REKLAMA

Julia Żugaj z Teamu X napisała książkę dla wiernych fanek. Chyba tylko one dobrze ją ocenią

Z trendu na czytanie książek wśród młodzieży postanowiła skorzystać Julia Żugaj, która dołożyła swoją cegiełkę do literatury young adult. "Tak miało być" to jej debiutancka powieść, która, mimo dobrych chęci, niestety pokazała, że influencerka powinna zostać w swoim naturalnym środowisku, czyli w internecie.

Julia Żugaj z Teamu X napisała książkę dla wiernych fanek. Chyba tylko one dobrze ją ocenią
REKLAMA

Julia Żugaj napisała książkę. Jej współautorem jest Przemek Corso, który ma już co prawda w swoim dorobku literackim kilka thrillerów i tytułów fantasy, jak "Serca twego chłód", "Czarcia stopka" czy "Honor złodzieja", jednak nie są one tak poczytne. Oczywistym więc było to, że to głównie influencerka będzie promować powieść swoim nazwiskiem, dlatego na wieść o tym, że była członkini Teamu X postanowiła zaistnieć w nowej branży, wśród jej młodych fanek zapanowało poruszenie. Widać to było szczególnie na Targach Książki w Krakowie, gdzie cały namiot specjalnie przygotowany dla influencerki był wypełniony niemal w całości. Fakt faktem - Julia na wydanie książki wybrała sobie moment idealny, bo to właśnie literatura young adult wypiera wszystkie inne gatunki, a to z tego względu, że wśród młodzieży zapanował trend na czytanie książek, o czym wspominałam przy okazji artykułu na temat tego, po jakie tytuły najchętniej sięgają Polacy.

Główną bohaterką powieści "Tak miało być", która ukazała się nakładem wydawnictwa SQN, jest 17-letnia Mia, która po rozwodzie rodziców przeprowadziła się do miejscowości Cape May w stanie New Jersey, gdzie mieszka wraz z mamą Nylą i ojczymem Benem. Pasją nastolatki, którą zaszczepił w niej jej ojciec Caden, jest baseball. W typowo amerykańskim sporcie osiąga wyśmienite wyniki, podobnie jak jej nowa przyjaciółka Sophie. Rówieśniczka Mii przeprowadziła się do Cape May z bratem Nicholasem dwa miesiące temu i choć na pozór wydaje się, że dziewczyny wiedzą o sobie już niemal wszystko, to okazuje się, że zarówno Sophie, jak i jej brat skrywają ogromną tajemnicę.

REKLAMA

Tak miało być - recenzja książki Julii Żugaj i Przemka Corso

Recenzowanie książek, które z założenia skierowane są do młodszych czytelników, nie zawsze jest proste - w dużej mierze trzeba brać pod uwagę to, kto jest ich targetem. W związku z tym, że na moje oko jest ona dla tych młodszych nastolatek, chciałabym poddać ocenie nie do końca samą historię, ale niespójności w fabule, w którą nie do końca chce się wierzyć (co jest zmorą wielu książek z gatunku young adult, gdzie przypadek goni przypadek).

Zanim przejdę do bardziej szczegółowych spostrzeżeń odnośnie fabuły, zacznę od tego, że książka Julii Żugaj jest infantylna. Widać to szczególnie w języku, sposobie prowadzenia dialogów czy informowaniu czytelników o rzeczach oczywistych (jak na przykład to, że skrót od imienia Benjamin to Ben). Bardzo prymitywne są również przeskoki w rozmowie, które są nienaturalne i służą jedynie temu, by sztucznie pchnąć historię dalej. Infantylne są również zachowania samych bohaterów, na co wpływa mniej lub bardziej niejasna fabuła.

Bo kiedy wszystko wskazuje na to, że czytelnik ma do czynienia z 13-letnią dziewczynką, okazuje się, że bohaterka jest niemal pełnoletnia.

I to wynika po trosze z błędu fabularnego, bo informacja o tym, ile Mia ma lat, podana jest dopiero pod koniec pierwszego rozdziału. Mimo że wcześniej rzeczywiście pojawia się wzmianka o tym, że dziewczyna uczy się w liceum, śledząc jej poczynania, nie powiedziałabym, że główna bohaterka to prawie pełnoletnia kobieta. Mia jest poza tym bohaterką naiwną. Jest miła, śliczna i zdolna, ale wciąż naiwna. Jej mocny charakter objawia się jedynie podczas gry w baseball oraz na ostatnich stronach książki. Podobnie postępuje jej przyjaciółka Sophie, która w mojej wyobraźni jest góra 14-letnią dziewczynką, a nie rówieśniczką Mii.

Więcej recenzji książek z gatunku young adult przeczytasz w serwisie Spider's Web:

Warto wspomnieć także o innych bohaterach książki, których generalnie jest w literaturze na pęczki. Nyla, mama Mii, jest piękną, choć nieco chaotyczną kobietą. Z kolei jej partner Ben jest typowym ojczymem, który z początku nie zaskarbił sobie sympatii przybranej córki (co notabene trudno też wyłapać na początku książki). Babcia Sophie i Nicholasa ma polskie korzenie, gotuje żurek i jest do rany przyłóż, a sam Nicholas - chyba nie muszę dokładnie przedstawiać tego, jak atrakcyjna, tajemnicza i pociągająca była jedna z głównych postaci.

REKLAMA

I nieważne, jak prawdziwi byliby bohaterowie - jeśli podejmują nielogiczne decyzje, to nie da się w nich uwierzyć.

W związku z tym, że książka ma mniej niż 300 stron (dodam, że od tego należy odjąć także puste strony, która autorka przeznaczyła na nazwy części i rodziałów), historia musi się w miarę szybko rozkręcić. A w "Tak miało być" gna ona tak szybko, że rozwój relacji jest nie do uwierzenia. Już od początku książki na jaw wychodzą skrywane tajemnice, które są tłumaczone dosyć nieudolnie i dziecinnie. Ofiarami infantylizmu padają nie tylko młodzi bohaterowie, ale również dorośli - ich zachowanie jest tak przedziwne, że wyobrażam sobie ich jako dzieci, które usiłują być poważne. A to wychodzi przede wszystkim na sam koniec naprędce zamkniętej powieści.

Nie będę kłamać - nie spodziewałam się petardy i sceptycznie usiadłam do lektury książki Julii Żugaj i Przemka Corso. Moje przypuszczenia sprawdziły się niemal w pełni, mianowicie: "Tak miało być" to nie jest książka dla młodzieży. To książka dla fanek Julii Żugaj, które będą w stanie wybaczyć swojej idolce wszelkie niedociągnięcia, nijaką historię i bohaterów, którzy wystąpili na kartach tysiąca innych powieści. "Tak miało być" sprawia wrażenie napisanej naprędce plątaniny zdań, która ma dołączyć do listy osiągnięć Julii Żugaj. Wielka szkoda, że nic więcej za tym nie idzie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA