REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

Ten wyjątkowy film Netfliksa naprawdę mnie wzruszył, choć nie lubię melodramatów

Argentyński melodramat "Goyo" to produkcja, która nieoczekiwanie poruszyła moje najczulsze struny. Mimo że film wpadł na Netfliksa już w minionym tygodniu, nie udało mu się trafić do TOP-ki serwisu, dlatego apeluję: obejrzyjcie go, by nie zniknął w czeluściach netfliksowej biblioteki. Zasługuje na o wiele więcej uwagi.

09.07.2024
18:31
goyo recenzja netflix
REKLAMA

Muszę przyznać, że melodramaty to nie moja bajka i raczej staram się unikać produkcji z tego gatunku. Postanowiłam jednak nieco nagiąć tę regułę, kiedy podczas przeglądania nowości Netfliksa zatrzymałam się przy tytule "Goyo". Muszę przyznać, że szansa, którą dałam filmowi w reżyserii Marcosa Carnevale wcale nie była zmarnowana i dziwię się tylko, że jest o nim tak cicho - to produkcja wręcz stworzona pod TOP-kę Netfliksa. A dlaczego? Już tłumaczę.

REKLAMA

Goyo: recenzja filmu Netfliksa

Tytułowy Goyo (Nicolas Furtado) jest miłośnikiem sztuki, szczególnie Vincenta van Gogha, a swoje zamiłowanie do malarstwa przekuł w pracę - bohater jest bowiem przewodnikiem w Państwowym Muzeum Sztuk Pięknych w Buenos Aires, gdzie w najmniejszych szczegółach opowiada turystom o dziełach sztyki. Goyo to również osoba autystyczna, która w wyjątkowy dla siebie sposób postrzega świat i innych ludzi, a jego dni przebiegają zgodnie z ustaloną rutyną. Pewnego dnia życie mężczyzny diametralnie zmienia się za sprawą nagłego przypływu uczuć do koleżanki z pracy, Evy (Nancy Duplaa), która jest strażniczką w muzeum.

"Goyo"

Eva jest matką dwójki dziecki, która znajduje się w trudnym momencie swojego życia - wskutek problemów w małżeństwie podupadła nie tylko jej wiara w miłość, ale również w siebie samą. Kiedy Goyo w pokraczny dla niej sposób stara się wyrazić swoje emocje, kobieta początkowo czuje się nieswojo. Z biegiem czasu okazuje się, że nieoczekiwana bliskość między bohaterami pozwala im odkryć na nowo, jak to jest kochać i być szczerze kochanym. A to wyjątkowe uczucie było tak bardzo potrzebne im obojgu.

"Goyo" to nie jest opowieść, która autyzm potraktowała po łebkach. Marcos Carnevale w piękny, ale też brutalny sposób pokazał, z czym na codzień mierzą się osoby autystyczne. Owszem, główny bohater posiada imponującą wiedzę i dba o każdy najmniejszy detal, ale czuje również potrzebę liczenia każdego kolejnego stopnia w drodze do metra, jest wrażliwy na bodźce ze środowiska, niemal dusi się w pełnym ludzi metrze i jest szczery do bólu - nawet w sytuacjach, kiedy ta szczerość może budzić w kimś pewien dyskomfort. Goyo przejechał się ze mną na roller coasterze emocji, a przeważającą była ogromna sympatia do tego wyjątkowego bohatera, którego Nicolas Furtado zagrał bezbłędnie.

Film próbuje również odpowiedzieć na pytanie, które brzmi: jak traktować osoby z autyzmem? W produkcji mamy dwa obozy: jednym z nich jest rodzina bohatera, która w dużej mierze stara się chronić go przed całym światem, a drugim jest Eva, która uruchamia w mężczyźnie lawinę emocji i traktuje go jak człowieka, którego bodźce z zewnątrz tak bardzo nie dotykają. Z biegiem fabuły zdajemy sobie sprawę, że w tym wypadku trzeba znaleźć złoty środek, by nieszczęśliwy bohater nie został zamknięty pod kloszem.

"Goyo" nie jest produkcją, która narzuca widzom litość do przewodnika w muzeum, a wręcz przeciwnie - mimo że są momenty, kiedy nasze współczucie sięga zenitu, to właściwie widzimy go również oczami Evy, kiedy w kilku sytuacjach kobieta czuje się po prostu nieswojo i nienaturalnie. Czasem jest nawet zdrowo wkurzona, do czego również ma prawo. Te i inne fragmenty pokazują, że "Goyo" nie jest laurką dla osób z autyzmem i nie narzuca widzom konkretnych emocji - to produkcja, która podeszła do tego tematu w sposób różnorodny i bez faworyzowania którejkolwiek ze stron.

O produkcjach Netfliksa czytaj w Spider's Web:

REKLAMA

To, co na co chciałam zwrócić jeszcze uwagę, to wyjątkowe i artystyczne kadry, które cieszyły oko podczas seansu. W tej produkcji zadbano również o muzykę, która nadawała produkcji osobliwego klimatu. Zdarzały się oczywiście momenty nużące, podczas których obecność głównego bohatera nieco przytłaczała, ale to chyba właśnie o to reżyserowi chodziło - by pokazać autentyczność bez zbędnych ulepszaczy. "Goyo" to nieoczywista perełka w bibliotece Netfliksa - nie pozwólcie jej zginąć w tłumie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA