REKLAMA

"Zielona granica" to najlepszy film Holland od dawna. Nie dajcie sobie wmówić, że uderza w Polskę

"Zielona granica" Agnieszki Holland zadebiutuje w naszych kinach dopiero pod koniec września, a i tak zdążyła już wywołać potężną medialną burzę. Z jednej strony premiera obrazu na festiwalu w Wenecji była wychwalana i oklaskiwana na stojąco przez blisko kwadrans, z drugiej - wielu naszych rodaków dopatruje się w produkcji brukania wizerunku Polski w oczach świata, oczerniania polskich sił zbrojnych, przedwyborczej i oszczerczej propagandy czy nawet wielkomiejskiej ojkofobii. Nie muszę chyba mówić, że tego typu opinie wygłaszają osoby, które filmu Holland nie widziały - i zapewne już nie obejrzą. A szkoda.

zielona granica film agnieszka holland recenzja opinie
REKLAMA

Może wówczas przekonałyby się, że "Zielona granica" to - owszem - kino zaangażowane, reagujące, można powiedzieć: obywatelskie, ale w żadnym stopniu antypolskie. Oczywiście zbliżające się wybory parlamentarne sprawiają, że nowy obraz Agnieszki Holland jawi się w oczach wielu odbiorców jako wymierzone w partię rządzącą działo, którego głównym zadaniem jest wpłynąć na wyniki. Nie trzeba było proroków, by wykoncypować, że film na temat kryzysu na polsko-białoruskiej granicy stanie się narzędziem w trwającej obecnie kampanii.

Niektórzy już teraz drwią, że reżyserka wyświadczyła opozycji niedźwiedzią przysługę, bo o terytorialsach mówi się albo dobrze, albo wcale - podobnie jak o Polsce za granicą. Rzecz w tym, że polska filmowczyni skupia się bez reszty na podjętej problematyce. Krytykuje, rzecz jasna, bezwzględną postawę rządu, a przy okazji sprawiedliwie gani bierność, hipokryzję i fasadowość neoliberałów czy Unii Europejskiej. I kilka innych postaw.

Seans filmu nie pozostawia jednak najmniejszych wątpliwości. Najnowszy dramat polskiej twórczyni nie jest żadną próbą "zakłamania prawdy o operacji hybrydowej", nie przedstawia też naszych rodaków w bezrefleksyjnie negatywnym świetle, nie pastwi się nad nimi niczym - dajmy na to - Wojciech Smarzowski. To opowieść o dramatycznie trudnych wyborach, przed którymi stanęli Polacy z różnych środowisk - funkcjonariusze, żołnierze, mieszkańcy miasteczek, osoby młodsze i starsze. Holland nie generalizuje, nie wrzuca poszczególnych grup do jednego worka, a już z całą pewnością na nikogo nie szczuje. Pochyla się nad decyzjami, które podejmujemy, nie zawsze w zgodzie ze sobą - czasem w strachu, czasem pod przymusem, czasem w wyniku ignorancji. "Zielona granica" jest zatem przede wszystkim relacją i apelem. A przy okazji pełnoprawnym miksem dramatu z thrillerem.

Więcej o Agnieszce Holland przeczytasz na łamach Spider's Web:

REKLAMA

Zielona granica: recenzja filmu Agnieszki Holland

Monochromatyczny obraz posłużył Holland jako podkreślenie reportażowego i etycznego charakteru nowego filmu. Surowość każdego kadru nie pozwala zapomnieć, że to wszystko, co widzimy na ekranie, nie jest niczyim wymysłem. Że to, co oglądamy - choć fabularyzowane - jest zapisem otaczającej nas rzeczywistości. A ta nie jest nakreślona różem.

Zbiorowym bohaterem "Zielonej granicy" są m.in. młodzi aktywiści, członek wojsk obrony terytorialnej, psycholożka w średnim wieku, lekarze, policjanci i imigranci. Bezlitosne poczucie biernego śledzenia dramatycznych wydarzeń, które miały i mają miejsce naprawdę, dzieją się tu, teraz, niedaleko, właściwie uniemożliwia klasyczną krytykę obrazu z uwzględnieniem artystycznych komponentów. Holland postawiła na bezwzględną wiarygodność; unika tanich chwytów, nie stosuje hochsztaplerskich sztuczek. Wbrew wielu głosom, jakkolwiek w kwestii rdzenia tej opowieści pozostaje moralnie jednoznaczna, oddaje też sprawiedliwość złożoności całej sytuacji i ludzkich zależności. Mnoży perspektywy i w żadnym wypadku nie jest machinalnie jednostronna. Wie, że to olbrzymi problem: pogodzić, na ten przykład, cele polityczne, narzucające bezwzględne strzeżenie granic, z czysto ludzkim gestem pomocy.

Zielona granica

A zatem pozostaje uczciwa. Piętnuje okrucieństwo, ale rozumie zawieszenie między powinnością ocalenia życia, a poczuciem zagrożenia. W tym wszystkim pokazuje nam trochę zła, trochę dobra, sporo szarości. Przede wszystkim jednak: ogrom sprzeczności. Tych - jak w życiu - jest tu najwięcej. Jasne, że nie zabrakło ilustracji rasizmu czy uprzedzeń. Podobnie jak altruizmu, bohaterstwa, ciepła, szczerej dobroci. Walki z samym sobą, trudnych rozważań, a nawet wewnętrznych transformacji.

Nie warto więc ulegać szczujni, którą rozpętały stronnictwa prorządowe. Nie warto pozwalać się wkręcać w spiralę strachu, który stanowi przecież doskonałe narzędzie kontroli. Słowa ministra sprawiedliwości, który filmu Holland nie widział, a porównał go do propagandowych produkcji III Rzeszy, pisząc o ukazywaniu Polaków jako bandytów i morderców, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Przeciwnie: można powiedzieć, że Holland nakręciła film o tym, co w Polakach najlepsze. O sprzeciwianiu się podłości, o poświęceniu wbrew niebezpieczeństwom, o szacunku dla cudzego życia, o mierzeniu się z ciężarem nieoczywistych moralnych wyborów. O dobrych sercach.

REKLAMA

Nade wszystko jednak "Zielona granica" przypomina o zbiorowej odpowiedzialności, dzwoni na alarm, apeluje do moralności obywateli i władzy. Oddaje głos tym, którzy go nie mają. Relacjonuje i podkreśla, jak tragiczne konsekwencje może za sobą nieść brak empatii i zwykłego człowieczeństwa. Że zło niepowstrzymane będzie rozpleniać się dalej - a zlekceważone wcale nie zniknie. Nie przestanie oplatać naszej codzienności toksycznymi mackami, zatruwając wszystko i wszystkich wokół.

Empatyczna "Zielona granica" przytłacza, dławi; zgrabnie uwypukla niedorzeczności i absurdy rządowych poleceń, skrupulatnie portretuje beznadziejną sytuację, w jakiej znaleźli się uwięzieni między młotem a kowadłem imigranci. Ale nie pozostawia nas bez promyka nadziei. Cel jest szlachetny: wstrząsnąć, skłonić do reakcji, zerwać łańcuch tragedii. Postąpić właściwie. Zgodzę się zatem ze słowami przewodniczącej Europejskiej Akademii Filmowej - trzeba naprawdę wiele złej woli, by zobaczyć w "Zielonej granicy" coś innego. 

Premiera "Zielonej granicy" w polskich kinach już 22 września.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA