Prezes ujawnia tajemnice swojego gabinetu. Robert Górski opowiada o „Uchu Prezesa” w nowej książce
„Ucho Prezesa” to chyba najgłośniejszy serial polityczny ostatnich lat. I choćby dlatego, że nie miał wielkiej konkurencji warto było śledzić, jak żartuje się z najważniejszych osób w państwie. Złośliwi pewnie zasugerują, że chodzi o podatników, ale tymi Robert Górski zajmuje się w innych przejawach swojej twórczości kabaretowej.
OCENA
Bez dwóch zdań „Ucho Prezesa” zabierając nas do gabinetu kabaretowej wersji Jarosława Kaczyńskiego, trafiło w sam środek tarczy z oczekiwaniami widzów i wyborców. Duet Robert Górski i Mikołaj Cieślak stworzyli komedię zabawną, bardzo subtelną, nieoczywistą i dzięki temu tym bardziej zjadliwą. Bo wiecie, z komedią jest jak z polityką, jednych bawi, innych irytuje, jeszcze kolejni traktują ją zbyt poważnie. I nawet jeśli będzie to młodzież licealna, która między odrabianiem matematyki i fizyki walczy z socjalistycznym uciskiem, to zarówno komik, jak i polityk znajdą swoją niszę.
Chociaż na początku było trudno znaleźć finansowanie dla „Ucha Prezesa", w końcu się udało.
Po kilku odcinkach wyemitowanych w serwisie YouTube, pod swoje skrzydła wzięła go platforma Showmax. Produkcja doczekała się prawie 60 odcinków i czterech sezonów, a z każdą kolejną serią „Ucho Prezesa” stawiało coraz odważniejsze kroki w świecie polityki, nie ograniczając się tylko do portretowania władzy, ale też opozycji. W książce zatytułowanej „Jak zostałem Prezesem” Robert Górski, autor scenariusza „Ucha...” rozmawia z Moniką Sobień i opowiada o różnych etapach powstawania najgłośniejszej produkcji satyrycznej ostatniego cyklu wyborczego.
W gruncie rzeczy „Jak zostałem Prezesem” to opowieść dość prosta, bardzo lekka.
Prowadzi nas przez różne etapy powstawania serialu, opowiada o ciekawostkach castingowych i produkcyjnych. Tam, gdzie pojawiają się wątki dotyczące serialu, tam zdarzają się wypowiedzi innych twórców „Ucha...”. Swoje trzy grosze wtrąca m.in. Mikołaj Cieślak, mówi też Andrzej Seweryn i te inne spojrzenia są ciekawe, chociaż czasem wydają się odrobinę zbędne, bo wybijają dialog z rytmu.
Z tym dialogiem jest też trochę problem, bo jasno widać, że pytania są tylko punktem wyjścia do długich wypowiedzi Górskiego, porządkują tekst, nakładają na niego ramy, ale nie oszukujmy się – forma wywiadu jest pretekstem. Jeśli spodziewacie się ostrych pytań, intensywnego dialogu, iskrzącego napięcia, to lepiej odpalić serial, o którym Górski opowiada. Tu więcej jest luźnej opowieści, raczej snutej niż dynamicznie prowadzonej. To nie zarzut, bo finalnie czyta się to nieźle.
Ciekawe jednak, że rozmowa zbacza mocno z głównego tematu, czyli hitowego serialu, na sprawy dość osobiste. Górski opowiada nie tylko o swoich własnych politycznych poglądach, ale też... o poglądach swoich rodziców. Te rodzinne konflikty na tle polityki są pouczające, ale też nie jestem pewien, czy taki ekshibicjonizm jest potrzebny. Górskiemu nie udaje się kompetentnie opowiedzieć o Polsce, wyborcach, czy wyjaśnić wyników ostatnich wyborów – te historie są raczej anegdotkami z życia.
Chociaż bywają zabawne to rozwadniają i tak niezbyt intensywną opowieść.
Nie jestem przesadnym fanem książek, które publikowane są na fali popularności jakiegoś wydarzenia w kulturze czy rozrywce, ale tu muszę przyznać, że „Jak zostałem Prezesem” to pozycja przynajmniej warta uwagi. Choćby dlatego, że tłumaczy, skąd wzięły się niektóre postacie występujące w serialu, kto odpowiadał za naprawdę doskonały casting, ile w tych historiach prawdy, a ile spekulacji.