Tydzień z...: Kobieta też może być superbohaterem. O żeńskich ikonach komiksów, przed którymi zwiałby niejeden facet
Bez wątpienia, na hasło superbohater większość osób widzi przed oczami chłoptasia w rajtuzach albo po prostu wielkiego napakowanego mężczyznę w wymyślnym uniformie. No właśnie, mężczyznę, a dlaczego nie kobietę? Odpowiedź na to pytanie szybko przychodzi i jest dosyć banalna - pierwszymi superbohaterami (z prawdziwego zdarzenia) byli właśnie mężczyźni, a ikoną komiksowych bohaterów stał się nie kto inny, jak Superman. Kobiety jednak nigdy nie były pomijane w komiksach. W czasach, kiedy szowinizm był na porządku dziennym, superbohaterki również istniały i miały się całkiem dobrze. Z okazji nadchodzącego Dnia Kobiet, postaram się przedstawić losy płci pięknej na kartach komiksów.
Zacznijmy jednak od samego początku, tzn. od roku 1940, kiedy to zadebiutowała superbohaterka z prawdziwego zdarzenia, tj. Fantomah – „tajemnicza kobieta z dżungli”. Ta pierwsza komiksowa superheroska została stworzona przez Fletchera Hanksa, a komiksy z jej udziałem zostały wydawane przez nieistniejące już (upadłe w latach 50-tych) wydawnictwo komiksowe Fiction House. Jak na tamte czasy, Fantomah była naprawdę kimś. W latach 40-tych (Złotej Erze Komiksów) żeńskie postacie ograniczane były do ról „kochanek” i/albo „kobiet pracujących” (ewentualnie zuchwałych nastolatek, jak Betty & Veronica), a tutaj luty 1940 i pojawia się blond heroska, która posiada moce jak supersiła oraz latanie. Całkiem nieźle, nawet, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Fantomah była postacią raczej drugoplanową.
W tym samym roku pojawiła się druga żeńska bohaterka, tym razem ze stajni Marvela – Black Widow, która przeszła do historii, jako pierwsza superheroska (a dokładnie to antybohaterka) w dedykowanym kostiumie/uniformie stającym się jej znakiem rozpoznawczym. Black Widow (niemająca nic wspólnego z wersją, która reprezentuje Scarlett Johansson na srebrnym ekranie) posiadała wiele supermocy (m.in. wzmocniona wytrzymałość, zdolność latania, niewidzialność, supersiła, komunikowanie ze zmarłymi), które służyły jej do zwalczania złoczyńców i oddawania ich duszy… Szatanowi, mistrzowi/szefowi Black Widow.
Niedługo później zaczęły pojawiać się kolejne superbohaterki, a lata 40-te wprowadziły kobiece postacie (z supermocami) do komiksów na stałe. Niektóre z nich (jak Fantomah) zostały zapomniane, a niektóre (jak Wonder Woman) stały się ikonami żeńskiej części komiksowego świata i symbolami postępującego ruchu feministycznego. Poza Black Widow, mniej znanymi a wartymi wzmianki postaciami są chociażby Miss Masque (debiut w 1946 w wydawnictwie Nedor Comis) oraz Phantom Lady (po raz pierwszy pojawiła się w 1941 na kartach komiksów z Quality Comics), które były kobiecymi odpowiednikami Bruce’a Wayne’a, czyli zmęczonymi swym dotychczasowym życiem bogaczkami, wykształcającymi bohaterskie alter ego do zwalczania przestępców. Phantom Lady stała się również jedną z pierwszych komiksowych postaci, których kobiece, ponętne kształty były szczególnie uwidaczniane.
Co ciekawe, wyżej wymienione bohaterki naprawdę oddawały ducha swych czasów. Phantom Lady czy Miss Masque w swoich kostiumach stawały się inteligentnymi i i intrygującymi bohaterkamdla czytelnika. Jednak, gdy tylko odwieszały swoje alter ego do szafy, stawały się nudnymi, szarymi kobietami bez ciekawej osobowości, podporządkowane męskiej rzeczywistości. Dla nich bycie „super” oznaczało tak naprawdę bycie taką kobietą, jaką chciały być w normalnym, codziennym życiu. Jedynym wyjątkiem od tej reguły była Miss Fury (inspiracja dla marvelowskiej Hellcat), postać napisana i rysowana przez June Tarpe Mills – jedyną w tamtym czasie przedstawicielkę płci pięknej wśród twórców komiksów.
Miss Fury ubierała się w czarny kostium kota/pantery, jednak w przeciwieństwie do swoich koleżanek z innych komiksów, Fury (a raczej Marla Drake) nie lubiła tego robić. Zdecydowania lepiej czuła się w swojej „cywilnej skórze” a kostium wkładała tylko w ostateczności. Drake uważała, że to właśnie kostium ją „uciska” i nie pozwala być tą osobą, którą chce być naprawdę. Biorąc pod uwagę to wszystko, co napisałem o Fury, wydaje się, że to ona powinna być symbolem niezależności i wolności kobiet, ale stało się jednak inaczej, tym symbolem stała się Wonder Woman. Jedna z najlepiej rozpoznawanych postaci komiksowych, a już na pewno najlepiej znana superbohaterka, jaka kiedykolwiek pojawiła się w popkulturze.
Tym, czym dla amerykańskich czytelników i czytelniczek była Wonderm Woman, tym dla Kanadyjczyków była Nelvana of the Northern Lights – pierwszy narodowy superbohater pochodzący z Kanady. Nelvana wyprzedziła swoimi narodziny Wonder Woman o trzy miesiące – obie bohaterki zaliczyły swój debiut w 1941, Nalvana we wrześniu w numerze Triumph-Adventure Comics #1 a Wonder Woman w grudniu, w numerze All Star Comics #8. Nie ma jednak co ukrywać, że popularność czarnowłosej Amazonki znacząco przyćmiła Nelvanę, a powodów ku temu było mnóstwo.
Po pierwsze Wonder Woman, jako fikcyjna postać, sama w sobie była naprawdę ciekawa - jej komiksowe korzenie sięgają mitologii starożytnej Grecji. Diana należała do plemienia Amazonek, wojowniczek zamieszkujących Rajską Wyspę. Odizolowane od „męskiego świata” Amazonki były głodne kontaktów z mężczyznami, dlatego też, gdy na ich wyspie rozbił się samolot z pilotem Trevorem, zostaje zorganizowany konkurs przez królową Hipolitę (matkę Diany). Zwyciężczyni – jako najbardziej wartościowa członkini plemienia – mogła odesłać Trevora do jego świata i jednocześnie stać się broniącą sprawiedliwości Amazonką pośród ludzi. Kto wygrał ten konkurs nie muszę chyba dodawać.
Po przybyciu do USA, księżniczka Diana (jako Diana Prince) pracowała dla armii amerykańskiej jako pielęgniarka. Ten typowo kobiecy zawód, z perspektywy czasu, może wydawać się stereotypowym zaszlufladkowaniem superbohaterki. Jednak biorąc pod uwagę lata, w których pojawiła się Wonder Woman, ten wybór wydawał się dosyć oczywisty. Amerykanom (a tym bardziej amerykańskim żołnierzom) potrzeba było żeńskiej idolki, taką, którą młode Amerykanki mogły uznawać za wzór do naśladowania.
Za twórcę postaci Wonder Woman uznaje się psychologa Williama Marstona, jednak – jak on sam twierdzi – pomysł na stworzenie tak silnej, kobiecej postaci wyszedł od pani Marston. Wonder Woman miała uczyć kobiety i młode dziewczyny walki o swoje oraz przeciwstawiania się bezwzględnemu, męskiemu światu. Posiadająca super siłę i uzbrojona w magiczne lasso prawdy i kuloodporne bransolety, Amazonka na kartach komiksów dawała przykład, że nawet twardzi złoczyńcy nie są w stanie jej skrzywdzić. Diana Prince – w przeciwieństwie do innych superbohaterek – nie była „hojnie obdarzona przez naturę” i nie nosiła super sexy kostiumów – co pokrywało się z jej ówczesnym wizerunkiem, nieskalanej idolki. Ten pro-feministyczny obraz bohaterki skończył się wraz ze śmiercią jej autora. Po 1947 roku Wonder Woman – choć zachowała swoje supermoce – to straciła swoją niezależność, na rzecz bycia „typową kobietą” z tamtych czasów, która gotowała obiadku dla swojego męża.
W latach 50-tych pewne rzeczy zaczęły się jednak zmieniać, gdy powstał Comics Code – nakazujący realistyczne przedstawianie kobiet, bez uwzględniania ich „kobiecości” oraz degradację superbohaterek do roli pomagierów. Skończyły się wtedy okładki i rysunki pokazujące związane supebohaterki (bondage), których biusty falowały w pierwszych kadrach. Na przykład Catwoman, będąca wcześniej ponętną antybohaterką, została usunięta w cień i zastąpiona przez Batwoman, którą – w założeniu twórców – miał łączyć romans z Batmanem. To konserwatywne podejście skończyło się z nastaniem lat 60-tych i drugiej fali feminizmu. Autorzy komiksów domagali się pokazywania więcej żeńskich ról – m.in. Supergirl, która wtedy miała być przykładną Amerykanką i wzorem dla nowego pokolenia młodych dziewczyn.
Superbohaterki w latach 60-tych zyskały pewną niezależność i status równy męskim postaciom. Z mało znaczących pomocników, przemieniły w pełnoprawnych członków superdrużyn – jak chociażby Invisible Woman należąca do Fantastycznej Czwórki, której dodano moc generowania pól siłowych. Z kolei Storm – kolejna bohaterka Marvela – stanęła na czele X-Men, jako pierwsza żeńska postać tego typu. W historiach X-Men (Uncanny X-Men, od 1975 roku) pojawiły się również inne „twarde” heroski, na przykład nowa w świecie Marvela Mystique czy - istniejąca już wcześniej, ale tym razem z dodatkiem cojones - Jean Grey. W końcu superbohaterki zaczynały zyskiwać na znaczeniu, na tyle, że dorobiły się własnych tytułów – jak chociażby Ms. Marvel czy Spider-Girl.
Lata 90-te to już było istne szaleństwo, motywy LGBT czy otwarte pokazywanie wątków seksualnych zaczęło być czymś normalnym w komiksach. Kobiece bohaterki dostały nagle ogromnych biustów i ust niczym Angelina Jolie. Jednocześnie superbohaterki miały potężne moce (na równi z męskimi odpowiednikami) oraz stały się wyjątkowo okrutne. Mizoginistyczne podejście do kobiecych bohaterów skończyło się na dobre, nikt już nie wyśmiewał płci pięknej. Teraz tak naprawdę podejście z lat 90-tych i wcześniejszych okresów zostało wymieszane. Nikt nie trzyma się sztywno kanonów, bohaterki są bardzo zróżnicowane. Feministka czy kobieta pracują mogą wybrać dla siebie odpowiednią postać, chociaż i tak znajdą się osoby wojujące, że współczesny obraz kobiety w komiksach jest oburzający.