W dzisiejszych czasach, gdy większość ludzi słucha muzyki na smartfonach poprzez serwisy streamingowe, nietrudno zapomnieć bądź nie zwracać uwagi na okładki albumów, które potrafią niekiedy być sztuką samą w sobie, porównywalną z malarstwem. O ile większość artystów nadal rozumie wagę okładek swoich płyt, traktując je jako wizytówki swojej muzyki, tak wydaje mi się, że odbiorcy niekoniecznie zwracają na nie uwagę. Dlaczego postaram się pokazać poniżej, że jednak warto, prezentując moje ulubione okładki płyt wszech czasów.
The Beatles "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" z 1967 roku
Zacznę od płyty, od której wszystko się zaczęło na dobre. "Sgt. Pepper" to jedna z najbardziej przełomowych płyt w historii muzyki, także pod względem oprawy graficznej. Nikt nigdy wcześniej nie przykładał tak wielkiej wagi do warstwy artystycznej okładki albumu. Jak dotąd miały one po prostu prezentować zespół, funkcjonować raczej na zasadzie zdjęcia grupy i tytułu płyty. Beatlesi, wraz z artystami Peterem Blake'em i Jannem Hawoth'em zafundowali fanom jednak coś znacznie więcej. Okładka do "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" to fantastyczny, kolorowy kolaż, na którym widać członków zespołu oraz "doklejone" sławne postacie świata nauki i popkultury. Psychodelii całości dodaje fakt, że obok członków The Beatles stoją... młodsze wersje ich samych.
King Crimson "In the Court of the Crimson King" z 1969 roku
Ta, jedna z najbardziej kultowych okładek płyt, zdobi jeden z najważniejszych (i najlepszych) albumów w dziejach rocka (i nie tylko). Jest dziełem programisty komputerowego Barry'ego Godbera i ciągnie się za nią mroczna legenda, gdyż Godber zmarł niedługo po premierze płyty. A jak widać powyżej, owa okładka przedstawia niepokojący, sugestywny i zapadający w pamięć obraz Schizoid Mana i jego przerażoną twarz.
Pink Floyd "The Dark Side of the Moon" z 1973 roku
Trzymając się żelaznej klasyki nie sposób nie wspomnieć o okładce autorstwa Storma Thorgersona, która do dziś jest symbolem spotykanym w popkulturze oraz na koszulkach przechadzających się po ulicach ludzi (co ważne, i tych ze starszego jak i młodszego pokolenia). I po raz kolejny okazało się, że najlepiej sprawdzaja się proste symbole. Bo miało być prosto. Światło symbolizować ma liczne efekty "laserowe" z jakich znani już od wczesnych lat byli Floydzi podczas koncertów. Natomiast trójkąt symbolizuje siły twórcze. I tyle wystarczy, by przejść do historii.
Rage Against the Machine "Rage Against the Machine" z 1992 roku
Przenieśmy się na chwilę bliżej czasów współczesnych. Lata 90. przyniosły sporo powiewu świeżości w muzyce rockowej. Jednym z bardziej kultowych zespołów z tamtych czasów jest Rage Against the Machine. Genialne riffy Toma Morello oraz zaangażowane społecznie teksty porwały miliony fanów. W "pakiecie" zespół, obok potężnego brzmienia i mobilizujących do działania utworów, grupa przygotowała równie mocny przekaz w formie okładki płyty. Przedstawia ona fotografię buddyjskiego mnicha (jej autorem jest Malcolm Browne), który w ramach protestu przeciwko opresji władzy dokonuje samospalenia podczas wojny w Wietnamie w 1963 roku. Obok czegoś takiego nie da się przejść obojętnie.
Soulfly "Archangel" z 2015 roku
To jeden ze świeższych przykładów na to, że okładki płyt mogą być sztuką w sensie dosłownym. Ta, autorstwa Elirana Kantora, wzorowana na neoklasycznym stylu malarstwa, przepiękna i bogata w szczegóły okładka najnowszej płyty metalowego zespołu Soulfly spokojnie nadawałaby się na powieszenie na ścianie w wersji winylowej na przykład.
Michael Jackson "Dangerous" z 1991 roku
Artysta Mark Ryden poszedł po całości tworząć tę niezwykłą okładkę dla Michaela Jacksona. Jest ona tak bogata w szczegóły i symbole, że można się w nią spokojnie wpatrywać godzinami i co chwila wynajdywać coś nowego. To doprawdy fascynujące ile treści i historii można "upchnąć" w jednym, pozornie statycznym obrazku
Elton John "Captain Fantastic and the Brown Dirt Cowboy" z 1975 roku
Podobny przypadek mamy przy okazji wydanej prawie dwie dekady wcześniej płyty Eltona Johna, z tymże tutaj mamy do czynienia z typowo komiksową stylistyką. Ale podobnie jak przy "Dangerous", ogrom pracy i szczegółów oraz symbolicznych treści, które można wyczytać z tego obrazka jest iście zachwycający. Jej autor, Alan Aldridge brawurowo wymieszał elementy fantasy z ornamentyką okładek komiksów z lat 70.
Marillion "Fugazi" z 1984 roku
Autorem jednej z najlepszych okładek grupy Marillion jest Mark Wilkinson, surrealistyczny ilustrator, znany również ze swoich prac dla Iron Maiden. Jego wspaniała kreska i kapitalne wyczucie detali dało jedą z lepszych okładek lat 80. Genialnie uchwycił w niej ducha muzyki zespołu, a do tego ona stanowi znakomitą zabawę dla słuchacza, który oglądając tę okładkę wynajdzie w niej szczegóły z poszczególnych piosenek na płycie oraz liczne symbole znane fanom grupy.
Iron Maiden "Powerslave" z 1984 roku
Wspominając o Iron Maiden nie sposób byłoby pominąć ich okładki płyt. O dziwo, po tak bogatej i fantastycznej tradycji ciągnącej się od lat 80., ostatnimi czasy grupa fundowała fanom jakieś obrzydliwe tandety tworzone przy pomocy grafiki komputerowej. Ale pomińmy to milczeniem. Z całej biblioteki okładek Maiden ja zawsze najbardziej lubiłem tę z płyty "Powerslave" autorstwa Dereka Riggsa. Jest imponująca pod względem konstrukcji, detali, kompozycji, oczywiście nie pominęła Eddie'ego, no i jako jedna z nielicznych w dyskografii Ironsów, ma dość "przyjazne", jaskrawe barwy, co nie było takie częste (i do dziś nie jest) w przypadku zespołów heavy-metalowych.
Riverside "Love, Fear and the Time Machine" z 2015 roku
Z wielką radością do całej tej listy moich ulubionych okładek mogę dołączyć z czystym sercem przepiękne dzieło Travisa Smitha zdobiące równie wspaniałą płytę warszawskiej grupy Riverside, grającej rocka progresywnego. Ten niewyraźny, niezwykle senny i oniryczny obraz nawiązujący do impresjonizmu dosłownie przenosi nas w inne miejsce. Również nie bałbym się powiesić go na ścianie jako obraz.
Ayreon "Theory of Everything z 2014 roku
Beligijski autor Jef Bertels namalował tę fantastyczną okładkę do wspaniałej i rozbudowanej rock-opery i trzeba przyznać, że idealnie wstrzelił się w poetykę albumu i jego historii. Albumy projektu Ayreon są niemal jak powieści łączące w sobie elementy przygodowe, fantasy, science-fiction, pełne podróży, niezwykłych światów, wehikułów czasu itp. Patrząc na ten piękny obraz aż czuć zew przygody i nieznanego.
Yes "Fragile" z 1971 roku
Ponad 40 lat przed Ayreonem, w równie wielką muzyczną przygodę i podróż zabrała nas progresywna grupa Yes z pomocą rysownika Rogera Deana . Czy może być coś równie bardziej wspaniałego i pobudzającego wyobraźnię niż drewniany, latający statek, który szybuje ponad bajkową planetą?
Cynic "Kindly Bent to Free Us" z 2014 roku
Metalowy zespół Cynic również zabrał nas w podróż, jednak jest to podróż o wiele mniej przyjemna i bardziej "pokręcona". Idealnie obrazuje to też okładka płyty "Kindly Bent to Free Us" autorstwa Roberta Venosa, który ponoć znał się dobrze z Salvadorem Dali. Zdobiące okładkę drzewo, wyglądające jak ludzki umysł, symbolizuje mentalny aspekt opowieści jaką snują przed słuchaczem muzycy.
Led Zeppelin "Led Zeppelin IV" z 1971 roku
Jedna z najlepszych płyt wszech czasów ma też jedną z najwspanialszych okładek. "Czwórkę" Zeppelinów zdobi fotografia obrazu olejnego z XIX wieku wiszącego na obdartej i poniszczonej ścianie. Idealnie oddaje to szorstki i poetycki zarazem charakter muzycznych arcydzieł znajdujących się na tej płycie.
Royal Blood "Royal Blood" z 2014 roku
Trzeba przyznać, że jak na debiutancką płytę, okładka "Royal Blood" jest niesłychanie odważna i imponująca. Jej autorem jest Dan Hilier, który swoje inspiracje czerpał z mody epoki wiktoriańskiej oraz surrealizmu.
Metallica "Ride the Lightning" z 1984 roku
Oczywiście w owym zestawieniu nie mogło zabraknąć jednego z moich ulubionych obrazków. Nie jest to może dzieło sztuki samo w sobie, ale jest coś magnetycznego w tej okładce. Pioruny i krzesło elektryczne - trudno sobie wyobrazić bardziej sugestywny i mocny przekaz płyty trash metalowej. Do tego kompozycyjnie jest to niezwykle precyzyjna robota ze świetną grą kolorów.
Korn "Follow the Leader" z 1998 roku
Sztukę bardziej współczesną reprezentuje okładka płyty grupy Korn, której autorem jest kultowy rysownik komiksów Todd McFarlane, posiadający oryginalny i zachwycający styl, znany głównie jako twórca Spawna. Jego kreska, style cieniowania, skupienie na szczegółach oraz uwypuklenie dłoni oraz oczu w rysowanych postaciach od razu rzucają się w oczy.
Peter Gabriel "Melt" z 1980 roku
Wykonawcy, szczególnie z gatunku muzyki pop, bardzo chętnie dają pożywkę swojej próżności pojawiając się na okładkach swoich płyt. Ale mało kto ma tyle odwagi i pewności siebie, by z dystansem podejść do swojego wizerunku i się oszpecić. To właśnie zrobił Peter Gabriel wraz ze Stormem Thorgersonem, który zrobił Gabrielowi zdjęcie Polaroidem, a następnie "stopił" jego wizerunek, tworząc przy tym intrygujący i niepokojący obraz.
Nick Cave and the Bad Seeds "Push the Sky Away" z 2013 roku
Nick Cave dobrze wie gdzie leży granica pomiędzy sztuką a wouyeryzmem. Okładkę jego płyty z 2013 roku zdobi piękna fotografia zrobiona w prywatnej sypialni Cave'a i w dodatku z jego nagą żoną, Susie Bick, na pierwszym planie. Kompozycja, gra światła i cieni, kolorystyka - tak się tworzy sztukę.
The Beatles "Abbey Road" z 1969 roku
Zacząłem od Beatlesów, więc i na nich skończę. Okładka "Abbey Road" to chyba najlepszy w historii muzyki przykład na to, jak bardzo pozornie zwykłe zdjęcie może stać się obiektem kultu i symbolem popkultury. Zastanawiam się też, czy ci ludzie w tle, stojący na chodniku w oddali, zdawali sobie sprawę, że również przechodzą do historii. To była też pierwsza okładka płyty, na której nie umieszczono jej tytułu ani nazwy zespołu. Powód był w sumie prosty, Beatlesi byli wówczas (i są do dziś) najpopularniejszym zespołem na planecie.
A jakie są wasze ulubione okładki płyt?