REKLAMA

„Były lokator” Netfliksa umiejętnie łączy dramat psychologiczny z mocnym thrillerem

Kolejna hiszpańskojęzyczna produkcja Netfliksa z pewnością nie rozczaruje fanów mrocznych opowieści o ciemnej stronie ludzkiej duszy. „Były lokator” wprawdzie porusza się znanymi szlakami, ale stanowi satysfakcjonujący seans.

byly lokator netflix recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Bohaterem filmu jest Javier (w tej roli znakomity Javier Gutiérrez), niegdyś twórca znanych w całym kraju kampanii reklamowych. Poznajemy go w momencie, gdy szuka nowej pracy. Niestety bezskutecznie. Finansowy zastój zmusza go, by wraz z żoną i synem zrezygnowali z luksusowego apartamentu i dawnego stylu życia na rzecz o wiele skromniejszej egzystencji. Javier nie może się jednak z tym pogodzić. Znajduje klucze do dawnego lokum, pod nieobecność nowych lokatorów zakrada się do mieszkania i zaczyna ingerować w życie tamtejszej rodziny.

Punkt wyjścia filmu „Były lokator”, choć wcale nie nowy i przez to niezbyt odkrywczy, został na tyle dobrze rozpisany (przynajmniej do pewnego momentu), że stanowi wyśmienity start i z miejsca wciąga widza w opowiadaną historię.

Na pierwszy rzut oka Javier może się wydawać kimś obcym dla przeciętnego widza, bowiem żyje w warunkach, o jakich spora część z nas może sobie pomarzyć. Szybko jednak twórcy sprowadzają go do parteru, a jego problemy stają się naszymi. No może z tym wyjątkiem, że spora część z nas zmaga się z nimi latami, a dla niego jest to zupełnie nowa i świeża sytuacja.

Twórcy nadali Javierowi odpowiednie motywacje, zrodzone w nim w dużej mierze z tego, że jako pracownik agencji reklamowej sam przez lata serwował ludziom marzenia, którymi przez jakiś czas udawało mu się żyć. Teraz te marzenia mu zabrano i podczas seansu filmu „Były lokator” obserwujemy, do czego jest zdolny człowiek, by je odzyskać. Nie jest to pozytywna przypowieść.

„Były lokator” mierzy nas bowiem z mrocznymi zakamarkami ludzkiej osobowości. Pokazuje dokąd mogą nas zaprowadzić frustracja, rozczarowanie, porażki.

Tym samym wpisując się w często podejmowany ostatnio nurt kina społecznego niepokoju, do którego przynależą choćby „Joker”, „Parasite” czy „Nędznicy”. Niepokojąca jest też diagnoza wskazująca na to, że na dobrą sprawę nigdy nie wiemy w kim tlą się takie niecne zamiary. Albo co jest w stanie zadziałać na nie jak zapalnik w detonatorze. Javier w końcu na pierwszy rzut oka wydaje się spokojnym, ułożonym mężczyzną w średnim wieku.

Ogromna zasługa pozytywnego wrażenia, jakie robi „Były lokator” spoczywa na barkach Javiera Gutiérreza. Aktor w roli swojego imiennika spisał się rewelacyjnie. Z początku jawi się on jako wyciszony beta-samiec, który pochyli głowę w dół i zaakceptuje to, co przyniesie mu życie. Ale z czasem zaczynamy dostrzegać kiełkującą w nim psychozę, zaczyna stawać się postacią niepokojącą, nieprzewidywalną i przez to fascynująco przerażającą. Ma sobie coś z Michaela Keatona i Anthony’ego Hopkinsa zarazem. Jest magnetyczny.

byly lokator netflix film 2020

W utrzymaniu uwagi widza pomagają też dobre zdjęcia – kamera śledząca poczynania Javiera, czasem skradająca się za nim w rogu pokoju, innym razem w pełnym planie ukazująca jego działania. Tworzy to wszystko razem świetną psychodramę.

Zresztą „Były lokator” umiejętnie odkrywa przed widzem zasłonę codziennego życia „ludzi sukcesu”.

Widzimy w nim pozornie szczęśliwych ludzi, zajmujących wysokie stanowiska, mieszkających w pięknych apartamentach i mających rodziny, ale gdy przyglądamy się im bliżej, widzimy mnóstwo rys na szkle.

REKLAMA

Nie jest to jednak film idealny i wgniatający w fotel. Ogląda się go z zainteresowaniem, ale, jeśli widzieliście już w życiu parę thrillerów o podobnej tematyce, to nie znajdziecie w „Byłym lokatorze” niczego, co by was nadmiernie zaskoczyło czy zszokowało. A nawet jeśli nie widzieliście nic podobnego, to gdzieś w połowie seansu będziecie mniej więcej wiedzieć, w którą stronę zmierza fabuła.

Do tego, o ile pierwsza część filmu rozwija się dość powoli, ale przy tym niezwykle wciągająco i przemyślanie, tak już druga, szczególnie bliżej finału, wydaje się być trochę przesadzona, mniej wiarygodna i trochę niepasująca do wcześniejszej. Samo przejście od dramatu psychologicznego do thrillera jest dość płynne, przyznaję, ale w odniesieniu do całości odniosłem wrażenie, że twórcy poszli o parę akcentów za daleko. Choć oczywiście rozumiem, że celem było dostarczenie widzowi mocnych wrażeń. A to w gruncie rzeczy nawet się udało.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA