Od wielu miesięcy świat popkultury próbuje rozgryźć, który aktor zastąpi Daniela Craiga w nowym filmie o przygodach Jamesa Bonda. Coraz więcej wskazuje na to, że… żaden. Bo raz jeszcze na ekranie zobaczymy właśnie Craiga.

Zdaję sobie sprawę, Daniel Craig podzielił fanów Bonda. Obóz, do którego należę, uważa, że to znakomity nowoczesny Bond, męski, brutalny, twardy, ale też bystry i elegancki. Przeciwnicy Craiga twierdzą zaś, że jego fizjonomia nie ma nic wspólnego z elegancją, a Craig powinien grać chamskiego radzieckiego łotra, a nie agenta Jej Królewskiej Mości.
To oznacza, że mam dla was zarówno dobre, jak i złe wieści. W zależności od tego, do którego z obozów należycie. Jak wynika z „pewnych informacji” zdobytych przez Page Six, Barbara Broccoli zajmująca się produkcją filmów po Bondzie „prawie” przekonała Daniela Craiga, by jeszcze jeden raz wcielił się w rolę agenta 007. „Rozmowy jeszcze trwają”, ale „posuwają się w odpowiednim kierunku”. Scenarzyści czekają na ostateczną decyzję by dopasować scenariusz do aktora.
Daniel Craig jako James Bond. Kto był jego rywalem?
Z tego samego źródła wynika, że do tej pory czołowym kandydatem na nowego Bonda był Tom Hiddleston… co zresztą już słyszeliśmy z przeróżnych plotek. Pani Broccoli jednak nie podobał się ów aktor, bo, tu cytat ze źródła, to kołtun i mięczak. Auć.
Ciekawy obrót sytuacji, biorąc pod uwagę fakt, że Hiddleston na swoich profilach społecznościowych wyrażał radość i entuzjazm z bycia branym pod uwagę, a Craig z kolei, tu ponownie cytat zainteresowanego, „wolałby podciąć sobie żyły niż znów wrócić do roli Bonda”.
To jednak nadal oznacza, że poszukiwania następcy Craiga trwają. Nawet jeśli się zgodzi, to i tak jeszcze tylko na jeden film…