już nigdy nie będzie” to najlepszy film Małgorzaty Szumowskiej. Czyżby?

Śmiać się z kogoś, a jednocześnie wykazać się zrozumieniem i empatią nie jest wcale łatwo. Znacznie prościej dać się skusić, poużywać sobie, popaść w skrajność; na polu przesady szyderstwo i satyra sprawdzają się bodaj najlepiej. Małgorzata Szumowska i Michał Englert w filmie „Śniegu już nigdy nie będzie” proponują satyrę być może mniej atrakcyjną w aspekcie rozrywkowym, ale przy okazji bardzo dojrzałą: w ich krytycznym spojrzeniu jest sporo czułości i wyrozumiałości. Naczekaliśmy się. Nowa produkcja Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta walczyła o Złotego Lwa na Festiwalu Filmowym w Wenecji w ubiegłym roku. „Śniegu już nigdy nie będzie” miało też rywalizować o Oscara. I choć dotychczas film nie został uhonorowany żadną prawdziwie prestiżową nagrodą, to spotkał się przecież z bardzo ciepłym przyjęciem zagranicznych krytyków. Słusznie, jest to bowiem nie tylko najlepszy obraz w dorobku reżyserki, lecz także, tak po prostu, znakomity film oferujący unikatowe (jak na standardy polskiego kina) przeżycia. I wreszcie wchodzi na ekrany rodzimych kin. Żenia to skromny przybysz z Ukrainy, który ma olbrzymi talent: jest znakomitym masażystą, a przy okazji hipnotyzerem i wdzięcznym słuchaczem; wszyscy go uwielbiają. Ci „wszyscy” to uprzywilejowani, dobrze usytuowani właściciele domów na jednym z podwarszawskich strzeżonych osiedli. Żenia dzień po dniu wstaje z samego rana, wkracza na to osiedle i odwiedza jego mieszkańców, którzy z entuzjazmem korzystają z usług mężczyzny: czarodziejskich dłoni. Przybysz jest postawny, przyjazny, wydaje się też godny zaufania; szybko staje się powiernikiem bolączek trapiących swoich klientów. Zdają się widzieć w nim terapeutę wielowymiarowego, który uwolni od napięcia nie tylko ich ciała, lecz także umysły. Co ciekawe, bohaterowi towarzyszą wydarzenia i okoliczności, które można określić mianem nadprzyrodzonych.
02.06.2021 15:46

Holland, Tokarczuk, Komasa i inni będą wspierać osoby LGBT+, ale hasło „Czas na polskie Stonewall” już budzi kontrowersje

Olga Tokarczuk, Agnieszka Holland, Mary Komasa, Anja Rubik i kilka innych znanych osób zostało twarzami Equaversity Foundation, czyli fundacji, której celem jest pozyskiwanie funduszy na wsparcie społeczności LGBT+ w Polsce. Prezes EF wspomniał przy okazji, że „czas na polskie Stonewall”. Zdaniem niektórych to nie jest najszczęśliwsze hasło.Equaversity Foundation, czyli fundacja Równorodność, ma pozyskiwać środki finansowe za granicą. Zebrane pieniądze będą przekazywane polskim organizacjom działającym na rzecz osób LGBT+. Twarzami i członkami rady fundacji zostali Agnieszka Holland, Olga Tokarczuk, kompozytorka i piosenkarka Mary Komasa, reżyserka Kasia Adamik, kucharz i aktor Antoni Porowski i modelka Anja Rubik. Geneza organizacji sięga jeszcze ostatnich wyborów, gdy podczas kampanii prezydenckiej nagonka na osoby LGBT+ stała się dla niektórych kandydatów okazją do zbierania głosów poparcia. Kolejny asumpt do działania dały twórcom wyniki badań: w rankingu ILGA-Europe (badanie dotyczące równouprawnienia osób LGBTI w krajach Europy) Polska zajęła ostatnie miejsce w Unii Europejskiej już drugi rok z rzędu. Co więcej, badanie Agencji Praw Podstawowych z UE wskazuje, że 60 proc. osób LGBT w Polsce obawia się publicznie złapać partnera lub partnerkę za rękę; 66 proc. twierdzi, że przemoc i dyskryminacja nasiliły się w ciągu ostatnich lat za sprawą rządzących. Blisko 100 proc. osób jest zdania, że władze publiczne nie zwalczają uprzedzeń.W rozmowie z Gazetą Wyborczą Igor Ostrowski, prezes fundacji, zauważył, że sytuacja osób LGBT w Polsce jest tragiczna. Dodał również:
02.06.2021 10:43

Czekoladowa żaba z „Harry'ego Pottera” istnieje naprawdę. Zaszkodzi mugolowi, który ją zje

Być może jesteście z pokolenia tych plus minus trzydziestolatków, którzy na list z Hogwartu raczej już nie czekają (albo udają, że nie czekają, ale w razie czego byliby skłonni w dowolnym momencie rzucić wszystko i zacząć rok szkolny wraz z gromadą jedenastolatków, no bo hej, to przecież Hogwart), ale którzy z nostalgią wspominają rozmaite aspekty wykreowanego przez J.K. Rowling świata czarodziejów. Jeśli tak (ewentualnie: jeśli jesteście fanami odkryć przyrodniczych), to spora szansa, że uśmiechniecie się pod nosem na wieść, że odkryto nowy gatunek: czekoladowe żaby. Serio.Na pewno pamiętacie czekoladowe żaby z Harry'ego Pottera, ale dla tych nielicznych ignorantów i mugoli, którzy nie kojarzą, w czym rzecz, pozwolę sobie rozpisać małe przypomnienie: były to czarodziejskie przysmaki produkowane i sprzedawane na całym świecie w uniwersum Rowling. W 70% składały się z magicznego odpowiednika kakao, czyli croakoa, który najprawdopodobniej umożliwiał tym słodyczom zachowywanie się jak prawdziwe żaby. Rechotały, skakały, mogły zwiać czarodziejowi, który nie zdążył ich wszamać. W pudełkach z żabami znaleźć można było specjalne karty, które kolekcjonerów interesowały dalece bardziej, niż łakoć. Przedstawiały one sławnych i zasłużonych czarodziejów, którzy — jak to zwykle bywa z portretami czy fotografiami w magicznym świecie — często z nich znikali, by po jakiś czasie znów się pojawić.Oczywiście, czekoladowe żaby (niestety — nieruchome) wraz z kartami były sprzedawane również w prawdziwym świecie. Na początku lat dwutysięcznych w Polsce można było kupić paczuszki z żabami z czekolady i trójwymiarowymi kartami przedstawiającymi animowane wersje postaci z uniwersum Harry'ego Pottera. Dopiero później pojawiły się te na filmowej licencji, wiernie odtwarzające design kart i wygląd postaci z filmowych adaptacji przygód Chłopca, Który Przeżył. Obecnie jedna z wariacji (filmowe postacie, design... zupełnie inny) produkowana jest przez Jelly Belly, a sprzedawana przez Hasbro i Przymierze Harry'ego Pottera; w Polsce dostępna m.in. w sklepie candy-shop.pl.Tymczasem okazało się, że czekoladowe żaby występują również... w naturze. Otóż w ostatnim czasie zespół naukowców z Australii odkrył zupełnie nowy gatunek rzekotki drzewnej. Żyje ona w nizinnych lasach deszczowych Nowej Gwinei, a ze względu na swój wygląd została nazwana czekoladową żabą lub rzekotką czekoladową (gatunkowo: Litoria mira). I nic dziwnego; barwa tych płazów jest wręcz idealnie czekoladowa.