REKLAMA

Marvel Cinematic Universe w serialach istnieje tylko teoretycznie. Daredevil i Iron Man nigdy się nie spotkają

Marvel umieścił wszystkie swoje filmy i seriale w tym samym fikcyjnym uniwersum, ale nie ma zamiaru tego faktu wykorzystywać. Telewizyjni bohaterowie nie pojawią się w kinie obok Avengersów.

marvel studios tv mcu
REKLAMA
REKLAMA

Marvel Cinematic Universe to nazwa fikcyjnego uniwersum, w którym rozgrywają się wszystkie filmy Marvela o superbohaterach, począwszy od Iron Mana z 2008 roku. Co więcej, w tym samym fikcyjnym uniwersum osadzone są seriale produkowane przez Netfliksa i telewizję ABC.

Daredevil biega po ulicach tego samego Nowego Jorku, który przetrwał inwazję Chitauri w Avengersach.

Dzięki temu, to fikcyjne uniwersum zaczęło żyć własnym życiem. Kolejne historie nie tkwią w próżni, a każdy kolejny film lub odcinek serialu poszerza tło dla kolejnych produkcji. Niestety Marvel nie zamierza tego faktu wykorzystać w sposób, w jaki oczekiwałoby tego wielu widzów.

Kevin Feige, czyli szef Marvel Studios nie pozostawia wątpliwości. Postaci z seriali nie będą pojawiały się w przewidywalnej przyszłości w filmach kinowych. Wpływ filmów na seriale zapewne też pozostanie minimalny, a wspomnienia wydarzeń z kinowych produkcji w serialach będą na poziomie easter-eggów.

To zła wiadomość dla fanów, którzy liczyli na nietypowe sojusze na ekranie.

Takie podejście do sprawy oznacza, że bohaterowie i złoczyńcy, których zobaczyliśmy w serialach, nie pojawią się na dużym ekranie. Ponieważ w uniwersum jest tylko jeden Kingpin, to po wykorzystaniu tej postaci w serialu Daredevil nie ma większych szans na to, by stał się głównym przeciwnikiem Petera Parkera w kolejnej produkcji z udziałem Toma Hollanda.

Działa to w odwrotną stronę. Bohater, który został wybrany do filmu, nie ma co liczyć na własny serial bądź na udział w jednej z nowych produkcji. W komiksach przeskakiwanie herosów pomiędzy seriami jest na porządku dziennym, a w przypadku MCU nie ma co liczyć na to, że Agentów T.A.R.C.Z.Y. wspierać będzie np. Tony Stark, a Strażnicy Galaktyki wezmą na pokład Punishera.

W teorii mamy jedno wspólne i spójne Marvel Cinematic Universe, ale w praktyce i tak świat telewizji i kina jest od siebie odseparowany niewidzialną ścianą.

W tym kontekście zastanawiam się, czy to połączenie uniwersów miało w ogóle sens. Marvel Studios nie wykorzystuje możliwości, by opowiedzieć nowe historie parujące ze sobą bohaterów mających genezę w innych typie medium. Agentka Carter i Agenci T.A.R.C.Z.Y. mieli swoją genezę w filmach, ale seriale okazały się samodzielnymi produkcjami.

Rozumiem zamysł Marvel Studios, który chce uczynić produkcje przystępnymi. Do zrozumienia fabuły serialu, nie będzie konieczne obejrzenie kilkunastu produkcji kinowych z ostatniej dekady. Niemniej jednak fani, którzy i tak oglądają wszystko jak leci, doceniliby takie ekranowe crossovery, skoro są one podstawą w świecie komiksów.

Udział herosa z produkcji telewizyjnej w filmie kinowym byłby świetną reklamą dla serialu.

REKLAMA

Jestem przekonany, że gdyby Daredevil pomógł Avengersom w walce z Thanosem w Infinity War, to po wyjściu z kina wielu widzów od razu odpaliłoby serial na Netfliksie, by poznać jego historię. Aż dziw bierze, że nie wykorzystano jeszcze Marvel Cinematic Universe w tym celu - fani z pewnością nie mieliby tego twórcom za złe.

Oczywiście MCU jest już mocno zatłoczone bohaterami kinowymi i zmieścić ich wszystkich w 2-godzinnym filmie jest bardzo trudno, nawet jeśli wykluczy się bohaterów z seriali. W przyszłości jednak będzie Marvelowi coraz trudniej wytłumaczyć, dlaczego np. tylko połowa superbohaterów broni Nowego Jorku przed kolejnym zagrożeniem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA