Może nie jest tak, że zupełnie nie wiem dlaczego, ale poniekąd dziwię się sobie, że mam jeszcze tyle siły, by wracać do tematu. Tym razem skusił mnie fakt, że byłam w jednej z lokalizacji, w której kręcono czwarty odcinek Belle Epoque i miałam wcześniej okazję zobaczyć część scen zaprezentowanych w serialu.
OCENA
Nie będę już zadawać sobie tego męczącego pytania, czy warto dać szansę Belle Epoque. Bo nie, właściwie nie warto. I nie dlatego, że to najgorszy serial, jaki widziałam. Ale dlatego, że obecnie rynek oferuje nam tyle tytułów, że szkoda życia (chyba, że nie masz życia, bo jesteś dziennikarzem albo blogerem) na podrzędne produkcje, które miały być czymś, a okazały się klapą. Palców u rąk i stóp mi brakuje, by zliczyć seriale, które chciałabym obejrzeć albo nadrobić, a na które brakuje mi czasu. Jeśli jesteście w podobnej sytuacji, to naprawdę odpuśćcie sobie Belle Epoque.
Starałam się 4 odcinek oglądać z zaciekawieniem i skupiać się na fabule. Muszę przyznać, że zobaczenie w serialu scen, które widziałam, jak były kręcone, to przyjemne doświadczenie.
Nawet jeśli Belle Epoque to nie Tabu czy Peaky Blinders jest różnica pomiędzy tym, co widać w rzeczywistości, a tym, jak to potem wygląda na ekranie. Ale na tym właściwie moja frajda z seansu dobiegła końca.
I nie, nie mam zamiaru wylewać wiadra pomyj na Belle Epoque. Beka z aktorów i świata przedstawionego jest już zwyczajnie nudna. Ileż razy można powtórzyć, że Małaszyński to nie Hardy? Albo, że Cielecka znowu gra Cielecką? Albo, że serial nie ma nic wspólnego z historią Krakowa, a meble we wnętrzach są chyba z Ikei? Już to przerobiliśmy.
Większym problemem na dłuższą metę jest fakt, że Belle Epoque nudzi. Nie angażuje.
Bohaterowie mnie nie ciekawią, sprawa kryminalna też była gorsza niż ta w poprzednim odcinku. Wątek pojedynku spajający wszystkie epizody również jest w gruncie rzeczy jakiś marny i zbyt łatwo to wszystko posuwa się do przodu. Rozumiem, że mają tylko dziesięć odcinków i chcą się zmieścić ze wszystkim (chociaż, cholera wie, może i ktoś wpadnie na szalony pomysł nakręcenia drugiego sezonu), ale... Ale no nie. Wszystko jest jakieś nienaturane, wyprane z emocji.
4 odcinek Belle Epoque, tak jak i reszta, trwał około 40 minut. Muszę przyznać, że stopowałam go kilka razy. To nie wciąga. I to jest właśnie najgorsze. Bo serial powinien emocjonować, powinien sprawiać, że czekamy na kolejny epizod z wypiekami na twarzy. Ja nie czekam. A spadająca oglądalność serialu, o której się mówi, dowodzi, że inni chyba też już nie czekają.