REKLAMA

"Gęsia skórka" to sporo komedii i odrobina horroru. Idealny serial na weekend

Pewnie część z czytelników pamięta jeszcze serial telewizyjny „Gęsia skórka” emitowany u nas Fox Kids i tę właśnie cześć musze rozczarować. Najnowsza produkcja Disney+ to już nie to samo, co wcale nie oznacza, że jest źle. To niezły młodzieżowy horror z elementami naprawdę zabawnej komedii.

gesia skorka
REKLAMA

„Gęsia skórka” zabiera nas do małego poprzemysłowego miasteczka gdzieś w USA. Już od pierwszej sceny wiadomo, że fabuła będzie związana z grzechami przeszłości, które w typowych horrorowych opowieściach w końcu zawsze wychodzą na wierzch.

REKLAMA

Młody chłopak, Harold Biddle, gdzieś w latach 90., tragicznie ginie w swoim domu, a jego śmierci towarzyszą dziwne zdarzenia. Wiele lat później grupka uczniów włamuje się do jego dawnego domu, aby zorganizować imprezę i od tej pory w miasteczku zaczynają dziać się rzeczy dziwne, straszne i dość zabawne.

„Gęsia skórka”, czyli „Goosebumps” w nowej wersji.

Gęsia skórka

Ojcem i „Gęsiej skórki” jest R. L. Stine popularny amerykański pisarz, czasem nazywany „Sephenem Kingiem literatury dla dzieci”. Autor znany jest z popularnej i bardzo licznej serii „Goosebumps”, czyli krótkich powieści młodzieżowych z dreszczykiem. Jego książki wielokrotnie przenoszone były na mały i wielki ekran. W Polsce sporą popularnością cieszyła się „Gęsia skórka” z 1995 roku, czyli serial w formie antologii, w którym w każdym z odcinków przedstawiano inną przerażającą sprawę.

Najnowsza produkcja, która niedawno pojawiła się na Disney+, jest jednak o tyle wyjątkowym serialem, że adaptuje wiele motywów twórczości Stine’a. Główny wątek kręci się w pobliżu tajemnicy śmierci wspomnianego nastolatka, ale w niemal każdym odcinku jeden z bohaterów musi skonfrontować się z innym złem z książek autora. Widzowie najntisowej „Gęsiej skórki”, którzy książek nie czytali, znajdą tu wiele historii opowiedzianych na nowo, w bardziej współczesnej wersji. Choć trzeba też przyznać, że jest tu znacznie mniej grozy.

Nowe „Goosebumps” miksuje ze sobą konwencję klasycznej opowieści o licealnej młodzieży i historii z dreszczykiem. Nie spodziewajcie się jednak mrocznego horroru. Ten serial to raczej opowieść przygodowa z wątkami inicjacyjnymi, raczej tylko przyprószona elementami mrocznymi koncepcjami. Bardzo podoba mi się jednak, jak elegancko ten serial się rozwija. Początkowe odcinki sugerują, że jest on raczej powierzchowny i że jedynie prześlizguje się po tematach i osobistych wątkach bohaterów. Na szczęście z czasem, gdy już złapie się jego rytm, to wszystko zaczyna do siebie pasować.

To typowa, urocza produkcja na jesienny wieczór.

Ma w sobie odrobinę mroku, ale też bardzo dużo ciepła i niewymuszonego uroczego humoru. Zwłaszcza w scenach z Justinem Longiem, który wciela się tu nauczyciela angielskiego opanowanego przez pewnego złego ducha.

Więcej o horrorach poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

„Goosebumps” to urocza, dość sentymentalna podróż do znanych wątków i opowieści i choćby z tego powodu warto ją odbyć. Choć od czasu do czasu trzeszczy tu aktorstwo i fabuła wydaje się mocno pretekstowa, to powrót „Gęsiej skórki” i R. L. Sine’a w tak ciepłym i niezobowiązującym wydaniu to jest coś, czego potrzebowałem. I być może wy też.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA