REKLAMA

Obejrzałem nowy katolicki program TVP i straciłem 13 minut życia. „Essa” wywołuje ciarki żenady

Essa to jedno z modniejszych (parę lat temu) słówek generacji Z, które dorobiło się wielu znaczeń. Od powitania, przez pożegnanie, po okrzyk zachwytu po wygranym meczu w „Fortnite”. Tak było do tej pory. Teraz będzie się głównie kojarzyć z młodzieżą katolicką. Wszystko za sprawą nowego programu TVP3 Lublin, którego pierwszy odcinek został wyemitowany w ostatnią, a jakże, niedzielę.

Essa to katolicki program TVP dla młodzieży. Stężenie krindżu poza skalą
REKLAMA
REKLAMA

Niech każdy sobie wierzy w co chce, ALE Telewizja Polska naprawdę przegina. Pomijając propagandowe „Wiadomości”, często są takie momenty, kiedy przeskakując po kanałach TVP, natrafiam praktycznie tylko na (re)transmisje mszy świętych i inne programy o tematyce katolickiej.

Nie wydaje mi się, by to był ten konstytucyjny rozdział Kościoła od Państwa. A religijne programy w ramówce TVP zaczynają sięgać coraz głębiej - do telewizji regionalnej i biorą teraz na „celownik” młodych. Robią to jednak na tyle nieudolnie, że można spać spokojnie. Szkoda tylko tych zmarnowanych pieniędzy podatników.

„Essa”, bo tak zatytułowany jest nowy program, korzysta z marketingowego schematu znanego z reklam. Bierzemy popularne słówko z internetowego slangu i udajemy jacy to jesteśmy młodzieżowi i trendy. Problem w tym, że nastolatki nie oglądają telewizji, tylko siedzą na TikToku i Twitchu, więc nie wiadomo w sumie, po co powstał taki program. To pierwsza sprawa.

Od „Essy" odrzuca też jego formuła. I nie chodzi mi o chałupniczy montaż, efekty i scenografię. Dawno nie miałem takich ciarek żenady jak przy wizytówkach jego uczestników.

Program jest tworzony przy współpracy środowiska młodzieżowego Archidiecezji Lubelskiej. Jest tam całkiem sporo wspólnot m.in. Lubelska Szkoła Ewangelizacji "Miriam", Ruch Światło-Życie, Spotkanie Młodych, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Centrum Duszpasterzy Młodzieży. Każde z nich za sprawą programu prowadzi swoistą rekrutację, a przynajmniej tak to wygląda.

W pilotażowym odcinku przedstawiają się, opowiadają o wierze, o tym, co ich przyciągnęło do wspólnoty („Jest to jakby cześć mojego ciała. W sumie noga, bo bez nogi nie jest aż tak stabilnie w życiu”), po czym wykonują wymuszony gest z okrzykiem „Esssaaaa”. Z tego będą memy, gwarantuję. Również pokazywane wśród nich zdjęcie uśmiechniętego księdza, w połączeniu z dziwaczną muzyczką, jest mocno niepokojące. To trzeba po prostu zobaczyć.

Sztuczność bije z ekranu od samego początku - młodzi prowadzący pieczołowicie recytują przygotowane, pewnie przez dorosłych, teksty. Ok, można to wytłumaczyć stresem przed kamerą. Później nie jest jednak wcale lepiej.

Wsłuchujemy się w rozmowę z dwoma lubelskimi duchownymi, którzy po prostu zaklinają rzeczywistość. Zapewniają, że Kościół i jego wspólnoty są otwarte dla wszystkich, a każdy młody człowiek przecież potrzebuje „środowiska wzrostu, w którym może być sobą”. Brzmi to wszystko super, ale dobrze wiemy, że to stek bzdur, bo np. dla „tęczowej zarazy” drzwi kościołów są zamknięte.

Trudno mi było wytrwać do końca pierwszego odcinka „Essy”, ale dałem radę. Chciałem zobaczyć komentarze na YouTube, ale oczywiście zostały zablokowane. Reakcje internautów na Twitterze są utrzymane w raczej jednym tonie. Młodzi zarzucają TVP m.in. zawłaszczenie ich słówka.

REKLAMA

Domyślam się, jakie były intencje twórców oraz wiem, że uogólnienia nie zawsze prowadzą do dobrych wniosków. Kościół chcąc trafić do młodych, powinien zrobić lepszy research i wykorzystywać media oraz środki, których ci pasjami (nad)używają. I, nie wiem, może zaproponować współpracę popularnemu youtuberowi lub tiktokerowi? Który jednak by się na to zgodził. Wcześniej KK musiałby  fundamentalnie przeprogramować swoją skostniałą ofertę, bo obecnie jest zbyt mało RIGCZ-owa. Essa!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA