Pixar złośliwie do widzów: chcecie oryginalnych filmów, to chodźcie na nie do kina
„Elio”, najnowszy film Pixara, odniósł artystyczny sukces - zarówno krytycy, jak i publiczność oceniają produkcję bardzo wysoko. Ba, ci drudzy nawet wyżej. Niestety, jest to kolejny dowód na to, że widownia niekoniecznie „głosuje portfelami” na jakościowe i oryginalne tytuły. Koncern postanowił zwrócić uwagę na ten przykry fakt, komentując porażkę w sieci.

Po odtrąbieniu finansowej porażki „Elio”, Pixar opublikował wideo w formacie popularnego mema: ktoś wypowiada kontrowersyjną opinię, a potem udaje, że to nie on ją wygłosił. W tym wypadku kobieta w samochodzie rzuca od niechcenia:
Przestańcie narzekać, że Disney nie robi oryginalnych historii, skoro i tak nie chodzicie na nie do kina i nie wspieracie ich na starcie.
Trudno się z tym nie zgodzić. Z jednej strony słuchamy narzekań na wtórność, brak oryginalnych pomysłów, kulturę remiksu, nadmierny rozrost franczyz, zalew remake’ów, sequeli, rebootów, requeli - i tak dalej. Z drugiej: choć można zauważyć zmęczenie eksploatacją marek, to wciąż odtwórcze dzieła generują najwięcej zysków. Wiele bardziej oryginalnych, wysoko ocenianych filmów czy seriali nie przyciąga przed ekrany wystarczająco dużej widowni. Tytuły, które przeczą tej regule - jak choćby „Grzesznicy”, by daleko nie szukać - to wciąż, niestety, mniejszość.
Elio: Pixar reaguje na swoją wielką porażkę
Trudno też nie zauważyć, że Pixar przeżywa twórczy kryzys, który pokrył się z odejście Johna Lessetera. Można go różnie oceniać, trzeba jednak przyznać, że za jego czasów studio miało znakomitą passę, generując nieprzerwaną serię animowanych perełek. Złota era studia skończyła się w 2018 r. - i choć firma próbuje obrać nowy, sensowny kierunek, jego magia wyraźnie przygasła.
Ze wspomnianego posta bije zresztą pewna desperacja, można ją jednak zrozumieć.
„Elio” to oficjalnie najmniej dochodowy film w historii Pixara - w USA zarobił zaledwie 42 mln dol., a na świecie 72 mln, przy budżecie przekraczającym olbrzymie 200 mln. To druzgoczący wynik jak na tak udaną produkcję, która miała być manifestem oryginalnego, kreatywnego opowiadania historii - tego, czego rzekomo oczekuje współczesna widownia. „Rzekomo” to - jak się okazuje - słowo kluczowe. Dlatego też to „W głowie się nie mieści 2” zarobiło 1,7 mld dol., jako kontynuacja uznanego tytułu. A przed nami wysoko prognozowane „Toy Story 5” i „Iniemamocni 3”.
W kontrze do nich stoją ostatnie autorskie projekty studia. „Naprzód”, „Co w duszy gra”, „Luca”, „To nie wypanda”, które albo przepadły przez pandemię, albo trafiły prosto na Disney+. Z kolei „Między nami żywiołami” potrzebowało czasu, by się odbić - Pixar liczy zapewne, że podobny los spotka „Elio”, ale liczby sugerują, że ta nadzieja jest płonna.
„Elio” jest wyświetlany w kinach. Główny bohater tej opowieści, Elio Solis, to 11-letni chłopiec, który zmaga się z brakiem pewności siebie i trudnościami w odnalezieniu swojego miejsca w świecie. Mieszka z mamą, która pracuje nad tajnym rządowym projektem badawczym związanym z kontaktami pozaziemskimi. Przez splot niezwykłych okoliczności to właśnie Elio zostaje przypadkowo uznany przez Obcą Radę Galaktyczną za przedstawiciela ludzkości. W jednej chwili przenosi się do kosmicznej federacji pełnej surrealistycznych stworzeń, dziwacznych planet i reguł, których zupełnie nie rozumie. Tam będzie musiał nauczyć się, czym naprawdę jest bycie „sobą” - i co oznacza reprezentować Ziemię, mimo że nikt go do tego nie przygotował.
Czytaj więcej:
- Zaskakująca niespodzianka w zwiastunie adaptacji Stephena Kinga. Ja też ją przeoczyłem
- Zapowiedź Odysei wyciekła do sieci. Zapowiada się potężne kino
- Widzowie Netfliksa oglądają ten zaginiony thriller i mówią: wygraliśmy
- Nowy thriller Mela Gibsona podzielił widzów. Lada chwila na Prime Video
- Squid Game: Ameryka nadchodzi. Wszystkie wieści o serialu