REKLAMA

Niech to już będzie ostatni egzorcyzm Russella Crowe'a. Aktor się marnuje w podrzędnych horrorach

"Egzorcyzm" to kolejna zrzynka z "Egzorcysty". W dodatku bardziej bezczelna niż 2137 poprzednich podróbek horroru Williama Friedkina. Nawet opętany Russell Crowe nie potrafi go dźwignąć.

egzorcyzm horror recenzja russell crowe
REKLAMA

Od zeszłego roku Hollywood z pasją, jakiej nie widzieliśmy od dawna, przeżywa kolejną w swej historii fascynację horrorami religijnymi. W środku tej mody narodził się nowy mini-trend, filmy grozy o egzorcyzmach z Russellem Crowem. "Egzorcysta papieża" przynajmniej był jednak śmieszny w swych próbach oczyszczenia imienia Kościoła Katolickiego i zwalenia całej winy za inkwizycję na szatana. Po "Egzorcyzmie" nie należy spodziewać się podobnej zwiewności. Produkcja okazuje się bowiem nieznośnie nadęta, choć przecież w podejmowanym przez siebie temacie nie ma nam nic nowego do przekazania.

Crowe'owi przydałby się tutaj one-liner w stylu tego z "Egzorcysty papieża". Bez grania na nosie i powtarzania "terefere" snuje się tylko ze smutną miną od sceny do sceny. Nawet jeśli scenariusz nie pozwala w pełni rozwinąć mu skrzydeł, jego gra wciąż pozostaje najjaśniejszym elementem tej produkcji. Wciela się w przebrzmiałego gwiazdora, który zamiast opiekować się chorą na raka żoną i córką wolał uciekać w używki. Teraz Tony otrzymuje szansę na odkupienie za sprawą głównej roli w nowym horrorze. Twórcy nigdy nie mówią tego wprost, ale wyraźnie sugerują, że miałby to być remake "Egzorcysty". Stojący za kamerą Joshua John Miller jest zresztą synem Jasona Millera, aktora znanego właśnie z filmu Williama Friedkina. Obie produkcje już na poziomie metaforycznym łączy więc jakaś synergia. Mniej więcej taka sama jak kultowy horror i jego niedawny requel, "Egzorcystę: Wyznawcę".

REKLAMA

Egzorcyzm - recenzja nowego horroru

Realizacja filmu w filmie bierze przedstawiane wydarzenia w podwójny nawias, dając jednocześnie nadzieję na kinofilską zabawę. W "Egzorcyzmie" sprowadza się ona jednak do pustych nawiązań i nieudolnego naśladownictwa. Odgrywane na ekranie scenki z "Egzorcysty" pełnią jedynie funkcję nostalgiczną. Przypominają, jak dobry był to horror i dlaczego wciąż pozostaje najlepszą reklamą Kościoła Katolickiego wszech czasów. W końcu jego premiera przypadła na czas mocnej sekularyzacji społeczeństwa. To w takich chwilach bowiem Hollywood najchętniej sięga po religijne kino grozy, a teraz przecież znowu mamy do czynienia z gwałtownie wzrastającą liczbą zbłąkanych owieczek.

Egzorcyzm - horror - recenzja

W przeciwieństwie do "Egzorcysty" jego najnowszej podróby nie charakteryzuje bezkrytyczne spojrzenie na Kościół Katolicki. Tony był kiedyś ministrantem, któremu pewien ksiądz... sami wiecie, co zrobił. Tak, "Egzorcyzm" to kolejny horror o przepracowywaniu traumy. Makiaweliczny reżyser chętnie przypomina o niej aktorowi, gdy ten nie potrafi wykrzesać z siebie żadnych emocji. Główny bohater, jak się szybko okazuje, ma jednak poważniejsze problemy na głowie. Demon się nim interesuje. Oczywiście po to, aby odzyskał utraconą wiarę w Boga.

"Egzorcyzm" nieco się rozbudza w swojej drugiej połowie. Miller serwuje nam kilka nawet niezłych horrorowych sztuczek, które mimo wszystko nie robią większego wrażenia. Prócz jednego krwawego morderstwa to w końcu tylko obniżony głos i powyginane ciało Crowe'a. Wcześniej film rozumie grozę jako kilka jump scare'ów na krzyż. Opętanie rozpoczyna się bardzo szybko, ale ogranicza się do nieprzyjemnych dyskusji między Tonym a jego nastoletnią córką. Zamiast pozwolić nam poczuć szatana, reżyser ucieka od horroru, skupiając się na rodzinnym melodramacie. Emocji w tym tyle, ile na kościelnym kazaniu.

Więcej o horrorach poczytasz na Spider's Web:

"Egzorcyzm" jest filmem z ambicjami, które smażą się w piekle pretensji. To puste horrorowe kalorie, bo produkcja straszy co najwyżej nudą i przetwórstwem. Całkiem interesujący koncept w rękach Millera nie ma w sobie przez to ani krzty animuszu. Scenariuszowe głupotki i źle porozkładane akcenty sprawiają, że traci swój charakter. Tytuł oglądać więc można jedynie w ramach pokuty. I to za te cięższe grzechy.

"Egzorcyzm" już w kinach.



REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA