O filmowej adaptacji "The Stand" ("Bastion") Stephena Kinga wciąż wiemy bardzo mało. Poza tym, że Josh Boone pod dachem Warner Bros. ma kręcić film, nie wypłynęły żadne wartościowe informacje. Dzięki wczorajszemu podcastowi Kevina Smitha ("Hollywod Babble-On"), na "The Stand" padło trochę światła, które całkiem sporo mówi nam o projekcie Boone'a.
Z rozmowy Smitha z Boonem dowiadujemy się, że gdy reżyser (i scenarzysta w jednym) dostał pierwsze szkice adaptacji "The Stand" odrzucił je twierdząc, że te pasują raczej do wakacyjnego blockbustera. Koncepcja Bonne'a zakładała stworzenie rozległej sieci powiązań między bohaterami i ich problemami oraz walkę między dobrem i złem w postapokaliptycznej Ameryce. Bohaterowie mieli dokonywać wyborów, które decydowałyby o losie ludzkości.
Reżyser chciał do "The Stand" zaangażować aktorów z górnej półki i zrobić film (z budzetem 87 mln dolarów), który trwałby trzy godziny. Boone nad scenariuszem pracował przez pięć miesięcy i podobno jego dzieło podobało się wszystkim, wliczając w to Stephena Kinga. Trzeba przyznać, że budżet 87 mln dolarów jest naprawdę dobrą nowiną, biorąc pod uwagę, że mówimy o horrorze. Jednak dla Warner Bros. to było za mało, wytwórnia chce wrzucić w projekt jeszcze więcej pieniędzy, aby film został hitem także poza USA. Co więcej, "The Stand" z trzygodzinnego pojedynczego filmu ma stać się czteroczęściową opowieścią.
Może i WB chodzi wyłącznie o zarobienie jak największej ilości pieniędzy, ale to w sumie nieważne. Jeżeli Boone będzie miał możliwość dysponowania jeszcze większymi pieniędzmi i rozszerzeniem scenariusza tak, aby ten jak najwierniej oddawał treść książki, to jestem jak najbardziej za. Nie znamy jeszcze daty premiery filmu, ale biorąc pod uwagę fakt, że zdjęcia zaczynają się na przyszłą wiosnę, możemy spodziewać się jej gdzieś w okolicach końcówki 2016 roku.