George R.R. Martin mówi, który serial jego zdaniem miał najlepszy finał. Trudno się z nim nie zgodzić
Twórca „Pieśni lodu i ognia”, a także ojciec chrzestny powstałej na jej podstawie „Gry o tron” wskazał, który serial jego zdaniem ma najlepszy finał. Złośliwi mogą powiedzieć, że wcale ich nie dziwi ten wybór. O co chodzi?
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o rozczarowania. Serwis Vanity Fair przygotował listę najlepszych odcinków w historii telewizji. Redaktorzy portalu zebrali prawdziwe sztosy, takie jak „Pine Barrens” („Rodzina Soprano”), „Splat!” („Seks w Wielkim Mieście”) czy „Ozymandias” („Breaking Bad”). Pojawił się również jeden odcinek „Gry o tron”, czyli „Czarny nurt”, do którego scenariusz napisał sam Martin. Tym, którzy nie pamiętają, przypomnę, że to 9. epizod 2. sezonu, w którym Stannis próbuje zdobyć Królewską Przystań bronioną bohatersko przez Tyriona Lannistera.
Martin na swoim blogu skomentował tę listę - wyraził dumę, że to właśnie odcinek napisany przez niego znalazł się wśród najwybitniejszych produkcji telewizyjnych.
Najlepsze zakończone serialu w historii zdaniem George’a R.R. Martina
Martin wskazał również, że finał „Sześciu stóp pod ziemią” jest „najlepszy w historii”.
Gdybym miał wybrać jeden epizod, który jest nawet bardziej perfekcyjny niż wszystkie inne na liście, to powiedziałbym, że to finałowy odcinek „Sześciu stóp pod ziemią” (…). Ten epizod jest jak na razie najlepszym finałem w historii telewizji. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, żeby ktoś mógł zrobić to lepiej
– pisze Martin.
Rzeczywiście finałowy odcinek „Sześciu stóp pod ziemią”, czyli jednego z wczesnych i bardzo ważnych seriali HBO, jest naprawdę wyjątkowy. Przypomnijmy, że produkcja opowiada o rodzinie Fischerów, prowadzącej zakład pogrzebowy. Serial przede wszystkim skupia się na analizowaniu zagadnienia śmierci i tym, jak żyje się w jej cieniu. Przez 5 długich sezonów jej twórca Alan Ball opowiadał, jak wygląda przygotowanie do ostatniej podróży, jednocześnie pokazując, jak tak bliska obecność tematów ostatecznych wpływa na bohaterów serii.
Dlatego też to właśnie śmierci poświęcony był ostatni odcinek „Sześciu stóp pod ziemią”.
Ball wybrał dla swojej produkcji zakończenie wyjątkowe. Niemal cały odcinek to dość ckliwe pożegnanie jednego z bohaterów, który przegrał walkę z chorobą. Jest słodko, jest gorzko, jest smutno i jak na mój gust trochę zbyt symbolicznie. Ostatnie kilka scen twórcy poświęcają na pokazanie, jak przebiega życie bohaterów na wiele lat po zakończeniu serialu oraz przedstawiają ostatnie minuty ich życia. Postacie odchodzą, a każdemu odejściu towarzyszy krótki nekrolog. Dzięki temu możemy w skrócie zobaczyć jak potoczyły się ich losy. Choć na pierwszy rzut oka brzmi to dość banalnie, to naprawdę elegancko domyka produkcję, której tematem jest właśnie śmierć.
Być może dla Martina to zakończenie jest istotne nie tylko ze względu na duże zagęszczenie zgonów, ale również dlatego, że sam musiał przełknąć gorzkie słowa na temat finału „Gry o tron”. Jego najważniejsze telewizyjne dziecko pożegnało się z telewizją w atmosferze powszechnego rozczarowania. Pisarz zresztą odciął się od niego i tłumaczył, że jego plany na wielki finał były zupełnie inne. Jestem przekonany, że jako świadomy twórca uważnie obserwuje "konkurencję", bo wie, jak trudno jest domknąć opowieść rozciągniętą na wiele lat, co do której oczekiwania z każdym rokiem rosną.
Czytaj także: Fani świętują. George R.R. Martin odcina się od zakończenia "Gry o tron"