Seriale

17.06.2021 10:58

TVP „Gra na Maksa” z okazji Euro 2020. Nowy serial to festiwal seksizmu i żenujących stereotypów

To nie tak, że od serialu złożonego z kilkuminutowych odcinków i wyprodukowanego przez TVP specjalnie pod Euro 2020 oczekiwałem nie wiadomo czego. A jednak czuję się niebywale sfrustrowany, odkrywając, że kolejny twór polskiej telewizji publicznej, „Gra na Maksa”, musi bazować na tak przestarzałych, skrajnych i nudnych stereotypach. I wprawiać w tak ogromne zażenowanie.Gdyby jeszcze twórcy zdecydowali się te stereotypy wyśmiać, pokazując, że nie warto traktować ich poważnie – w porządku. Niestety, „Gra na Maksa” to kolejny festiwal seksistowskiego humoru, tego z najniższej półki, co więcej: krzywdzącego zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn (bo ze wszystkich robiące idiotów). Nie żeby ktoś miał się czuć seansem tego serialu obrażony (chociaż mógłby, bo inteligencję widzów to bezczelnie obraża). Zastanawia tylko, ile wody w Wiśle musi jeszcze upłynąć, zanim publiczna telewizja w końcu nadgoni współczesność, przestanie się ośmieszać i zadba, by podobne rozrywkowe materiały nie bazowały wyłącznie na związanych z banalnym szufladkowaniem dowcipach sprzed lat? Od czasu nieszczęsnej „Trzeciej połowy” nie zmieniło się zupełnie nic.Żeby nie być gołosłownym – przykłady. Jak możecie się domyślać, każdy dowcip oparty jest na tym, że gość nie myśli o niczym innym niż mistrzostwa, swoją dziewczynę traktuje bardzo protekcjonalnie, a ona jest właściwie kulą u jego nogi, uniemożliwiającą radosne ekscytowanie się piłką nożną. Widzicie swoje odbicie w postaci Ali, drogie panie? Ach, dodam jeszcze, że całość, zupełnie jak mecz, komentują ze studia przerzucający się sucharami Laskowski z Milą. W oficjalnym opisie TVP podkreśla, że „mimo ewidentnego nawiązania do piłki nożnej jest to przede wszystkim historia obyczajowa, nie tylko dla fanów futbolu”.
07.06.2021 21:50

Twórca „Jak poznałem waszą matkę” stwierdził, że dziś wyciąłby z niego pewne elementy. Domyślam się, o kim mówi

W ostatnim czasie zdarzyło mi się powtórzyć kilka epizodów sitcomu „Jak poznałem waszą matkę”. Pomyślałem sobie wówczas: dziwne, że już wielokrotnie wieszano psy na „Przyjaciołach”, a HIMYM wciąż jeszcze nie doczekało się linczu w związku z kilkoma, hm, wątkami. Tymczasem współtwórca serialu zdaje się uprzedzać fakty.Zanim więc jeszcze ktokolwiek solidnie „wsiadł” na „Jak poznałem waszą matkę”, Carter Bays, jeden z twórców serialu, na swoim Twitterze zamieścił kilka wiele sugerujących wpisów. Wyznaje w nich na przykład, że współcześnie wiele by ze swojego dzieła wyciął. Powodów, dla których podobne wpisy pojawiły się właśnie teraz, może być kilka; w jednym z nich dopatruję się zamówienia spin-offu z Hilary Duff, którego Bays jest współproducentem. Uprzedzając oskarżenia, które mogłyby towarzyszyć zbliżającej się premierze tej kontynuacji (bo przecież dzięki niej wielu widzów przypomni sobie o HIMYM, któremu do kultowego statusu takich „Przyjaciół” jednak daleko), filmowiec bez podawania konkretów odcina się od części scen. Czy to wstęp do zabezpieczających przeprosin? Być może nie; póki co twórca nie wyjawił dokładnie, o co chodzi, ale może się okazać, że pociągnie temat. W swoich wpisach zdradził, że jest w trakcie ponownego seansu całego serialu. Kończąc trzecią serię, napisał: