REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Stare-nowe Foo Fighters. "Concrete and Gold" - recenzja Spider's Web

Nowa płyta Foo Fighters niestety nie sprawi, że zmienię zdanie o najpopularniejszym rockowym zespole świata. To solidne, ale ciągle dość kwadratowe granie, choć na "Concrete and Gold" czuć w końcu powiew świeżości.

15.09.2017
21:29
Foo Fighters recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Nie żebym uważał Foo Fighters za słabą kapelę. Lubię ich, znakomicie się bawiłem na kilku koncertach, Dave Grohl to jedna z moich ulubionych postaci rocka, a krążek "The Colour and the Shape" uznaję za jedną z lepszych gitarowych płyt lat 90.

Od premiery "The Colour and the Shape" mija w tym roku 20 lat. Przez ten czas Foo Fighters właściwie niewiele się zmienili muzycznie. Wspięli się wprawdzie na szczyty popularności i dziś są już gigantami, ale trzeba przyznać, że nie zaznaczyli się niczym szczególnym w annałach popkultury.

O Foo Fighters trudno jest powiedzieć coś złego.

Grać potrafią, na każdej ich płycie można znaleźć przynajmniej kilka udanych kawałków, do tego są jednym z najlepszych koncertowych zespołów na świecie. Z drugiej strony, niełatwo mi stwierdzić, za co można by ich pochwalić, poza dobrym poziomem grania.

To trochę analogiczny przypadek do AC/DC, którzy od dekad zajmują tron królów rocka, pomimo faktu, że grają właściwie ciągle to samo. Na dobrą sprawę ani AC/DC, ani Foo Fighters nie muszą wydawać nowych płyt, bo każda kolejna niewiele nowego wnosi do muzyki, a wydaje się być tylko przyczynkiem do wyruszenia w trasę koncertową i ewentualnie znalezienia dla siebie nowych fanów.

Okładka płyty Concrete and Gold Foo Fighters

"Concrete and Gold" polemizuje z moją tezą. Po raz pierwszy od lat Foo Fighters nagrali album, w którym czuć lekki powiew świeżości. Słychać to już od pierwszych taktów krążka.

Po nastrojowym intro pt. T-shirt, Grohl i spółka witają nas pełnym energii kawałkiem Run. Już dawno Fightersi nie grali tak zadziornie, z taką energią, luzem i pełną przestrzenią dźwięku. Zaczyna się spokojnie, wręcz balladowo, by nieoczekiwanie przerodzić się w dziką, niemalże metalową jazdę bez trzymanki (zahaczającą o screamo).

Przyznam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio Foo Fighters zdołali mnie tak bardzo zaskoczyć brzmieniowo. I przy okazji naładować energią.

Bluesowo rockowy Make it Right z gościnnym udziałem "największej gwiazdy świata", czyli Justinem Timberlakiem, też przyjemnie buja. Wokale Timberlake’a zadziwiająco dobrze zespajają się w unisono ze śpiewem Grohla. To bardziej klasyczny utwór Fightersów, ale również niesie ze sobą mnóstwo pozytywnych fluidów i założę się, że będzie koncertowym evergreenem.

Ale dalej jest tylko lepiej. La Dee Da to jeden z najlepszych kawałków Foo Fighters od lat. Przywodzi na myśl najlepsze riffy Deep Purple zatopione w psychodeli rodem z późnych Beatlesów.

Wpływ Beatlesów na cały album "Concrete and Gold" jest chyba najbardziej wyczuwalny. Krążek brzmi trochę tak, jakby Foo Fighters chcieli nagrać swoją wersję "White Albumu" zmiksowaną z "Back in Black" AC/DC i z domieszką Motorhead.

Dave Grohl i koledzy nawet specjalnie nie ukrywają tego faktu. W kawałku Sunday Rain, co ciekawe na perkusji, udziela się sam Paul McCartney. Utwór brzmi, jakby był żywcem wyjęty z niepublikowanego dotąd albumu Beatlesów. Utrzymany w średnim tempie, z bluesowym riffem, świetnie zaśpiewany.

Do gustu przypadł mi również z początku spokojny Dirty Water, który z czasem przeradza się w o wiele ostrzejszą i bardziej dynamiczną rockową kawalkadę.

I po raz kolejny Foo Fighters sprawili, że naprawdę przyjemnie słuchało mi się ich nowej płyty. Mimo że nie wyważają żadnych nowych drzwi w muzyce rockowej,

Foo Fighters

Nadal do końca nie rozumiem fenomenu kapeli, ale jednak jest w nich coś, co sprawia, że chce się ich słuchać. "Concrete and Gold" brzmi jednocześnie jak stare dobre (aż do znudzenia) Foo Fighters, a zarazem jak coś nowego i świeżego. To całkiem niełatwe wyważenie całości, gdy mówimy o kapeli, która gra ponad dwie dekady.

REKLAMA

"Concrete and Gold" nie wywoła żadnego trzęsienia ziemi, ale chyba nie musi.

Foo Fighters i tak zawsze wywołują samą swoją obecnością poruszenie. Jeśli ktoś z was nie śledził dotąd poczynań grupy, to ich najnowsza płyta może być dobrą okazją po sięgnięcie i wysłuchanie tego, co mają do zaproponowania, bo to bez wątpienia ich najciekawsze dokonanie od lat.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA