Agnieszka Holland po premierze "Zielonej granicy" mówi, że nie czuje się w Polsce bezpiecznie
Na oficjalnej premierze "Zielonej granicy" w Warszawie Agnieszka Holland gorzko podsumowała to, co dzieje się wokół niej w kontekście politycznym. Reżyserka stwierdziła, że nie całkiem czuje się w Polsce bezpiecznie.
Już jutro we wszystkich polskich kinach (pomijając kino w Otwocku, gdzie film Agnieszki Holland został zdjęty z afisza) będzie miała miejsce premiera "Zielonej granicy". Produkcja, której spora część społeczeństwa nie miała jeszcze okazji obejrzeć na dużym ekranie, zdążyła już mocno spolaryzować Polki i Polaków. Opinie na temat dramatu o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej wyraziły także osoby ze sceny politycznej, na przykład Krystyna Pawłowicz pisała o artystce w kontekście "antypolskiej hańby". Teraz, po oficjalnej premierze "Zielonej granicy" w jednym z Warszawskich kin, wypowiedziała się sama Agnieszka Holland, poddając pod wątpliwość aktualny ustrój polityczny Polski.
O "Zielonej granicy" pisaliśmy także w innych artykułach na łamach Spider's Web:
- Będzie protest pod kinem grającym "Zieloną granicę" Holland. Bez problemu zgadniesz, kto go organizuje
- "Zielona granica" to najlepszy film Holland od dawna. Nie dajcie sobie wmówić, że uderza w Polskę
- Współscenarzysta "Zielonej granicy" napisał list do Zbigniewa Ziobry: "Wybraliście okrucieństwo i łamanie prawa"
Agnieszka Holland po premierze "Zielonej granicy" mocno podsumowała to sytuację polityczną w Polsce
Reżyserka skomentowała fakt, że przedstawiciele władzy rządzącej prowadzą nagonkę na jej najnowszy film o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej:
Mają w tym jakiś wyborczy interes. W momencie, kiedy się prowadzi tego typu zmasowaną nagonkę, to zawsze się może znaleźć ktoś niezrównoważony albo ktoś fanatyczny, kto może fizycznie zrobić coś niebezpiecznego. Ja jestem dość odważna, ale jestem też ostrożna
- stwierdziła.
Agnieszka Holland dodała przy tym, że nie czuje się w Polsce całkiem bezpiecznie. Wyznała, że to, co przeżywa obecnie, działo się także w czasach, gdy była opozycjonistką w PRL-u. Reżyserka mocno podsumowała także sytuację polityczną w Polsce, zestawiając ją z ustrojem państw totalitarnych:
W państwach totalitarnych twórcy spotykają się z tego typu nagonką i tego typu językiem. Nie było tego w demokratycznej Polsce ani w żadnym demokratycznym państwie, jakie znam. Było to w czasach stalinowskich. Myślę, że to powinien być dzwonek alarmowy dla społeczeństwa, że jesteśmy w innym wymiarze, że to już nie jest normalny demokratyczny kraj, jeśli najwięksi jego przedstawiciele mogą organizować taką nagonkę
- podsumowała reżyserka.