"Renfield" mógł pomóc Nicolasowi Cage'owi w powrocie na hollywoodzkie salony. Niezbyt jednak przypadł krytykom do gustu. Co gorsza, w parze z letnimi recenzjami poszedł brak zainteresowania publiczności. Film na całym świecie zarobił bowiem grosze.
Oscar za rolę w "Zostawić Las Vegas" jest dzisiaj tylko przebrzmiałym symbolem dawnej chwały Nicolasa Cage'a, który w latach 90. był wielką, hollywoodzką gwiazdą. Los jednak chciał, że bijący od niego blask stopniowo przygasał. Został zepchnięty - poniekąd na własne życzenie - do niszy i teraz kojarzy się przede wszystkim z występami w b-klasówkach. Nie poddaje się jednak i próbuje wrócić na szczyt.
Ostatnio Nicolas Cage przeżywa swoisty renesans swojej popularności. Kolejni widzowie zakochują się w jego aktorskich szarżach, dlatego doczekał się nawet hołdu dla własnego kunsztu pod postacią "Nieznośnego ciężaru wielkiego talentu". I wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Zaraz upomni się o niego Hollywood. Tak też się stało. Niby ostrożnie, a jednak z przytupem. Wytwórnia Universal powierzyła mu bowiem rolę w "Renfieldzie". Nie główną. Lepszą.
Czytaj także:
Renfield - film z Nicolasem Cage'em porażką w box office'ie
"Renfield" opowiada historię tytułowego sługi Draculi, który chce uniezależnić się od swojego pana. Robi to w rytm odjechanych scen akcji, podlanych sosem z gęstego gore. W główną rolę wciela się Nicholas Hoult, a Nicolas Cage partneruje mu jako wspomniany Książę Ciemności. Tak! Koncept tego filmu to po prostu mokry sen wszystkich fanów gwiazdora. Aktor gra Draculę, a twórcy kilkukrotnie spuszczają go ze smyczy, pozwalając szaleć na ekranie.
Nicolas Cage nie przekonał jednak do siebie krytyków, którzy na "Renfielda" zareagowali bez przekonania. Trochę ich grzeje, ale też ziębi. Stąd wzięło się niecałe 60 proc. pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes. Jak się jednak okazuje, fani przyjęli film jeszcze gorzej. Już po weekendzie otwarcia możemy mówić, że mamy do czynienia z klapą finansową.
Budżet "Renfielda" wynosił jakieś 65 mln dolarów (+koszty marketingu). To więcej niż kilka filmów z Nicolasem Cage'em z ostatnich lat razem wziętych. Nic to jednak nie dało, bo w weekend otwarcia produkcja w Stanach Zjednoczonych zarobiła niecałe osiem mln dolarów. Na pozostałych rynkach było jeszcze gorzej - nieco ponad 2 mln. Razem daje to około 10 mln. Aua!
Taki wynik zaskakuje, bo przecież pierwsze reakcje na wieść, że Nicolas Cage zagra Draculę, były nad wyraz entuzjastyczne. Wyglądało, jakby każdy chciał go w tej roli zobaczyć. Zwiastun na YouTube bił rekordy popularności. I co? Nie pykło. Cóż, jeśli sytuacja w nadchodzących tygodniach diametralnie się nie zmieni (a szanse na to są nikłe), powrót aktora na hollywoodzki świecznik zostanie mocno odroczony.