REKLAMA

Nowy sezon "The Crown" wieje nudą. Choć aktorsko wciąż jest świetny

No i się doczekaliśmy. 5 sezon nagradzanego i uwielbianego przez widzów serialu "The Crown" wskoczył na Netfliksa. Twórcy w tym sezonie skupili się m.in. na trudnym dla królowej Elżbiety II okresie oraz na rozpadzie małżeństwa księżnej Diany i księcia Karola. Choć myślałam, że ten sezon będzie moim ulubionym, w związku z wydarzeniami w Royal Family, które pamiętam z dzieciństwa, tak się nie stanie. Jest poprawnie, lecz nieco nudnawo i bez polotu.

The Crown
REKLAMA

Kontrowersje wokół tego sezonu "The Crown" były ogromne, głównie za sprawą fikcyjnego wątku, w którym Karol miałby spiskować z ówczesnym premierem, Johnem Majorem przeciwko swojej matce - królowej Elżbiecie II. Gdy największe głowy Wielkiej Brytanii dowiedziały się, że sceny, w których Karol ma chrapkę na tron, będą w serialu, rozpętała się burzliwa dyskusja w mediach i mnóstwo oświadczeń głoszących o tym, że serial to stek bzdur i krzywdząca fikcja. Nowy sezon krytykowała sama Judi Dench. Doszło do tego, że Netflix przy swoim zwiastunie na YouTube opublikował komunikat raz jeszcze podkreślający, że "The Crown" to serial fabularny, inspirowany prawdziwymi wydarzeniami.

REKLAMA

5. sezon "The Crown" pokazuje trudny czas w życiu Królowej Elżbiety II.

W 1. odcinku nowego sezonu faktycznie pokazane są rozmowy Karola z ówczesnym premierem o jego matce, a dokładnie o sondażu w "The Sunday Times", z którego wynika, że Elżbieta II powinna abdykować na rzecz swojego syna księcia Karola. Syn Elżbiety, w tej roli Dominic West uparcie krąży wokół tego wątku w rozmowie z Johnem Majorem. Okres między 1991 a 1997 rokiem pokazany w serialu nie jest łatwy zarówno dla rodziny królewskiej, jak i królowej Elżbiety. Początkowe odcinki pokazują 65-letnią Elżbietę, która jest coraz starsza, nieco utyła przez ostatnie lata, a ludzie niespecjalnie darzą ją sympatią. Dowiadujemy się, że Elżbieta może cierpieć na "syndrom królowej Wiktorii". I tu pojawia się coś, co lubię w "The Crown". Scenarzyści prowokują nas, widzów, żeby sprawdzić, czym dokładnie jest wspomniany syndrom i czy faktycznie, coś takiego istnieje, czy to tylko fantazja twórców serialu.

Warto dodać, że królowa Wiktoria panowała bardzo długo, bo w latach  1837-1901. Z kolei syndrom królowej Wiktorii to ten moment, gdy koronowana głowa państwa traci kontakt ze swoimi poddanymi. Mimo braku poparcia dla swojej osoby nadal zasiada na tronie. Tak właśnie miało być w przypadku królowej Wiktorii i Elżbiety II. W latach 90. społeczeństwo mówiło o niej, ze jest oderwana od rzeczywistości i obciąża swoimi wydatkami skarb państwa. Imelda Staunton w roli starzejącej się Elżbiety wypada bardzo przekonywująco, choć ja zdecydowanie jestem fanką młodszej Elżbiety z poprzedniego sezonu, granej przez Olivię Colman.

Dużym wątkiem w 5. sezonie serialu są coraz gorsze relacje księżnej Diany i księcia Karola. Ich małżeństwo wygląda dobrze tylko wśród opinii publicznej, natomiast tak naprawdę sypie się. Nie pomagają też rodzinne wakacje w pięknych Włoszech. Na ekranie widzimy dokładnie to, co znamy z prawdziwego życia Karola i Diany. Nieszczęśliwą i samotną Dianę, którą największą radością są dzieci, nieprzychylność ze strony innych członków rodziny królewskiej. Pewna rozmowa z książę Filipem pokazuje, jaki stosunek mieli do Diany pozostałe osoby z rodziny.

Zaskoczenia w wątkach Karola i Diany nie ma, bo wiele z historii pokazujących rozpad ich związku został bardzo dobrze zaprezentowany w całym ogromie publikacji prasowych, książek czy filmów dokumentalnych. Ich relacja w 5. sezonie "The Crown" udokumentowana jest poprawnie, lecz nieco nudno. Choć trzeba przyznać, że Elizabeth Dębicki w roli Diany jest świetna i uderzająco do niej podobna (ach, no i te stylówki).Znów jednak wrócę do poprzedniego sezonu. W 4. sezonie wątki z młodziutką Dianą i Karolem pokazane były dużo lżej i bardziej dynamicznie. Mam wrażenie, że do 5. sezonu wkradła się toporność. Są takie sceny, jak ta z księciem Filipem i hrabiną Penny Brabourne - w tej roli Natascha McElhone, gdzie zdarzyło mi się ziewnąć. Przegadane i ciężkawe. Jest też polski wątek, a dokładnie język polski, który wybrzmiewa w scenie ze wspomnianym księciem Filipem. Później przechodzi w angielski, z koszmarnym akcentem.

REKLAMA

5 sezon "The Crown" poprawny i nudnawy, ale ze świetnymi aktorami

Choć "The Crown" nigdy nie był serialem dynamicznym, gdzie jest wartka akcja i dobrze, bo warto odkrywać karty z rodziny królewskiej powoli, to jednak 5. sezonowi zabrakło lekkości i humorystycznych dialogów, które pamiętam z poprzednich sezonów. Myślałam, że aktualny, piąty, będzie moim ulubionym, w końcu pamiętam z dzieciństwa wydarzenia w rodzinie królewskiej, szczególnie te z Dianą i Karolem. Jednak chyba większą nostalgię odczuwam, oglądając produkcje dokumentalne z tamtych lat z archiwalnymi nagraniami. Nowe odcinki "The Crown" ani mnie nie ziębią, ani nie grzeją. Jest poprawnie i tyle. Trzeba jednak przyznać, że twórcy serialu mają niezwykłego nosa do aktorów. Potrafią też bardzo dobrze upodobnić serialowych bohaterów do tych prawdziwych. Aktorsko wciąż jest świetnie, jednak w przypadku fabuły, zabrakło "tego czegoś".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA