Henry Cavill spotkał się ze scenarzystą "Gwiezdnych wojen". Nad czym pracują?
Fani oszaleli na punkcie zdjęcia scenarzysty "Gwiezdnych wojen" z Henrym Cavillem. "Nad czym pracujecie?" - pytają i rzucają swoimi typami. Takie spotkanie nie może być przecież przypadkowe. Dlatego tak mocno rozbudziło wyobraźnię internautów.
Tacy goście jak Henry Cavill zawsze spadają na cztery łapy. Jest to w końcu najukochańszy geek Hollywood, który potrafi sam sobie komputer złożyć, żeby móc grać w ulubioną grę. Ostatnio nie miał jednak dobrej passy. Odszedł z "Wiedźmina", ale nie dał nam okazji, abyśmy po nim popłakali, bo miał powrócić do roli Supermana. W wizji DCU Jamesa Gunna i Petera Safrana nie było jednak dla niego miejsca. I co? Ma robić z Amazonem "Warhammera 40,000".
Hollywood nie daje się Cavillowi nudzić i może on przebierać w projektach, cały czas rozbudzając wyobraźnię fanów. Bo ci, to by go najchętniej widzieli w każdej możliwej franczyzie. Dlatego tak entuzjastycznie zareagowali na jego zdjęcie z Garym Whittą. Nic wam to nazwisko nie mówi? A to przecież scenarzysta powiązany z uniwersum "Gwiezdnych wojen". Maczał palce w "Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" i "Rebeliantach", a nawet napisał nowelizację "Ostatniego Jedi". Wiecie już, dokąd to wszystko zmierza?
Po co Henry Cavill spotkał się ze scenarzystą Gwiezdnych wojen?
Tak jest. Fani mają nadzieję ujrzeć Henry'ego Cavilla w odległej galaktyce. "Gdyby chciano w przyszłości zrecastingować Obi-Wana Kenobiego" - można na przykład przeczytać w komentarzach na Twitterze. Ale to tylko jedna strona medalu. Internauci spekulują o całej masie projektów, nad jakimi aktor mógłby pracować z Garym Whittą. Najczęściej wskazują na wspomnianego już "Warhammera 40,000":
Rozmawialiście o "Warhammerze 40k"?
Strzelam, że chodzi o kinowe uniwersum Warhammera.
Jeśli Henry bawi się w Nicka Fury'ego i próbuje zwerbować scenarzystów, jak jakichś Avengersów, możliwe jest, że odlecę.
Być może fani przesadzają ze swoimi spekulacjami. Może tak jak głosi opis udostępnionego zdjęcia, to tylko spotkanie "dwóch brytyjskich nerdów w Los Angeles". Jest jednak zbyt osobliwe, abyśmy mogli przejść koło niego obojętnie. Jeśli nie wyjdzie z tego żadna współpraca, miłośnicy obu panów na całym świecie będą mocno niepocieszeni.