REKLAMA

Homeland w domu, bez telewizora. Premiera książkowego prequela telewizyjnego hitu

"Muzułmaninowi - drugi muzułmanin", miał napisać na pudełku z pierwszym sezonem Homeland Damien Lewis, po czym wręczyć je prezydentowi Obamie. Galopująca popularność serialu szybko opuściła granice macierzy i z rwetesem wylądowała w TVP niczym samolot CIA na lotnisku w Szymanach. Tak, tak, mam wrażenie, że serial jest mniej promowany chociażby od Lost - innego importowanego hitu sprzed lat.

Homeland w domu, bez telewizora. Premiera książkowego prequela telewizyjnego hitu
REKLAMA

A szkoda, bo Homeland to jedna z najciekawszych produkcji serialowych ostatnich lat (bez zombie w fabule). Według niektórych: do czasu premiery House of Cards. Dywagacje pozostawię serialożercom, a przyjrzę się "Ścieżkom Carrie", które na pierwszy rzut oka wydają się być próbą odcinania kuponów od sukcesu serialu. Prędzej czy później to musiało nastąpić.

REKLAMA

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość twórcom serialu i przyznać, że nie poszli po najmniejszej linii oporu i zatrudnili weterana thrillerów. Andrew Kaplan ma już na swoim koncie powieści szpiegowskie - może nie wybitne, ale fabularnie zwarte i przede wszystkim zapewniające dobrą rozrywkę. Pisarz stanął przed trudnym zadaniem. Do jego dyspozycji oddano rozbudowaną intrygę i bohaterów z krwi i kości. Taki układ wymaga precyzji w układaniu elementów, bo wystarczy chwila nieuwagi i cała konstrukcja staje w płomieniach jak iracki szyb naftowy.

REKLAMA

W "Homeland. Ścieżkach Carrie" Kaplan wziął na warsztat wypróbowany przez setki pisarzy koncept prequela. Nic tak nie kręci fana jak próba odpowiedzi na pytania kim wcześniej byli bohaterowie ze szklanego ekranu. Czy w tej książce pojawi się odpowiedź co tak naprawdę popchnęło Carrie do niesubordynacji, działania na własną rękę i - być może - choroby? Czym zajmowała się, zanim natrafiła na pewnego żołnierza, który zdaje się być nie tym, za kogo się podaje?

"Homeland. Ścieżki Carrie" miała premierę 7 października, a ja już wkrótcę zagłębię się w lekturę i podzielę się wrażeniami. Zamierzam również wybrać się do biblioteki w poszukiwaniu książek i albumów o Bejrucie, by sprawdzić, o co tak naprawdę chodziło libańskiemu ministrowi turystyki. Bo na pewno nie o kręcenie scen w Bejrucie poza Bejrutem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA