Zack Snyder oglądał razem z fanami film „Batman v Superman” i przy okazji wbił szpilę twórcom „Justice League”
Ja rozumiem, że w czasach pandemii i globalnej kwarantanny wracamy czasem do różnych dziwnych filmów, ale to wydarzenie zaskoczyło mnie najbardziej. W miniony weekend Zack Snyder zorganizował specjalny pokaz online filmu „Batman v Superman”, po którym podzielił się z fanami masą „nieznanych" wcześniej informacji.
Aż się łezka w oku kręci. Niemal równo 4 lata temu, 1 kwietnia 2016 roku w Polsce miała miejsce kinowa premiera filmu „Batman v Superman”. To był zupełnie inny świat. Pamiętacie? Kiedy można było bez problemu wyjść na powietrze, spotkać się ze znajomymi, pójść gromadnie, albo w pojedynkę, do kina czy na koncert.
Wtedy też jeszcze świat geeków filmowych liczył, że „Batman v Superman” będzie udanym wstępem do „Justice Leage”, a DCEU stanie ramię w ramię z MCU i fandom komiksowych zapaleńców będzie w siódmym niebie. To były czasy... No, ale potem światło dzienne ujrzała potworna „Liga sprawiedliwości”.
Nie żebym uważał „BvS” za film szczególnie udany. Nie jestem wprawdzie jego zażartym krytykiem, całkiem nieźle mi się go oglądało mimo masy głupotek i przyciężkiej atmosfery, no, ale też daleko mu poziomem do ok. 80 proc. dzieł Marvela. Film Snydera jest nieznacznie lepszy od takiego „Thor: Mroczny świat”.
Mimo wszystko „BvS” zapowiadał coś więcej, był obietnicą, która jednak nie doczekała się swojego sfinalizowania ze względu na perturbacje związane z produkcją „Ligi sprawiedliwości”.
Ze względu na osobistą tragedię Snyder był zmuszony odejść z planu „Justice League”, a stery po nim przejął Joss Whedon, który, o dziwo, zafundował fanom filmowego potworka, działając chyba jako marvelowski troll, podsuwający śmierdzącą bombę DC. „JL” okazał się filmem nie tylko niespójnym, fatalnie zrobionym, z marnymi pomysłami i z żenującymi twistami oraz żałosnym CGI (te wąsy...), ale też zakopał pod ziemią większość pomysłów, które miał zrealizować Zack Snyder.
Dlatego też od kiedy tylko Snyder wrócił do normalnego funkcjonowania w branży coraz więcej mówi się o tym, że szykuje on dla fanów reżyserską wersję „Justice League”, w sieci od miesięcy zresztą działa prężnie akcja #ReleaseTheSnyderCut, pod którą podpisuje się także część obsady filmu.
Wydaje się, że czasy globalnej kwarantanny byłyby idealne dla pokazania światu reżyserskiej wersji „Justice League”. Jednak wszystko wskazuje na to, że na razie do tego nie dojdzie.
Za to Snyder wziął udział w ciekawym wydarzeniu online, na platformie Vero urządził tzw. Watch Party, podczas którego fani mogli razem z nim obejrzeć film „Batman v Superman” i posłuchać jego komentarza na żywo.
Reżyser zdradził przy okazji, skąd wziął się pomysł na scenę, w której Batman z Supermanem zaprzestają waśni po tym, gdy obaj uświadamiają sobie, że ich matki miały to samo imię. Podpowiem tylko, to co wielu z was pewnie sobie tłumaczyło od samego początku, gdyż nie jest to wielka filozofia – chodziło o to, by Batman zobaczył w Supermanie cząstkę człowieczeństwa. Bach! Tajemnica rozwiązana.
Snyder nadmienił też m.in. że scena Knightmare z Flashem nie była zwykłym snem, a wizją prawdopodobnej przyszłości. Ale, jeśli macie więcej niż 8 lat, to też pewnie sami się tego domyślaliście.
Z naprawdę ciekawych, choć małych, rzeczy, to warto wspomnieć, że Snyder z chęcią zobaczyłby zmontowaną w jeden 5-godzinny film wersję „Człowieka ze Stali” i „Batman v Superman”, a także, że równie chętnie obejrzałby sequel „BvS”.
Tak, nic nie pomyliliście, w ten sposób reżyser wbił szpilę twórcom „Justice League” stwierdzając, że w on sam w ogóle nie uznaje jego istnienia. Tu się z nim zgodzę, bo mam podobnie. Takie same zresztą są moje odczucia względem „Avengers: Koniec gry” i całej nowej trylogii „Gwiezdnych wojen”.