REKLAMA

Łowcy gringo Netfliksa bazują na faktach. O istnieniu tej grupy wiedział mało kto

„Łowcy gringo” to serialowa adaptacja reportażu Kevina Sieffa, który kilka lat temu opisał swoje doświadczenia z meksykańską jednostką policyjną oddelegowaną do bardzo konkretnego zadania. To przyzwoita produkcja Netfliksa, wprowadzająca widzów w świat zbiegów i międzynarodowej przestępczości - a stoją za nią bardzo mocne historie z życia wzięte. 

łowcy gringo netflix prawdziwa historia na faktach opinie recenzja serial
REKLAMA

W 2022 r. wspomniany Sieff, dziennikarz „Washington Post”, opisał pracę tytułowych „Łowców gringo”. Zadaniem tej policyjnej jednostki jest tropienie amerykańskich zbiegów ukrywających się w Meksyku i przekazywanie ich w ręce amerykańskich służb - U.S. Marshals. Na podstawie intrygującego reportażu Imagine Entertainment stworzyło serial proceduralny dla Netfliksa.

Tytuł ma swoje momenty, ale sporo traci przez swój proceduralny charakter (to znaczy: każdy epizod poświęcony jest innej sprawie). Choć znajdziemy w nim niepokojące, wzorowane na prawdziwych postacie, fascynujące śledztwa i spektakularne pościgi, całość nieco się rozłazi, utrudniając zżycie się z postaciami czy pełne zaangażowanie. Nierówny rozwój wątków pobocznych, narracyjne dysproporcje i te mniej pasjonujące sprawy czynią seans „Łowców” bardzo przeciętnym. Szkoda - potencjał ogromny, ale dramaturgicznie nie zawsze się spina.

REKLAMA

Łowcy gringo - prawdziwa historia w serialu Netfliksa

A zatem: o największej sile tej serii stanowi fakt, że wszystkie opowiedziane historie wydarzyły się naprawdę. Jak możemy dowiedzieć się ze wspomnianego reportażu i licznych skrótów (m.in. magazynu „Time”), przez ponad dwie dekady specjalny zespół meksykańskich funkcjonariuszy działał w ciszy i cieniu, patrolując północną granicę kraju w poszukiwaniu zagranicznych zbiegów, którzy przekroczyli granicę z Meksykiem, by uciec przed wymiarem sprawiedliwości w swojej ojczyźnie. Nieoficjalnie nazywani „Łowcami gringo”, operowali z Tijuany, specjalizując się w lokalizowaniu i deportowaniu w większości Amerykańskich uciekinierów.

Od momentu powołania w 2002 r., jednostka deportowała ponad 1600 zbiegów, poszukiwanych za poważne przestępstwa (morderstwa, porwania, przestępstwa seksualne czy handel narkotykami). Średnio dokonywała ok. 13 zatrzymań miesięcznie. Wśród schwytanych znaleźli się m.in. przestępcy z listy dziesięciu najbardziej poszukiwanych przez FBI, seryjni mordercy czy miliarderzy oskarżeni o gigantyczne oszustwa finansowe.

„Łowcy” pracują w cywilu, poruszają się nieoznakowanymi pojazdami i opierają się na informacjach wywiadowczych dostarczanych przez amerykańskie agencje, takie jak FBI, Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy U.S. Marshals. Są doskonale przeszkoleni zarówno w zakresie prawa meksykańskiego, jak i amerykańskiego, a ich działania koncentrują się wyłącznie na sprawach o naprawdę dużej wadze. Jednym z kluczowych elementów ich szkolenia jest umiejętność wyłapywania detali i zachowań, które mogą zdradzać osoby próbujące wtopić się w nową społeczność - na przykład noszenie sandałów i szortów, słaba znajomość hiszpańskiego, nie wspominając o charakterystycznych tatuażach czy bliznach znanych z amerykańskich baz danych.

Zamiast korzystać z długotrwałych, czasochłonnych procedur ekstradycyjnych, jednostka wykorzystuje naruszenia przepisów imigracyjnych, by szybko wydalić podejrzanych z kraju. W efekcie większość zatrzymań kończy się w przeciągu zaledwie kilku godzin. Ponieważ agenci amerykańscy nie mogą prowadzić operacji na terenie Meksyku bez specjalnej zgody, to właśnie meksykańscy funkcjonariusze są odpowiedzialni za fizyczne przechwycenie przestępców. A zatem, technicznie rzecz biorąc, nie są to ekstradycje - zatrzymani są bowiem deportowani za złamanie przepisów imigracyjnych.

Aż do 2022 r. istnienie tej jednostki pozostawało tajemnicą, znaną jedynie w wąskich kręgach organów ścigania. Zmieniło się to, gdy wspomniany dziennikarz śledczy dołączył do zespołu podczas przygotowań do zatrzymania Damiona Salinasa - 21-letniego Amerykanina oskarżonego o morderstwo w Kalifornii.

Czytaj więcej:

W swoim artykule Sieff opisał, jak funkcjonariusze odnaleźli Salinasa w Ensenadzie, potwierdzili jego tożsamość i we współpracy z U.S. Marshals przygotowali zatrzymanie. Salinas został niemal natychmiast deportowany. Reportaż uchylił rąbka tajemnicy na temat codziennej pracy jednostki, która polega głównie na wielogodzinnych obserwacjach dzielnic, w których mogą ukrywać się zbiegowie, oraz działaniu w pełnej dyskrecji, bez oznakowania.

Przydomek „Łowcy gringos” zrodził się, rzecz jasna, wśród miejscowych - jako skrótowa i nieoficjalna nazwa ich misji: odnajdywanie i zatrzymywanie zagranicznych zbiegów, gringos, którzy wierzą, że przekroczenie granicy z Meksykiem daje im nietykalność.

Ujęcia, które przeprowadzają łowcy, odbywają się bez blasku fleszy, w ciszy, w pełnym skupieniu.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-15T16:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-15T14:51:09+02:00
Aktualizacja: 2025-07-15T14:07:33+02:00
Aktualizacja: 2025-07-15T11:59:31+02:00
Aktualizacja: 2025-07-15T10:15:01+02:00
Aktualizacja: 2025-07-15T09:33:08+02:00
Aktualizacja: 2025-07-15T04:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-15T03:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-14T21:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-14T20:17:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-14T19:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-14T12:58:56+02:00
Aktualizacja: 2025-07-14T12:20:34+02:00
Aktualizacja: 2025-07-14T10:16:50+02:00
Aktualizacja: 2025-07-14T09:18:43+02:00
Aktualizacja: 2025-07-13T09:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-13T06:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-12T12:29:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-12T08:59:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA