Kevin Costner spada z konia, ale "Yellowstone" dzielnie się na nim trzyma - oceniamy sezon 5B

Tak jak "Horyzont" Kevina Costnera tęskni za wielkim amerykańskim westernem, tak "Yellowstone" od swoich początków tęskni za wielkim amerykańskim melodramatem. Nie oszukujmy się. To kowbojska opera mydlana. A przecież opera mydlana zna sposoby, żeby wyjaśnić wszelkie zmiany i braki obsadowe. W "Dynastii" (tej pierwszej) jedna aktorka postanowiła odejść i trzeba było ją zastąpić inną. Aby widzowie nie mieli dysonansu poznawczego, wyjaśniono, że bohaterkę porwali kosmici. Dlatego powróciła z inną twarzą. To ma sens!

Uwaga, tekst omawia kilka fabularnych drobiazgów z 1. odcinka serialu.

Na szczęście Taylor Sheridan nie jest aż tak oderwany od rzeczywistości. Kevin Costner postanowił odejść z "Yellowstone", więc żeby nie zastępować głównego bohatera, twórca postanowił go uśmiercić. Na samym początku pierwszego odcinka, kiedy Beth wraca na największe ranczo w Montanie, wita ją kordon policji. Jak się okazuje, jej ojciec nie żyje. Prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Ale jego córka nie chce temu wierzyć. Faktycznie, John Dutton nigdy nie był typem człowieka, który mógłby się zabić.

W pierwszym odcinku 2. części 5. sezonu "Yellowstone" wydaje się, że mamy do czynienia z dwoma scenariuszami. Jeden wyjaśnia nieobecność Kevina Costnera, a drugi - kontynuuje rozpoczętą wcześniej narrację. John Dutton nie żyje, ale kowboje jakby nigdy nic, podróżują sobie do Texasu. Beth, w jednej scenie zapłakana po śmierci ojca, w kolejnej z właściwą sobie swadą wchodzi w konflikt z kuratorem społecznym. Jeśli do tej pory nie była waszą ulubioną postacią (niemożliwe!), to zacznie nią być, gdy zobaczycie, jak gasi papierosa na tyle co uprzątniętej puszce.

Próba wyjaśnienia nieobecności Kevina Costnera jest sporym problemem "Yellowstone". Ale jedynym! Serial zdążył się tak zagęścić, że wciąż ma sporo do zaoferowania. Dotychczas John Dutton dzielnie się trzymał jako ostoja fabularnej osi. Teraz naprzód wysuwa się konflikt Beth i Jamiego. Ona podejrzewa, że on stoi za śmiercią ojca. Twórcy szybko mówią: sprawdzam! Produkcja nabiera wtedy rumieńców. Dużo się w niej dzieje, Sheridan odkrywa kolejne karty, jak zwykle widza przyduszając. I pozwalając mu odetchnąć.

Twórcy bardziej niż wcześniej stawiają na humor. Z kapelusza wyciągają żarty, zapewniając odpowiedni dystans. Pierwszy odcinek 2. części 5. sezonu "Yellowstone" jest bardzo zabawny. Sheridan podkreśla tu przepaść między życiem na ranczu Duttonów a resztą świata, dla której kowbojski etos dawno stracił już swój urok. Rip chętnie pozwoli pogłaskać konia napotkanym dzieciom, ale ubranych po hipisowsku chłopaka z dziewczyną odprawi z kwitkiem. Z uśmiechem na ustach che mu się przyklasnąć.

"Yellowstone" nie traci swojego uroku. Pozostaje historią o walce starego z nowym. W (prawdopodobnie) ostatniej odsłonie serialu, dzieje się dokładnie to co powinno. Tylko szybciej. Fabuła prze naprzód, żeby ciągle tkwić w tym samym miejscu, dając nam poczucie nieuchronnego końca. Fani będą zadowoleni. A jeśli do nich nie należycie, czym prędzej wsiadajcie na tego konia. Wygląda na to, że (prawdopodobnie) finałowe odcinki podsumujemy głośnym "ihahaa".

Więcej o "Yellowstone" poczytasz na Spider's Web:

Premiera "Yellowstone 5B": 14 listopada na SkyShowtime.