REKLAMA

Metallica deklaruje: nasza dyskografia pozostanie na wszystkich usługach muzycznych

Metallica, mimo upływu lat, nadal jest niesłusznie kojarzona jako zespół wrogi Internetowi. Teraz, gdy w końcu stała się prawnym właścicielem swojej twórczości, sukcesywnie uwalnia swoją muzykę. W tym do serwisów streamingowych.

Metallica zagra koncert w Polsce
REKLAMA
REKLAMA

Metallica dopiero od niedawna ma prawa do swojej muzyki i może sama nią dysponować. Wcześniej ich dyskografia należała do wytwórni, w których została wydana i dopiero dzięki niedawnym wysiłkom zespołu – i powołanej przez niego własnej wytwórni Blackened Recordings – Metallica w końcu może dysponować swoją twórczością wedle własnego widzimisię.

Jak tłumaczy Lars Ulrich – lider i perkusista zespołu – w wywiadzie dla WJRR 101.1, zarządzanie własną wytwórnią to mnóstwo dodatkowej pracy. Ale takiej, która przynosi ulgę. Zespół nie musi już realizować cudzych celów, nie ma nadzorującego go PR-owca na głowie, może traktować fanów tak, jak chce i nie musi realizować założonych celów sprzedażowych.

Odzyskanie należącej do zespołu muzyki potrwało raptem dwie dekady.

Jak opowiada Ulrich, zespół zaczął zdawać sobie sprawę z braku kontroli nad swoją twórczością już w połowie lat dziewięćdziesiątych. Przy czym nie jest jasne, co dokładnie było problemem, bo jak kilkukrotnie w wywiadzie zaznacza perkusista, nie ma wrogów wśród wydawców, a głównie przyjaciół.

Blackened Reckordings jest jednak – z konieczności – prawdziwą firmą, zatrudniającą sporo osób. Zarządzaniem nadal zajmuje się zespół, choć jak można domniemywać, zapewne zatrudnił też odpowiednich doradców biznesowych.

"Napster był naszym wrogiem, nie Internet"

W epoce, w której nawet Apple się ugiął i uzupełnił sklep iTunes usługą Apple Music, nie sposób nie wrócić do czasów Napstera i wielkiego zamieszania, które wywołała Metallica. Napster był usługą P2P do niekontrolowanej (w tym nielegalnej) wymiany muzyki. Metallica doprowadziła do jego zamknięcia, co utożsamiane było z chciwością zespołu.

Ulrich wielokrotnie podkreślał, że nie chodziło tu o darmową wymianę plików, a o brak kontroli nad tym, co się z nimi działo. Został sprowokowany po tym, jak w Napsterze rozprzestrzeniła się wersja demo piosenki I Disappear. Wersja nieukończona, której nikt miał nigdy nie poznać i która została skrytykowana w mediach.

Za darmo, dla wszystkich, ale pod kontrolą. Czyli Metallica w Internecie.

REKLAMA

Ulrich zaznacza, że nie ma już żadnej umowy na wyłączność ze Spotify i Apple. Pełna dyskografia zespołu jest i pozostanie darmowa na wszystkich usługach muzycznych, w tym tych mniejszych, które nawiążą formalną współpracę z Blackened Recordings. Czym to się różni od Napstera, poza faktem, że zespół dostaje pieniądze od usługodawców za każde odtworzenie jego piosenki?

Perkusista ponownie zaznacza: kontrola. Usługi strumieniujące pozwalają dotrzeć do szerokiej publiczności, tak jak pozwalał na to Napster, ale oferując ją w takiej formie, w jakiej zespół sobie tego życzy. – Jesteśmy maniakami kontroli – śmieje się Ulrich. Trudno brać to pod wątpliwość, skoro by ją zyskać zespół wyłożył własne pieniądze na wykupienie się od wszystkich wytwórni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA