REKLAMA

Afera o porzucone zwierzaki „Królowej życia”. Aleksandra Szafrańska reaguje na oskarżenia

Aleksandra Szafrańska, znana z popularnego programu "Królowe życia" jeszcze do niedawna była opiekunką dwóch owczarków niemieckich. Niedawno Schronisko dla zwierząt w Zawierciu zamieściło na Facebooku zdjęcia czworonogów, informując, że zostały one znalezione, błąkające się po ulicy. Później okazało się, że czworonogi należą do uczestniczki popularnego programu TTV. Po tym, jak zarzucono jej porzucenie zwierząt, Szafrańska mierzy się z wielkim hejtem. Teraz odniosła się do zarzutów.

Aleksandra Szafrańska z "Królowych życia"
REKLAMA

Aleksandra Szafrańska to jedna z bohaterek 11. sezonu "Królowych życia". Celebrytka chętnie dzieli się w sieci ze swoimi obserwatorami szczegółami z jej prywatnego życia. Do niedawna prezentowała też w sieci swoje czworonogi - owczarki niemieckie. W ostatnich dniach pojawiło się sporo kontrowersji odnośnie zwierząt Szafrańskiej.

REKLAMA

Afera o psy Aleksandry Szafrańskiej. Zwierzaki błąkały się po ulicach.

Schronisko dla zwierząt w Zawierciu niedawno poinformowało o losach dwóch czworonogów: owczarków niemieckich. Psy błąkały się po ulicach w Psarach w lutym tego roku. Mowa o kilkumiesięcznej suczce z niezarejestrowanym chipem oraz młodym piesku. Na Faceboku informowano, że po kilku dniach zgłosiła się do nich właścicielka. Aleksandra Szafrańska informowała, że psy kolejny już raz uciekły z domu i zastanawia się nad tym, aby je oddać. Wtedy pracownicy schroniska mieli zaproponować jej pewne rozwiązanie.

Myśląc o dobru tych młodych psiaków, zaproponowaliśmy, że znajdziemy im odpowiednie domy, a wcześniej poddamy zabiegom kastracji i sterylizacji oraz szczepieniom na wściekliznę, których nie miały. We wpisie na Facebooku podkreślono również, że Szafrańska od czasu zaginięcia zwierząt, nie była zainteresowana och odnalezieniem i nie publikowała w social mediach zdjęć czworonogów, próbując sprowadzić je do domu.

Szafrańska miała ani razu nie widzieć psów, natomiast kurierem wysłała ich rzeczy i jedną książeczkę zdrowia do schroniska. Gwiazda "Królowych życia" dopiero po upomnieniu miała wpłacić darowiznę. Schronisko informowało, że w marcu tego roku psiaki trafiły do pary, która wyraziła chęć zaadoptowania psów. Informowano, że zwierzęta mają się dobrze oraz że są świetnie zaopiekowane.

Królowa życia tłumaczy się. Zareagowała na oskarżenia

Całe zamieszanie z Szafrańską i psami zostało opisane przez portal 24zaglebie.pl. Jedna z osób związanych ze schroniskiem zdradziła, że Aleksandra Szafrańska wykorzystała psy do "lansowania" Sama zainteresowana zaprzeczyła tym zarzutom, tłumacząc: Gdybym chciała porzucić psy, to nie skontaktowałabym się ze schroniskiem. Ludzie w takich momentach chcą pozostać anonimowi, a nie partycypować w kosztach utrzymania zwierząt i znalezieniu im rodziny zastępczej - mówiła.

"Królowa życia" powiedziała też, schronisko nie do końca mówi prawdę, natomiast ona sama padła ofiarą hejtu. W rozmowie z "Faktem" Szafrańska przedstawiła swoją wersję tej sprawy. Psy był prezentem od jej męża niedługo po tym, jak straciła ciążę. Kilka tygodni później okazało się, że znów jest w ciąży.

Z uwagi na sympatię do zwierząt zajmowałam się nimi, najlepiej jak umiałam. Mąż też, ale potem pojawiło się malutkie dziecko - powiedziała uczestniczka "Królowych życia", dodając, że znalazła nowy dom dla psów, gdy jej córeczka miała 1,5 miesiąca, a ona była po cesarskim cięciu. Powiedziała też, że opieka nad dzieckiem i szczeniakami była trudna do pogodzenia, wręcz niemożliwa.

Psy trafiły do schroniska, złapane przez hycli, ponieważ uciekły z posesji, kolejny raz z rzędu. Nasza działka ma 6000 m2, plus kawałek lasu. Psy podkopywały ogrodzenie, znajdowały sobie pole ucieczki, mimo naszych walk i starańUkładaliśmy je z behawiorystą, wychodziły na spacery i poświęcaliśmy im mnóstwo uwagi. Nie dało się nad nimi zapanować, a bynajmniej my sobie z nimi nie poradziliśmy - powiedziała Szafrańska.

Podczas jednej z ucieczek pieski wpadły do kurnika sąsiadów i zagryzły kury. Aleksandra mówiła, że gdy tylko zorientowała się, gdzie znajdują się jej zwierzaki, skontaktowała się ze schroniskiem. Właśnie wtedy razem z mężem podjęli decyzję o znalezieniu dla piesków nowego domu

REKLAMA

Pani ze schroniska zaoferowała pomoc w znalezieniu rodziny zastępczej oraz przeprowadzeniu procesu adopcyjnego. Wbrew temu, co mówi schronisko, to ja znalazłam nowych właścicieli, którzy już drugiego dnia byli gotowi na odbiór psów - powiedziała Szafrańska.

Celebrytka miała też przekazać redakcji "Faktu" wiadomości wymieniane z osobą, która chciała podjąć się opieki nad psami. Zdradziła, że zgodziła się zarówno na badania, kwarantannę, sterylizację, kastrację, gdyż pracownicy schroniska poinformowali ją, że bez tego nie mogliby wydać psów nowym właścicielom.

Szafrańska zdradziła, że schronisko wcale nie musiało upominać się o wpłatę darowizny. Powiedziała, że sama zaproponowała, iż pokryje koszty utrzymania psów w schronisku do czasu, aż trafią do nowego domu. Schronisko skłamało, iż musieli mnie upominać o zapłatę. Na potwierdzenie nieprawdy załączam screen SMS z dnia 8.03 z numerem konta oraz screen z potwierdzeniem przelewu, wykonanego tego samego dnia. To ja tego samego dnia podałam im personalia ludzi, którzy chcą zaadoptować moje psy. Byłam w stałym kontakcie z nowymi właścicielami, informowałam na bieżąco o postępach w sprawie. To schronisko stwierdziło, że dla dobra zwierząt lepiej, aby to już nowi właściciele odebrali psy, a oni zaoferowali, że dopełnią wszelkich formalności. Tak też się stało - powiedziała.

Celebrytka dodała też, że sprawą zajmuje się już jej pełnomocnik. Podkreśliła, że poza sprowadzeniem na nią hejtu, schronisko dopuściło się również innych nadużyć. Wyznała, że w tej całej sprawie najważniejszy jest dla niej fakt, że psiaki trafiły do domu, gdzie są szczęśliwe. Powiedziała również, że jest w stałym kontakcie z właścicielami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA