Disney i przejęte przezeń marki słyną z ponownego angażowania sprawdzonych twórców i wykonawców - zdarza się, że gdy koncern zaprosi artystę do współpracy, oznacza to dla niego wieloletnią współpracę i potężne podkręcenie kariery. Regularne powroty najczęściej zdarzają się w animacjach: producenci chętnie zwracają się ku sprawdzonym aktorom, doceniając ich wszechstronność i traktując ich udział jako smaczek, ciekawe cameo czy dowcip dla wtajemniczonych.

Przykłady? Dajmy na to: John Ratzenberger i Brad Garrett, którzy użyczyli swych głosów w naprawdę wielu, wielu obrazach Pixara - ba, ten pierwszy pojawił się w niemal każdej produkcji studia. W ostatnich latach do tego elitarnego grona dołączył ktoś jeszcze - artysta znany m.in. z serialu „Resident Alien”, „Star Wars” i wielu, wielu innych produkcji (w których zazwyczaj jednak nie odgrywa głównej roli).
Disney: Alan Tudyk to wielki ulubieniec firmy
Mowa o Alanie Tudyku - gwiazdor od 2012 r. użyczał głosu postaciom w dosłownie każdej animowanej produkcji Disneya. Tudyk zyskał miano jednego z najpracowitszych i najbardziej wszechstronnych aktorów głosowych w branży - potrafi zagrać zarówno nieporadnego monarchę czy morderczego robota, jak i kurczaka bez instynktu samozachowawczego. Jego zdolność do wcielania się w tak różnorodne, zapadające w pamięć postacie sprawiła, że stał się bardzo rozchwytywany. Nie tylko przez Disneya.
Po raz pierwszy współpracował z koncernem przy okazji „Ralpha Demolki” z 2012 r. W rozmowie z „Variety” wspomniał, że trafił na przesłuchanie jako zastępstwo i zdobył rolę dzięki umiejętności naśladowania głosu Eda Wynna - legendarnego artysty wodewilowego, który w latach 50. użyczał głosu Szalonemu Kapelusznikowi w „Alicji w Krainie Czarów”. Ówczesny dyrektor kreatywny - John Lasseter - był pod ogromnym wrażeniem jego występu. Tak oto Tudyk na stałe zagościł w gronie artystów głosowych Disneya.
Później nadeszła „Kraina Lodu” i „Wielka Szóstka”; w 2016 r. - aż dwie animacje, czyli „Zwierzogród” i „Vaiana”. I tak premiera po premierze. Warto dodać, że Tudyk pojawia się też w projektach aktorskich studia Myszki Miki - użyczył przecież głosu i sposobu poruszania się (motion capture) droidowi K-2SO w „Łotrze 1” i „Andorze”. Sportretował też Darlinga w aktorskiej wersji „Piotrusia Pana i Wendy”.
Faktem jest, że trudno dziś znaleźć aktora mocniej związanego z Disneyem niż Alan Tudyk. A jeszcze trudniej wyobrazić sobie, by firma o takiej skali uparcie angażowała jednego artystę do kolejnych projektów (niezależnie od rozmiaru ról), gdyby nie dostrzegała jego olbrzymiej artystycznej wartości. Disney wyraźnie ceni to, co Tudyk wnosi do swoich kreacji. To niebywale błyskotliwy aktor, jeden z najbardziej elastycznych gwiazdorów naszych czasów, który każdemu projektowi nadaje odrobinę ekscentrycznego uroku. Jak przystało na rasowego aktora charakterystycznego, każdą swą rolę potrafi uczynić zapadającą w pamięć. A to prawdziwa sztuka. Wspomnieni Garrett czy Ratzenberger są często obsadzani ze względu na rozpoznawalną osobowość, pasującą do konkretnego typu ról. Uniwersalność Tudyka to zupełnie inna historia.