Dzięki Netfliksowi widzowie odświeżają sobie "Wybór", starą adaptację powieści Nicholasa Sparksa. Pod wpływem chwili stwierdziłam, że sprawdzę, czym tak bardzo zachwycają się subskrybenci streamingowego giganta. I wiecie, co? Do tej pory nie mam pojęcia.

To nie tak, że nie lubię romansideł, bo lubię, nawet bardzo. Historie o romantycznych losach, złamanych sercach, nieszczęśliwych miłościach czy udanych związkach często robią mi wieczór - było tak z potwornie starym, ale też piekielnie dobrym dramatem "Czas na miłość", oscarowym "Poprzednim życiem" Celine Song, ale też kultowymi komediami romantycznymi, które mogę oglądać bez końca. Adaptacje Nicholasa Sparksa nigdy jednak nie znalazły się w gronie moich ulubionych, bo - oprócz "Ostatniej piosenki" - jakoś nigdy nie miałam okazji na nie trafić. Z perspektywy czasu podejrzewam, że niczego nie straciłam.
Wybór - opinia o filmie na podstawie powieści Nicholasa Sparksa
Akcja produkcji "Wybór" ("The Choice") w reżyserii Ross Katz rozgrywa się w miasteczku Wilmington w Karolinie Północnej. Tam Travis (Benjamin Walker), lokalny weterynarz i kobieciarz, urządza grilla dla swoich przyjaciół, irytując tym swoją nową sąsiadkę, Gabby (Teresa Palmer). Kobieta jest studentką medycyny, która tego wieczoru chciała się w spokoju pouczyć, co uniemożliwiała jej zbyt głośna muzyka. Zdenerwowana pojawia się u sąsiada, by zwrócić mu uwagę. Od tego czasu przeznaczenie wydaje się ich ze sobą łączyć.
I wszystko mogłoby się dobrze skończyć, gdyby nie to, że oboje mają już swoich ukochanych. Travis już od lat spotyka się ze swoją dziewczynę, z kolei Gabby jest zaręczona z pewnym miłym doktorem. Mimo to oboje nie mogą się sobie oprzeć, aż w końcu zaczyna rodzić się między nimi głębokie uczucie. Kiedy ich życie toczy się dalej, w pewnym momencie niespodziewanie dochodzi do tragedii, co zmusi jedno z nich do podjęcia ostatecznego wyboru.
Największą wadą tej produkcji jest to, że porusza się po utartych już ścieżkach. Pojawia się motyw enemies to lovers, czyli od wrogów do kochanków, który jest eksplorowany w tego typu produkcjach na potęgę. I nie ma w tym niczego złego, dopóki jest jasne, dlaczego coś się dzieje. W przypadku "Wyboru" bohaterowie, których nawet jeszcze do końca nie znamy, ni z gruchy, ni z pietruchy zostają wrzuceni w sytuacje biorące się znikąd. Czy zbyt głośna muzyka może być przyczyną tak głębokiej awersji do drugiego człowieka? Nie wydaje mi się. "Wybór" tworzy swoim bohaterom dogodne ścieżki, żeby wszystko w scenariuszu się zgadzało, ale to się po prostu nie trzyma kupy.
Przez to, że relacja Travisa i Gabby nie ma solidnych podstaw (warto też podkreślić, że przez ich charaktery niełatwo jest sympatyzować ani z nią, ani z nim), trudno jest kibicować tej relacji i wzruszać się na jej kolejnych etapach. Sparks dobrze znany jest ze swoich nagłych i poruszających zwrotów akcji, które można bardzo przeżywać, ale w tym filmie te momenty nie wybrzmiały należycie. Zresztą, tutaj nawet nie chodzi tylko o te przełomowe sceny, ale o samą chemię między głównymi bohaterami, której w zasadzie nie było. Trudno powiedzieć, co najbardziej zawiniło - drewniane aktorstwo, kwadratowe dialogi czy może wszystko na raz.
"Wybór" to po prostu kolejne romansidło, które próbuje nabrać widzów na tanie zabiegi, choć nic głębszego za tym nie idzie. Scenariusz pisany na kolanie, niewystarczająco dobrze przedstawieni bohaterowie i nieciekawa fabuła sprawiają, że sztucznością w tym filmie bije na kilometr. Jeśli zatem macie wybór, to odpuśćcie sobie tę adaptację powieści Sparksa - nie warto tracić na nią czasu.
O produkcjach romantycznych czytaj w Spider's Web:
- Współczesny klasyk filmowego romansu. Mija 10 lat od premiery wybornego reprezentanta gatunku
- Hit od Prime Video dostanie aż 2 części. Zapnijcie pasy, będą kolejne filmy z serii Moja wina: Londyn
- Ten film was zaboli, bo trafia w sedno. Świetna propozycja od Max
- Erotyk Netfliksa to gniot jakich mało. Mimo to muszę przyznać, że mnie zaskoczył
- Netflix dodał serial, który stał się nieoczekiwanym hitem. Polacy zachwycili się nowym erotykiem