Zapytanie Lewandowskiego o żugajki podzieliło internet. Czy możemy trochę spuścić z tonu?
O dziennikarzu, który podczas konferencji prasowej zadał "kontrowersyjne" pytanie Robertowi Lewandowskiemu, mówiło się w kontekście bycia nieprofesjonalnym i reprezentowania niskiego poziomu dziennikarstwa. Obok grupy, która zaciekle broniła honoru polskiej piłki nożnej, pojawiły się także osoby, które przyklasnęły autorowi pytania o przynależność kapitana reprezentacji Polski do żugajek, czyli fanek Julii Żugaj. Ja należę do tej drugiej grupy, która przy okazji apeluje: wyjmijcie kije z sami wiecie czego.
Dwa dni temu miała miejsce konferencja prasowa przed meczem Polska-Estonia w ramach eliminacji do mistrzostw Europy 2024. W związku z wydarzeniem, na które czekają wierni kibice piłki nożnej, Michał Probierz oraz Robert Lewandowski odpowiadali na pytania dziennikarzy. Po niewywołującym zaskoczenia pierwszym pytaniu o formę piłkarza i jego podejście do zgrupowania, głos zabrał Wiktor Chrabąszcz z "Faktu", który nawiązał do spotkania Lewandowskiego z influencerką Julią Żugaj. Nie wiedział jeszcze wtedy, że będzie tym, który podzieli polskie społeczeństwo.
Lewandowski nie odpowiedział na pytanie o przynależność do żugajek. A szkoda
W pewnym momencie zawodnikowi FC Barcelony zostało zadane dość niecodzienne pytanie, które sprawiło, że piłkarz złapał się za głowę. Chodziło o Julię Żugaj, która wraz z grupą innych influencerów gościła niedawno na meczu Dumy Katalonii: "Robert, ostatnio twoja forma wyraźnie zwyżkuje. Chciałbym się zapytać, czy ma to jakiś związek ze spotkaniem z Julią Żugaj i czy po tym spotkaniu zostałeś żugajką?" - spytał dziennikarz. A wszyscy na sali zamarli, no bo jak wielkiemu Robertowi Lewandowskiemu można było zadać takie płytkie pytanie?
Z planu zgrupowania reprezentacji Polski, który podaje serwis TVP Sport, wynika, że w tym tygodniu będziemy świadkami aż... sześciu konferencji prasowych. Po co? Nie wiadomo. Bo ile można słuchać tych samych frazesów takich jak: "nie możemy lekceważyć Estonii", "wizja trenera jest dla nas najważniejsza" czy "liczymy, że podczas baraży wróci to, czego nam brakowało". Słyszymy ciągle te same odpowiedzi i równie dobrze tych konferencji mogłoby nie być. Albo można by odbębnić jedną i po prostu się rozejść.
Tymczasem pytanie o to, czy Robert Lewandowski jest żugajką, zmieniło kompletnie przebieg konferencji. Miało ono nieco wytrącić piłkarza z konwencji i wyrwać wszystkich obecnych z marazmu, co dziennikarzowi "Faktu" udało się wybitnie. I szkoda, że zawodnik FC Barcelony nie zdecydował się wówczas, by na nie odpowiedzieć. Do akcji wkroczył także szybko moderator dyskusji - pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów dzieci - chcąc uratować sytuację i nie pozwolić na "kompromitację" Roberta Lewandowskiego. I to też trochę zabawne, bo na miniaturce ostatniego materiału, który pojawił się na kanale Łączy nas piłka na YouTubie, widnieje napis: "Czy Lewy jest żugajką?".
Robert Lewandowski nie odrobił jednak lekcji i chyba zbytnio nie zwrócił uwagi na to, że wielu osobom spodobało się pytanie o przynależność do żugajek. No i zamiast wyjąć tego przysłowiowego kija i zażartować, to kapitan reprezentacji Polski odpowiedział: "To pytanie, powiem ci, poniżej pasa było". Szkoda, bo liczby pokazują, że ludzie nie chcą nadęcia - choć zapis transmisji z poniedziałkowej konferencji ma dwa razy więcej wyświetleń niż pozostałe materiały, wygląda na to, że była to tylko jednorazowa akcja. Można się rozejść.
O Julii Żugaj przeczytasz więcej na łamach Spider's Web: