REKLAMA

To nie jest leniwa parodia slasherów. Oceniamy "Slotherhouse: Leniwa śmierć" ze Splat!FilmFest

Wiedzieliście, że leniwce mogą uprawiać seks nawet przez 42 godziny? Nie? A mogą! Ale to wiedza bezużyteczna, która nijak ma się do recenzowanego tu filmu. Leniwiec Alfa ze "Slotherhouse: Leniwej śmierci" nie jest zboczeńcem z memów, a żądnym krwi mordercą.

slotherhouse leniwiec horror recenzja
REKLAMA

Problem z filmami opartymi na idiotycznych konceptach zazwyczaj jest taki, że ich twórcy nie rozumieją, na czym polega idea złego kina. Obiecują jazdę bez trzymanki, a podczas seansu każą zapiąć pasy bezpieczeństwa. Złe z samego swego założenia kino próbują robić dobrze i zamiast na gatunkowych atrakcjach, skupiają się na rozwijaniu portretów psychologicznych swoich kliszowatych bohaterów. "Slotherhouse: Leniwa śmierć" nie jest jednym z tych przypadków.

To film, który śmieje się w twarz tym wszystkim elevated horrors o przepracowywaniu kolejnych traum i ludzkiej niedoli. Nie no, oczywiście: opiera się na metaforze. Leniwiec zabijający amerykańskie studentki to aż nazbyt czytelne ostrzeżenie przed kupowaniem (a przede wszystkim kradzieżą) egzotycznych zwierząt. Jakby tego było mało, produkcja próbuje nam też powiedzieć, żebyśmy nie pogubili się w pogoni za popularnością. Głębokie to, jak kałuża, ale scenarzysta Bradley Fowler i reżyser Matthew Goodhue nie próbują nas w niej utopić. Nie potrafią nawet przemawiać do nas z kamienną twarzą.

Więcej o nowych horrorach poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Slotherhouse - recenzja horroru z morderczym leniwcem

Na łamach Forbesa, Fowler przyznawał, że pomysł na film narodził się, gdy próbował wymyślić najgłupszą możliwą fabułę. Akcja rozgrywa się więc w jednej z ulubionych scenerii twórców slasherów - na kampusie studenckim, a dokładniej w domu żeńskiego bractwa. Zbliżają się wybory na jego prezeskę. Wredna Brianna chce rządzić trzecią kadencję z rzędu, a miła z natury Emily zamierza ją zastąpić. To właśnie ta druga pragnąc zyskać na popularności, wchodzi w posiadanie leniwca. Uroczy pupil okazuje się jednak mieć usposobienie laleczki Chucky.

Slotherhouse: Leniwa śmierć - horror - co obejrzeć?
REKLAMA

Alfa zyskuje tu typowo ludzkie zdolności. Potrafi dosypywać tabletki do drinków, dusić poduszką, a nade wszystko prowadzić samochód i całkiem skutecznie prowadzić profil w mediach społecznościowych. Zmieniając postać psychopatycznego mordercy w masce na słodkiego leniwca, twórcy wpuszczają nas do całej dżungli nawiązań do klasyki. Nie tylko slasherów, ale kina ogólnie, bo "Ojciec chrzestny" i "Kill Bill" stają się równie ważnymi punktami odniesienia, co "Halloween" i "Koszmar z ulicy Wiązów". Goodhue ostrzy w ten sposób parodystyczny pazur, nabijając się i jednocześnie wyznając swoją miłość do wyświechtanych klisz.

"Slotherhouse: Leniwa śmierć" pochodzi z tej samej rasy, co "Zabójcze ryjówki" czy "Czarna owca". To nic ponad sumę swych składowych. Fabuła sprowadza się do poszukiwania pretekstów, aby serwować nam coraz bardziej odjechane sceny z udziałem leniwca. Głupie to, ale słuszne, bo film charakteryzuje wysoki poziom samoświadomości. Nie wykorzystuje całego swojego potencjału i za dużo w nim "Wrednych dziewczyn", a za mało "Slumber Party Massacre". To wciąż jednak odmóżdżająca rozrywka, która nie próbuje udawać czegoś, czym nie jest. Nie ma nam nic do powiedzenia, więc tylko się łasi. I robi to tak skutecznie, że aż chce się z nią pobawić.

"Slotherhouse: Leniwą śmierć" obejrzałem w ramach trwającej właśnie 9. edycji Splat!FilmFest. Film trafi do regularniej dystrybucji w piątek 27 października.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA