Carey Mulligan błyszczy w debiucie reżyserskim Paula Dano. Kraina wielkiego nieba – recenzja
Świetny aktor młodego pokolenia, Paul Dano, debiutuje jako reżyser. „Kraina wielkiego nieba” to aktorska uczta (głównie dzięki kapitalnej kreacji Carey Mulligan) i przemyślany artystycznie dramat o rozpadzie rodziny.
OCENA
![kraina wielkiego nieba 2018](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2018%2F12%2Fkraina-wielkiego-nieba-2018.jpg&w=1200&q=75)
„Kraina wielkiego nieba” portretuje losy amerykańskiej rodziny u schyłku w latach 60. Pracujący w klubie golfowym Jerry (Jake Gyllenhaal) stara się jakoś wiązać koniec z końcem. W domu czekają na niego żona Jeanette (Carey Mulligan) oraz syn Joe (Ed Oxenbould). Pozornie wydaje się, że wiodą oni skromne, ale spokojne i ułożone życie.
Wszystko zaczyna się jednak wykruszać w momencie, gdy Jerry traci pracę. Żona z początku go wspiera, widzi też w tym wszystkim szansę, by samej wyrwać się z domu i zacząć zarabiać pieniądze, ale Jerry’emu niekoniecznie się to podoba. Gdy mężczyzna postanawia wyjechać do pracy przy gaszeniu wielkich pożarów, w Jeanette coś pęka. Zaczyna się postępujący proces erozji ich związku i rodziny.
Nie od dziś wiadomo, że aktorstwo często bywa znakomitym obozem treningowym dla przyszłych reżyserów.
Nikt w końcu nie przebywa tyle czasu w towarzystwie reżysera na planie filmowym co aktor, szczególnie ten grający główne role. Właściwie to nie znam żadnego aktora, który stał się reżyserem i poległ na tym polu artystycznie. Wystarczy wymienić takie przykłady jak Mel Gibson, Ben Affleck, Sean Penn, Clint Eastwood, a ostatnio nawet Bradley Cooper.
Teraz do tego grona dołącza też i Paul Dano. Znany głównie miłośnikom amerykańskiego kina artystycznego i niezależnego znakomity aktor miał w swojej karierze okazję przyglądać się geniuszom swojego pokolenia. Pamiętamy go w końcu m.in. z takich filmów jak „Mała Miss”, „Aż poleje się krew”, „Zniewolony” oraz „Labirynt”. Jego aktorskie CV zawsze oscylowało wokół pogłębionych psychologicznie ról, często portretujących wielkie dramaty w małych społecznościach. I te motywy przyszło mu rozwinąć w pełni w swoim debiucie reżyserskim.
„Kraina wielkiego nieba” to film nadzwyczaj dojrzały i przemyślany, jak na pierwszy raz Dano po drugiej stronie kamery.
![kraina wielkiego nieba recenzja](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/splay/2018/12/kraina-wielkiego-nieba-recenzja-1024x683.jpg)
Z uwagą przygląda się on swoim bohaterom (w szczególności Jeanette i jej synowi Joe), snuje tę opowieść na konkretnych i jasnych ścieżkach dramaturgii, ale też wiele emocji rozgrywa na niuansach, niedopowiedzeniach, drobnej symbolice, niedosłowności. Często tego typu chwyty, u mniej sprawnego i wyczulonego reżysera przynoszą raczej pretensjonalne wyniki. Dano na szczęście tego uniknął, tworząc dzieło zajmujące, dające przestrzeń do kontemplacji, zastanowienia, ale bez popadania w puste artystowskie zaułki.
Główny ciężar filmu spoczywa na aktorach. I tu bez wątpienia trzeba przyznać, że „Kraina wielkiego nieba” to film, który w pełni należy do Carey Mulligan.
![kraina wielkiego nieba carey mulligan](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/splay/2018/12/kraina-wielkiego-nieba-carey-mulligan-1024x576.jpg)
Ta świetna aktorka zagrała niejedną udaną rolę, ale jeszcze żadna nie dała jej aż tyle pola do popisów. Od momentu utraty pracy przez Jerry’ego, zaczynamy obserwować rodzącą się w Jeanette chęć wyzwolenia ze starych łańcuchów, przy okazji wychodzi też na wierzch jej rozczarowanie mężem i chęć rozpoczęcia nowego życia. I tę przemianę Mulligan odegrała koncertowo. Widać w niej rosnącą frustrację, duszenie się w status quo, chwilami desperację, innym razem bezsilność przeplataną z dezorientacją.
Intrygującą rolę do odegrania ma też Ed Oxenbould grający jej syna. To poniekąd jego oczami przyglądamy się całej sytuacji rodzinnej.
Kamera stosuje liczne zbliżenia na jego twarz, a ta z milczeniem i wymuszoną akceptacją reaguje na narastający pożar w związku swoich rodziców. Sytuacja stanowi dla niego przyspieszony kurs dojrzewania i uczenia się samodzielności. Z jednej strony jego milczenie wydaje się wyrazem bezsilności, z drugiej zdaje się trochę biernie temu przyglądać. W tej postaci kryje się chyba najwięcej niedopowiedzeń. Nie wiemy do końca jak odbiera on konflikt między rodzicami. Po części widzimy przejęcie i strach, ale też nie jest jasno powiedziane, co tli się w jego psychice.
„Kraina wielkiego nieba” w dużej mierze rozegrana jest na tego typu nieoczywistościach. Z jednej strony operuje jasnym i oczywistym przekazem, ale z drugiej zostawia widzowi duże pole do interpretacji i kontemplacji. Każda z postaci dramatu ma swoje racje i podejmuje decyzje, które dalekie są od prostolinijnych schematów, do których jesteśmy przyzwyczajeni.
„Kraina wielkiego nieba” z pewnością zachwyci smakoszy spokojniejszego kina. To nie jest film wielkich gestów i dramatycznych zwrotów akcji, choć przed naszymi oczami rozgrywają się ważne zdarzenia, tu pokazane w skali mikro.
Paul Dano jest w swoich obserwacjach niezwykle powściągliwy, bo naprawdę dużo zostawia naszej wyobraźni i domysłom. Być może niektórych może to drażnić, bo siłą rzeczy sprawia, że jego film jest trochę manieryczny. Ale nie sposób odmówić mu pięknej warstwy wizualnej (świetne zdjęcia i kostiumy z epoki), przejmującego podejścia do ważnego tematu (rozpad rodziny w pierwszym powojennym pokoleniu Amerykanów) i, przede wszystkim, genialnych kreacji aktorskich, ze szczególnym wskazaniem na Mulligan.