REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

Długo czekałem na ponury thriller "Gad" Netfliksa. To mógł być jeden z filmów roku

Po przyśpieszeniu premiery "Gad" w reżyserii Granta Singera wylądował na Netfliksie ponad tydzień wcześniej, niż pierwotnie planowano. To nieśpieszny, dość tradycyjny w formie thriller z gwiazdorską obsadą, po którym - biorąc pod uwagę współczesne standardy gatunku, w tym wielu jakościowych produkcji platformy - spodziewałem się czegoś co najmniej dobrego. Niestety, wyszło nużąco i do bólu przeciętnie.

04.10.2023
19:06
gad film 2023 netflix recenzja opinie
REKLAMA

„Gad” to pełnometrażowy debiut fabularny Granta Singera, a zarazem pierwszy flirt z thrillerem kryminalnym. Twórca, przenosząc na ekran scenariusz napisany wespół z nieco bardziej doświadczonym Benjaminem Brewerem, podjął próbę realizacji thrillera w dość klasycznym stylu, starając się utkać złożoną i imponującą intrygę. Niestety, spore aspiracje i ambicje nie przełożyły się na godnego reprezentanta gatunku.

Głównym bohaterem „Gada” jest doświadczony śledczy, który podejmuje się rozwikłania sprawy brutalnego morderstwa młodej agentki nieruchomości w Scarborough, Maine. Z czasem wplątuje się w zagmatwaną sieć kłamstw i intryg, których - siłą rzeczy - nie będziemy tu zgłębiać. 

Czytaj więcej o innych nowościach Netfliksa:

REKLAMA

Gad - recenzja filmu Netfliksa

Owszem, Singer postawił na formę bardzo konwencjonalną, odwołując się nieraz do klasyków; archetypiczne postacie są tu wciągnięte w skomplikowany spisek; sprawa jest wielowarstwowa, a twórca co i rusz podrzuca bohaterom (a zatem i widzom) kolejne wywodzące w pole poszlaki. Generujące nowe podejrzenia i wprowadzające w błąd mylne tropy przez większość czasu działają dokładnie tak, jak powinny, z czasem jednak śledzenie tej nieco przekombinowanej intrygi staje się nużące, a zaangażowanie stopniowo się redukuje.

Co gorsza, wielki finał okazuje się rozczarowaniem, które ani trochę nie wynagradza wytrwałości w czasie trwającego blisko dwie godziny i dwadzieścia minut seansu. Tym bardziej, że twórca ewidentnie popłynął na fali kreowanych przez siebie niedopowiedzeń - jest ich tu zbyt wiele (część wynika zresztą z pourywanych wątków), generują zbyt wiele pytań i rozmywają zakończenie. To problem, bowiem „Gad” nie jest filmem, który intryguje na tyle, by zachęcać do analiz, przemyśleń, interpretacji czy, tym bardziej, ponownych seansów. Singer najzwyczajniej w świecie nie potrafi wzbudzić w widzu wystarczającego zainteresowania, a wydźwięk całości okazuje się zlepkiem frazesów o chciwości i korupcji.

REKLAMA
Gad - Netflix

Nie pomogła gwiazdorska obsada (Benicio del Toro, Alicia Silverstone, Michael Pitt, Justin Timberlake). Nie pomogło zręczne budowanie nastroju za pomocą tradycyjnej, ponurej thrillerowej estetyki chłodnych filtrów i przejmującej ścieżki dźwiękowej (zgadza się: „Gadowi” nie można odmówić styli i klimatu). Nie pomagają nieśmiałe próby pastiszu (te przeradzają się raczej w niepasującą do całości, zaskakująco mało błyskotliwą parodię) czy chęć uczynienia zakończenia mniej oczywistym i konwencjonalnym, rezygnacja z mocnego uderzenia, dramatycznego wyjawienia prawdy i prześledzenia samej zbrodni. Singer bardzo chciał zaproponować widzom coś ambitniejszego i inteligentnego, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafił czegoś takiego stworzyć. „Gad” nie jest filmem złym - i sporo robi naprawdę nieźle - ale odbiera odbiorcy to, co w obcowaniu z gatunkiem najistotniejsze: satysfakcję. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA