REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Oczekiwaliśmy rozpierduchy, a tu Nicolas Cage jest niczym Jezus. Oceniamy „Świnię”

W „Świni” słowa ranią głębiej niż nóż, a dania są bardziej zabójcze niż karabiny. Zamiast widowiskowej akcji, mamy wykwintne potrawy. I ta zmiana anturażu zdaje się działać na Nicolasa Cage'a kojąco.

19.08.2021
19:37
świnia nicolas cage recenzja pig premiera vod
REKLAMA

W pierwszych scenach produkcji poczujemy zapach lasu. Mech skąpany poranną rosą i żywica drzew sprawią, że poczujemy się zrelaksowani. Ten spokój za chwilę zostanie zaburzony i będzie miłym wspomnieniem, gdy wjedziemy w gwar wielkiego miasta, a mrok i ciemne zaułki Portland pochłonią nas niczym w najlepszych filmach noir. Twórcy do samego końca dbają, aby „Świnia” była kinem sensualnym, nastawionym na pobudzenie zmysłów widza. Na względzie szczególnie leżą im nasze kubki smakowe i robią wszystko, żebyśmy mogli zakosztować omawianych i prezentowanych dań.

REKLAMA

Zawiodą się wszyscy ci, którzy po zwiastunie oczekiwali filmu w stylu „Johna Wicka”. Z Baba Yagą z karabinem Robina Felda łączy jedynie legenda, jaka wokół niego narosła. Wystarczy jego nazwisko, aby załatwić rezerwację w najbardziej obleganej knajpie w mieście, bo nie zabijał ludzi, tylko serwował im najlepsze dania w Oregonie. Teraz z pomocą wiernej świni zbiera trufle. Ktoś jednak postanowił porwać mu współpracownicę, przez co wyrusza na jej poszukiwania. Nietrudno sobie wyobrazić, jak twardymi pięściami i nabitym shotgunem wymierza sprawiedliwość i brnie po trupach do celu. Nawet na to liczymy, kiedy raz po raz ktoś go pobije. On jednak nastawia tylko drugi policzek. Nie tego spodziewalibyśmy się po wcielającym się w głównego bohatera Nicolasie Cage'u. Michael Sarnoski doskonale zdaje sobie z tego sprawę i cały czas igra z naszymi oczekiwaniami.

Przez problemy z urzędem skarbowym i granie w każdej B-klasówce jaka mu się napatoczyła, Cage przyzwyczaił nas do ekranowych ekscesów.

Kolejne filmy z jego udziałem, oglądaliśmy, aby zobaczyć, jak szaleje na ekranie. Niezależnie od jakości danej produkcji zwykle dostarczał nam, czego potrzebowaliśmy. Ostatnio nawet zaczął bawić się swoim wizerunkiem, przypominając, jak świetnym jest aktorem. Nie można zapomnieć jego krzyków i wariacji z butelką w ręce w „Mandy”, czy w wyegzaltowanego popadania w szaleństwo w „Kolorze z przestworzy”. Tutaj jest zupełnie inny. Spokojny, skupiony i stonowany, jakby chciał zerwać ze swoim emploi.

Stoickim spokojem Robin kontrastuje z resztą postaci, a w szczególności z podążającym za nim niczym uczeń, ekstrawertycznym Amirem, który zadaje zdecydowanie za dużo pytań. Bohater wydaje się przez to wyjęty z zupełnie innej bajki i staje się kimś na kształt figury Chrystusowej. Jest skłócony ze światem i próbuje sprowadzić go na właściwe tory. Tu dawnemu pracownikowi przypomni o jego marzeniach, a tam obdarzy dzieciaka mądrością na temat persymony. Doskonale pamięta każdy posiłek, jaki przygotował i każdego, kogo obsługiwał. Swoimi słowami potrafi doprowadzić człowieka do łez, równie skutecznie co przygotowanymi przez siebie daniami.

W „Świni” nie brakuje atrakcji, bo przyjdzie nam chociażby wejść do kucharskiego Fight Clubu.

Michael Sarnoski skrupulatnie tworzy hipnotyzujący świat przedstawiony i prezentuje jego mitologią. Serwuje nam w ten sposób gastronomiczne kino sensacyjne. Tak jak w „9 1/2 tygodnia” jedzenie było nośnikiem erotyki, tutaj staje się ekwiwalentem widowiskowej akcji. Rozmowy o potrawach zastępują strzelaniny, zamiast walk wręcz mamy porady kucharskie, a odpowiednikiem pościgów są zbliżenia na wykwintne dania. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, finał dostarcza tyle samo emocji, co końcowa rozróba w „Nikim”.

Będziecie w błędzie, jeśli uznacie, że z wymienionych w tym tekście składników, nie da się upichcić wciągającego kina. Chociaż „Świnia” wydaje się eksperymentem i filmowym żartem, potrafi widza pozytywnie zaskoczyć. Twórcy snują swoją opowieść wyrafinowanym językiem gatunkowym, dzięki czemu zamiast cierpkiego suchara, dostajemy najlepszej jakości kawior.

„Świnię” obejrzycie na platformach Premiery Canal+, Cineman i Rakuten.

REKLAMA



REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA