Kiedy przypadkiem trafiłam na "Plan lotu", od razu wiedziałam, że to będzie produkcja idealna na weekendowe popołudnie. Film z 2005 r. potrafi bowiem wrzucić w wir nostalgii, kiedy niedzielne obiady jadało się przed telewizorem, a jakością wcale nie odstaje od nieco bardziej współczesnych produkcji - są emocje, zwroty akcji i pełna napięcia fabuła, a wisienką na torcie jest znakomita Jodie Foster w roli głównej. Czego chcieć więcej?
Mam wrażenie, że produkcjom sensacyjnym, szczególnie tym z wczesnych lat 2000., których akcja rozgrywa się na pokładzie samolotu, wiele można wybaczyć - ich głównym celem jest po prostu zapewnienie widzom rozrywki. Oznacza to, że tego typu filmy są wręcz idealne na weekendowe odmóżdżenie po całym tygodniu. Jednym z nich jest "Plan lotu" w reżyserii Roberta Schwentke, który zadebiutował w 2005 r.
Co ciekawe, po premierze produkcji Stowarzyszenie Zawodowych Stewardów (APFA) wezwało do bojkotu "Planu lotu", który, według członków organizacji, przedstawiał załogę samolotu jako niesympatycznych i niegrzecznych wobec bohaterki, w którą wcieliła się Jodie Foster, a sam film miał wzbudzić nieufność pasażerów linii lotniczych do stewardów i stewardess. Czy tak rzeczywiście było? Możecie ocenić sami.
Co obejrzeć w weekend? Plan lotu - opinia o filmie z Jodie Foster
Po tragicznej śmierci swojego męża inżynierka Kyle Pratt (Jodie Foster) decyduje się wraz z córką Julią (Marlene Lawston) wrócić do rodzinnych Stanów Zjednoczonych. Kiedy kobieta budzi się z drzemki podczas lotu z Berlina do Nowego Jorku, orientuje się, że jej dziecko zniknęło. Coraz bardziej zdenerwowana Pratt szuka Julii na pokładzie samolotu, by zdać sobie sprawę, że dziewczynka zniknęła bez śladu. Zdesperowana Kyle prosi o pomoc załogę, której członkowie twierdzą, że Pratt wsiadła do samolotu sama, a jej córka w ogóle nie pojawiła się na pokładzie. Kobieta, która znajduje się na celowniku nie tylko kapitana (Sean Bean) i stewardów, ale również podejrzliwych pasażerów, postanawia na własną rękę rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia małej Julii.
Początek zapowiadał się obiecująco, a produkcja już od pierwszych minut trzymała widza w napięciu za sprawą drobnych elementów - czy to fragment na zatłoczonym lotnisku, czy to skupienie oka kamery na podejrzanych pasażerów zanim jeszcze doszło do momentu zniknięcia dziewczynki. Wszystko to sprawiało, że już od samego początku można było spekulować, kto maczał palce w zaginięciu Julii na pokładzie samolotu.
Sama fabuła zachęca do obejrzenia tego filmu - no bo w jaki sposób może dojść do porwania w zamkniętym samolocie, który znajduje się kilka tysięcy kilometrów nad ziemią? Twórcy zaproponowali ciekawie rozwiązanie, biorąc pod uwagę fakt, że bohaterka projektującą samoloty i mechanizm maszyny nie jest jej obcy. Jodie Foster zagrała zresztą fantastycznie (w pewnym momencie nawet we mnie zrodziły się wątpliwości, czy rzeczywiście weszła na pokład z córką), ale nie tylko ona - świetnie sprawdzili się także Sean Bean w drugoplanowej roli kapitana oraz stewardessy i stewardzi.
W "Planie lotu" można oczywiście wyliczać błędy logiczne - jak to możliwe, że w samolocie pełnym pasażerów nikt nie zauważył zniknięcia Julii, a na lotnisku w Berlinie nie zarejestrował jej żaden monitoring? Dlaczego załoga nie skontaktowała się z nikim innym, kto znał Kyle i jej córkę? Mimo że scenariusz nieco kuleje, to trzymająca w napięciu produkcja dostarcza widzom tego, czego potrzebowali - rozrywki. Dlatego, w zamian za całkiem dobrą zabawę i ciekawy pomysł, drobne niedociągnięcia warto jej wybaczyć.
Film "Plan lotu" obejrzycie w ramach abonamentu na platformie Disney+.
O produkcjach w Disney+ czytaj w Spider's Web: