REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Polka zrobiła "Reniferka", teraz łączy siły z twórczynią świetnego horroru. Widzieliśmy ich wspólny film

Weronika Tofilska wyreżyserowała cztery odcinki hitu Netfliksa, "Reniferka". Jako współscenarzystka "Love Lies Bleeding" Polka połączyła siły z twórczynią jednego z najlepszych (a na pewno najciekawszych) horrorów ostatnich lat. Ich wspólny film to kinowy narkotyk, który daje porządnego kopa.

19.06.2024
19:27
love lies bleeding film reniferek recenzja co obejrzeć
REKLAMA

"Love Lies Bleeding" zabiera nas do malowniczych, choć nieco bardziej wypłowiałych niż "Stranger Things", lat 80., kiedy to w Ameryce panował kult sportowej sylwetki, a Ronald Reagan w Białym Domu sprawił, że lata 50. były znowu w modzie. Te dwa fakty pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. W scenariuszu Weroniki Tofilskiej i stojącej również za kamerą Rose Glass przenikają się. Łączą w opowieści o toksycznym związku, którą napędzają sterydy, przemoc i miłość do kina klasy B.

Fabuła skupia się na losach Lou, granej przez Kristen Stewart menadżerce niewielkiej siłowni, której głównym zajęciem jest przepychanie zatkanych kibli. Nie spodziewa się nawet, że za chwilę wraz ze znajomością z Jackie przyjdzie jej brodzić już nie w odchodach klientów, tylko ludzkich wnętrznościach. Nowoprzybyła do jej miasteczka kobieta wygląda jak skrzyżowanie wyjętej z okładki swoich kaset z aerobikiem Jane Fondy i Arnolda Schwarzeneggera. Kamera Fordesmana podziwia jej atletyczną sylwetkę, stopując narrację, aby widzowie mogli się przyjrzeć kolejnym wyrzeźbionym mięśniom. Ciało bohaterki od samego początku staje się atrakcją, a w miarę rozwoju akcji jeszcze tężeje za sprawą podejrzanych niemieckich specyfików.

REKLAMA

Love Lies Bleeding - recenzja nowego filmu

"Love Lies Bleeding" jest z pewnością filmem podszytym feminizmem, który rozumie w kategoriach zwalczania przemocy przemocą. Tym razem to "słaba płeć" ma jednak nad mężczyznami fizyczną przewagę. Patriarchat posiada natomiast w tym wypadku dwie twarze: zaczesanego na czeskiego piłkarza męża siostry Lou i jej ojca, przerażająco groteskowego biznesmena/gangstera. Glass wykorzystuje to, aby niuansować relacje ofiar i oprawców, pokazać różne formy uzależnienia psychicznego od agresorów. Produkcja okazuje się przez to czuła i wrażliwa, nastawiona na rozwój portretów psychologicznych swoich postaci.

Love Lies Bleeding - recenzja - co obejrzeć?

Nieco zbyt rozciągnięty w czasie pierwszy akt sprawia wrażenie, jakby Glass planowała uaktualnić "Thelmę i Louise", wchodząc z nimi w ostrą polemikę. Morderstwo nie jest tu zakazanym aktem desperacji w wykonaniu zastraszonej i doprowadzonej na skraj ostateczności kobiety. Jackie popełnia je w afekcie, w przypływie gniewu, złości i po zaaplikowaniu sobie kolejnej dawki sterydów. Niweczy to jej plany wyjazdu wraz z Lou i sama rusza w drogę do Las Vegas na konkurs kulturystyki. Mimo to reżyserka nie skręca w stronę kina drogi. Początek filmu otwiera ścieżkę do ostrej jazdy bez trzymanki. W jej trakcie coraz pewniej zrywa wszelkie dotychczasowe związki z realizmem.

"Love Lies Bleeding" tempo ma raczej dziwaczne. Ten lesbijski romans nakręca się powoli, aby uśpić czujność widzów i zabrać ich w zupełnie niespodziewane rejony. Przyśpiesza na swoich surrealistycznych zakrętach, posiłkując się przy tym psychodeliczną poetyką. Lubi dosadne metafory, przez co brodzi w wymiocinach i ludzkiej krwi. Glass jest tu bardzo obrazowa. Nie boi się pokazać mocno zmasakrowanej twarzy, a nawet wykorzystać jej do żartu podszytego czarnym humorem. Mocno estetyzuje i przerysowuje przemoc, filtrując narrację przez wyobraźnię swoich bohaterek. Z tego właśnie powodu mamy do czynienia z filmem wściekłym i agresywnym. Nawiązując do B-klasowych klasyków pokroju "Ataku kobiety o 50 stopach wzrostu", produkcja wylewa siódme poty, aby wzmocnić fabularną transgresję.

Więcej o wspomnianym na początku tekstu "Reniferku" poczytasz na Spider's Web:

Glass odważnie odrzuca surową formę, która charakteryzowała jej reżyserski debiut "Saint Maud". O żadnej powściągliwości nie może być mowy, skoro "Love Lies Bleeding" cechuje przesyt bodźców audiowizualnych. To film co prawda przesadzony, ale w swej egzaltacji bardzo stylowy. Nie męczy, bo formalna ekstrawagancja idzie tu w parze z intensywną emocjonalnie opowieścią. Twórczyni kształtuje więc tak masę, jak i rzeźbę produkcji.

Premiera "Love Lies Bleeding": 2 sierpnia w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA