Kolonizacja kosmosu już się zaczęła. Biograf Elona Muska odpowiada na pytanie, czy niebo jest na sprzedaż?
Choć nie widać tego na pierwszy rzut oka, ziemska orbita stała się nowym polem walki. Jednak nie militarnej, a biznesowej. „Niebo na sprzedaż. Wizjonerzy, którzy ruszyli na podbój kosmosu” to potężny reportaż, z którego dowiecie się, jaki jest obecny stan gry o przestrzeń kosmiczną, a także, kim są nowi Kolumbowie i Magellanowie.

Historia podboju kosmosu zaczyna się od niemieckich rakiet i sowieckiej satelity, ale marzenie o gwiazdach wydaje się równie stare, co ludzka cywilizacja. Przeglądając najstarsze mity i łatwo można odnaleźć w nich pierwotną ciekawość, która, choć nie mogła zostać zaspokojona przez stulecia, przetrwała do dzisiaj i cały czas jest motorem do tego, aby sięgać daleko poza ziemską orbitę.
Za właściwy początek eksploracji kosmosu uznaje się wystrzelenie pocisku V-2 w 1944 r. III Rzeszę napędzała wojna, Stany Zjednoczone i Rosję motywowało napięcie między dwoma wrogimi blokami. W końcu reaganowski program nazywany „gwiezdnymi wojnami” powstał jako chęć stworzenia skutecznej obrony przeciwrakietowej. Gdy Związek Radziecki upadł, wydawało się, że kosmiczny wyścig dobiegł końca, choć tak naprawdę nikt nie dotarł do mety. To nie do końca prawda, bo bieg okazał się sztafetą, a pałeczkę od Stanów Zjednoczonych przejęły prywatne firmy, a międzynarodowy konflikt zastąpiła chęć zysku i… pogoń za marzeniami.
Ashlee Vance i jego książka „Niebo na sprzedaż”
Dziennikarz znany między innymi z głośnej biografii Elona Muska („Elon Musk. Biografia twórcy PayPala, Tesli i SpaceX”) zebrał i opowiedział historie kilku firm, które zdecydowały się na własną rękę podbić przestrzeń kosmiczną. I nie są to historie, jak z mrocznych scenariuszy science fiction, w których korporacje zaludniają planety za pomocą przerażonych kolonistów. Bliżej im raczej do opowieści z Doliny Krzemowej o wielkich marzycielach, którzy śnili nie tylko o pieniądzach, ale też o zmienianiu świata, wierząc, że zmienią go na lepsze.
„Niebo na sprzedaż. Wizjonerzy, którzy ruszyli na podbój kosmosu” to reportaż skupiający się na 4 firmach (Planet Labs, Rocket Lab, Astra i Firefly), które, zachęcone sukcesami Elona Muska i jego SpaceX, próbowały własnych sił w wynoszeniu człowieka i jego dzieł na lub poza ziemską orbitę. Vance rysuje profile tych firm, pisze biografie ich założycieli i dokładnie opisuje, skąd brały się pomysły, technologie i jak te niewielkie początkowo startupy stały się istotnymi graczami w kosmicznym wyścigu. Vance wykonał tu kawał świetnej roboty. Nie tylko rozmawiał ze swoimi bohaterami, ale też odwiedzał ich miejsca pracy, obserwował przełomowe momenty i cóż, czasem udzielał mu się zapał ludzi, którzy wierzą, że to, co robią, zmieni świat.
Brawurowe opowieści o ekscentrycznych geniuszach nie przysłaniają jednak najważniejszego pytania, jakie stawia książka: czy niebo rzeczywiście jest na sprzedaż? Vance odpowiada na to pytanie twierdząco, a nad całą jego książką wisi widmo strachu przed prywatyzacją przestrzeni kosmicznej.
Miłe złego początki
To w ogóle jeden z najciekawszych momentów reportażu, kiedy historie podszyte pasją i marzeniami okazują się być wstępem do rewolucyjnej zmiany, którą często nazywamy „kolonizacją kosmosu”, zapominając, że akcent powinien padać na pierwsze słowo tego zwrotu.
Na przykład opowiadając o firmie Planet Labs, autor opisuje Chrisa Boshuizena i Williama Marshalla, twórców firmy jako „kosmicznych hipisów”. Ich pomysł był prosty. Wymyślili, że zamiast wyrzucać w kosmos wielkie maszyny, lepiej wystrzelić sieć małych, zwinnych satelitów, które – dzięki temu, że są tak liczne – będą mogły robić bardzo precyzyjne zdjęcia całego globu. Wierzyli bowiem, że ich technologia ułatwi pomiary, na przykład pozwoli na monitorować stan lasów deszczowych, sprawdzać, gdzie szaleje wojna, badać zawartość metanu i dwutlenku węgla w atmosferze. I dopięli swego. Wykonane ludzką ręką satelity robią tysiące zdjęć i pozwalają ludzkości spojrzeć na Ziemię z zupełnie innej, szerszej perspektywy.
Tyle tylko, że Planet Labs i jego twórcy pokazali, jak zdobywać nowe lądy, a ich śladem ruszyli inni. Obecnie wokół ziemi orbituje około 8 tys. satelitów. Nie wszystkie obiekty są aktywne, część z nich robi zdjęcia, inne służą do komunikacji czy badań. Vance jednak zauważa, że „na niskiej orbicie okołoziemskiej otworzył się właśnie rynek nieruchomości o niewyobrażalnym i wciąż niewykorzystanym potencjale”. I jasne jest, że i Planet Labs, i Elon Musk ze swoimi Starlinkami będę mieli tam gigantyczną konkurencję, bo przecież swoje plany zalania orbity satelitami ogłaszają najwięksi – w tym Jeff Bezos szef Amazona.
Kolonizacja kosmosu – stan gry
„Niebo na sprzedaż” to książka, która brawurowo łączy światy. Jest przygodowa niczym opowieści o pierwszych wyprawach za ocean i motywująca niczym historie pisane przez emerytowanego CEO globalnej korporacji, która miała powstać z mieszanki szczęścia i ciężkiej pracy. A jednocześnie to ostrzeżenie przed światem, który nadchodzi, przed poszerzeniem pola kapitalistycznej gry, w której nagroda za zwycięstwo może przekraczać wyobraźnię futurystów.
Vance, opowiadając o swoich bohaterach, cały czas zerka wstecz. Pokazuje, że państwa narodowe, w tym zwłaszcza Stany Zjednoczone, pozwoliły wypchnąć się z wyścigu. A przecież to one zaczynały ten bieg. „Niebo na sprzedaż” wyłapuje te momenty, te miejsca i tych ludzi, którzy przez ostatnie lata oddali pole prywatnym firmom. Vance tłumaczy, dlaczego tak się stało. Mówi wprost, że politycy i urzędnicy mogą sprawować jako taką kontrolę nad rakietami i satelitami, ale ich władza w zasadzie kończy się, gdy maszyny te trafiają na orbitę.
Przyszłość nie rysuje się może w ciemnych barwach, bo trudno powiedzieć, co konkretnie przyniesie. Jedno jest pewne – choć podbój kosmosu zaczął się dawno temu, to teraz wchodzi w swoją najintensywniejszą fazę. Fazę, od której będzie zależało, kto znajdzie swoje miejsce na niebie, a kto będzie tęsknie patrzył na nie z ziemi.
Książkę wydało wydawnictwo Znak Horyzont, a przetłumaczył ją Mateusz Borowski.
Książka do kupienia u wydawcy pod tym adresem.
Więcej o podboju kosmosu przeczytasz na łamach Spider's Web: