REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

„Wymyślne przypadki Dicka Turpina” od Apple’a są absurdalne, nieprzewidywalne i wspaniałe

„Wymyślne przypadki Dicka Turpina” od Apple TV+ to serial, który wymaga potężnej odporności na absurd. Każdy epizod jest bowiem nieustającym pasmem niedorzeczności, które niektórych mogą wyprowadzić z równowagi, a innych pochłonąć bez reszty. Wygląda na to, że dołączyłem do tych drugich.

16.03.2024
16:09
wymyślne przypadki dicka turpina apple tv plus recenzja opinie serial
REKLAMA

Polski tytuł serialu „Wymyślne przypadki Dicka Turpina” jest w porządku, ale może sugerować opowieść historyczną, w przeciwieństwie do oryginalnego „The Completely Made-Up Adventures of Dick Turpin”, co oznacza „całkowicie wymyślone przygody”. A tym właśnie jest brytyjska produkcja komediowa zrealizowana przez Big Talk Studios: to fikcyjna opowieść o życiu Dicka Turpina, rozbójnika, który żył naprawdę.

Powieszony w 1739 r. Turpin był najbardziej osławionym bandytą XVIII w. - na życie „zarabiał” przede wszystkim kłusownictwem i kradzieżą zwierząt, jednak był też przy okazji szmuglerem, włamywaczem i zabójcą. Poszczególne elementy jego biografii rzeczywiście możemy znaleźć w stworzonej przez Claire Downes, Iana Jarvisa i Stuarta Lane’a serii (jak na przykład fakt zastrzelenia Toma Kinga czy posiadanie ojca rzeźnika), jednak serialowa opowieść jest w zdecydowanej większości wymysłem scenarzystów (i nie mam na myśli wyłącznie licznych fantastycznych elementów). Skupia się ona właśnie na życiu Turpina - pokazuje, jak stał się przywódcą gangu z Essex i śledzi jego dążenia do przejęcia tytułu największego rozbójnika w Anglii oraz brawurową ucieczkę przed łowcą złodziei: Jonathanem Wildem.

Czytaj więcej o serialowych nowościach na Spider's Web:

REKLAMA

Wymyślne przypadki Dicka Turpina - opinia o serialu Apple TV+

Nie lubię pisać o filmach czy serialach, że są propozycją „nie dla każdego” - ten niefortunny zwrot z jakiegoś powodu stał się recenzencką kliszą, choć przecież w gruncie rzeczy chyba żaden tekst kultury nie jest dziełem „dla każdego”. Nawet bardziej uniwersalne opowieści mają bowiem target, do którego trafią bardziej, niż do innej grupy odbiorców. Możemy się jednak zgodzić, że istnieją projekty bardziej przystępne od innych. Wydaje mi się, że „Dick Turpin” jest przykładem serialu, od którego może odbić się spora grupa widzów - należy on bowiem do tych tytułów, które z absurdu uczyniły swój fundament. Nie jest on tu w żaden sposób dawkowany, nie służy jako sporadyczne urozmaicenie. Przeciwnie, to prawdziwy festiwal nonsensownych dialogów, które potrafią - naprzemian - głęboko rozbawić i równie głęboko poirytować.

Mnie to pasuje. Jasne, przy tym natężeniu specyficznego humoru (tutaj: na wskroś brytyjskiego) często czuję się zażenowany czy wręcz zmęczony jakimś gagiem, jednak w większości przypadków doceniam momenty, gdy dowcip staje się czymś więcej, niż jedynie dygresją opartą na współczesnych idiomach. Zresztą - olbrzymim plusem tytułu jest różnorodność żartów. Są takie, które twórcy powtarzają w nieskończoność (doskonale wiedząc, że część odbiorców będzie reagować śmiechem, a innych trafi szlag - z tego samego powodu); są żarty ironiczne, ciepłe, niepoprawne politycznie, bardzo poprawne politycznie, błyskotliwe i bezdennie głupie, działające i przestrzelone. Nade wszystko jednak ujęła mnie nieprzewidywalność - dzięki tej dozie niedorzeczności epizodyczny rozwój akcji zawsze jest dla mnie zagadką. Przyjemne uczucie.

Stuart Lane robi z legendą Turpina to, co Monty Python z mitem króla Artura. Nie kryje się z czerpaniem inspiracji od legendarnej grupy, podobnie jak z puszczaniem oka do fanów seriali „Czarna Żmija” i „Nasza bandera znaczy śmierć”. Jak się uczyć, to od najlepszych, a Lane zdecydowanie uważał na lekcjach. 

REKLAMA
Dick Turpin

Uwielbiam też całą tę niewymuskaną, charakterystyczną obsadę, na czele z - rzecz jasna - Noelem Fieldingiem. Komik nadaje się do tej roli idealnie: aura poczciwości i życzliwości wspaniale kontrastująca z obraną przez postać drogą; gotycko-glamowy styl, który świetnie podkreśla ten typ urody oraz - wreszcie - delikatny, acz kąśliwy i wygadany sposób wypowiedzi. Serialowy Dick Turpin hipnotyzuje i nie pozwala widzowi na obojętność. Ja go pokochałem.

Po seansie pierwszych czterech epizodów czuję, że chcę więcej. Z radością spędzę jeszcze trochę czasu w towarzystwie tych cudownych nieudaczników. 

Wymyślne przypadki Dicka Turpina obejrzycie w Apple TV+.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA