Filmy, wywodzące się z krainy Hollywood, stanowią niemal zawsze kwintesencję nudy i komercji. Wystarczy wziąć parę znanych nazwisk i wypromować tytuł na kilku billboardach, aby ludzie wybrali się do kina. W Polsce dystrybutorzy wybierają według własne uznania, który film warto wpuścić na ekrany kin. Jeśli coś zostanie odrzucone (nawet w przypadku dobrej produkcji) to prędzej czy później znajdzie się na dvd. Tak właśnie było z "The Chumscrubber", który w naszym kraju przyjął tytuł "Miłego Dnia?"
Film opowiada o pewnym chłopcu imieniem Dean. Nie jest zbyt rozmowny, jego jedynym przyjacielem jest mieszkający na przeciwko dealer narkotyków Troy. Obaj mieszkają na przedmieściach wielkiego miasta, życie tam wydaje się spokojne i poukładane. Pewnego dnia cała ta atmosfera została wywrócona do góry nogami: Dean odnajduje ciało Troya, który powiesił się w swojej sypialni. Tragedia ta wstrząsa okolicą. Chłopak pozostawił po sobie jednak wiele niezałatwionych spraw związanych z towarem, jakim handlował. Szkolny gang, który się u niego zaopatrywał wpada na pomysł darmowej dostawy używek. Chcą porwać młodszego brata Deana, jako zakładnika i wymienić go na narkotyki. Nie wszystko jednak toczy się jak zaplanowano…
Mimo, iż fabuła ukazuje film pod styl kina sensacyjnego, to nie spodziewajmy się tu żadnego napięcia czy też przemocy. "Miłego Dnia?" koncentruje się na postaciach i stara się naszkicować pewien rys psychologiczny każdej z nich. Główny bohater jest nieśmiały. Po śmierci swojego najlepszego przyjaciela nie odczuwa kompletnie nic. Jego ojciec, znany psycholog piszący poradniki, traktuje go jak pacjenta niż syna, przepisując mu coraz to silniejsze leki przy każdej poważnej rozmowie. Młodszy brat Charlie całe dni przesiaduje przed grami komputerowymi, a matka sprzedaje telefonicznie produkty firmy VeggieForce, starając się równocześnie o ponowne zespolenie rozlatującej się rodziny. Znajomi Deana ze szkoły znęcają się nad nim. Prześladują go, robią mu różne kawały oraz rzucają w nim wyzwiskami. Niemalże każda osoba, która się z nim zaprzyjaźnia chce mieć z tego korzyść materialną (przykładowo w postaci narkotyków zmarłego Troya). Mamy tu obraz ludzi żyjących na przedmieściach, którzy teoretycznie powinni być szczęśliwi. Mają piękne domy, nie narzucających się sąsiadów, sukcesy w życiu prywatnym jak i zawodowym. Mimo to, z minuty na minutę zauważamy, że to życie wydaje się nieco nienaturalne. Chcemy więc dowiedzieć się, jaka jest tego przyczyna, by móc jakoś logicznie zanalizować ten film.
Film koncentruje się na postaci Deana, którą znakomicie zagrał Jamie Bell. Jest ona dosyć szczegółowo opisywana i każdy z nas będzie mógł znaleźć przynajmniej jedną cechę, z którą może się utożsamić. Szkoda tylko, że zbyt mało była pokazana postać matki Troya, w którą wcieliła się kolejna gwiazda - Glenn Close. Powinna przeżywać śmierć swego syna, a zamiast tego chodzi po domach oddając przybory kuchenne i z uśmiechem zapraszając na pogrzeb. Gdzieś w tym całym zgiełku ulotnił się również młodszy brat Deana, Charlie. Siedzi całymi dniami przed telewizorem grając w brutalną grę "The Chumscrubber", a jego ojciec psycholog zachowuje się jakby to nie było nic złego i szuka rozwiązania problemów u starszego syna. Wymienione przed chwilą osoby zobaczymy zaledwie kila razy. Scenariusz nie zakwestionował ich jako jednych z najważniejszych elementów, jednakże są one potrzebne, by utrzymać pewną spójność przebiegu fabuły.
Motyw porwania jest jednym z ciekawszych. Nie dość, że nastolatki biorą nie tego chłopca, to jeszcze robią to dość nieudolnie. Zatrzymują się w domach swoich rodziców i czekają na dzień wymiany. W czasie tej podróży spotykamy otoczenie w jakim się kręcą dzieciaki, dzięki czemu możemy zerknąć skąd się u nich takie, a nie inne zachowanie. To właśnie wtedy poznajemy podrywającą kolegów jej córki atrakcyjną Jerri czy też będącego w kryzysie egzystencjalnym burmistrza miasta. Cała akcja "porwanie" kończy się nadzwyczaj zaskakująco. Widzimy wtedy jak każda z postaci, która w filmie się pojawiła jest połączona z inną. Mamy zaskakujący, aczkolwiek oczekiwany wybuch.
Problem tylko w tym, że "Miłego Dnia?" nie uniosło ciężaru, jakie samo sobie ustanowiło. Wprowadzono zbyt wiele postaci, a ich perypetie zostały praktycznie bez odpowiedzi. Fakt, że na końcu filmu dostajemy pewien skrót, jak potoczyło się życie poszczególnych osób, ale to nie wystarcza. Brakuje elementów do dalszej analizy, niektórych bohaterów. Szkoda, gdyż na ekranie zobaczymy plejadę gwiazd: Ralpha Fiennesa, Carrie-Annie Moss, Roriego Culkina czy Williama Fitchnera, którzy stworzyli niesamowite i oryginalne kreacje.
Tytuł oryginalny filmu to "The Chumscrubber" czyli tytuł gry komputerowej, przy której spędzają czas dzieciaki. Główny bohater to osobnik, który został pozbawiony głowy. Trzymając ją w ręce walczy z potworami, które zaatakowały Ziemię. Starałem się odszukać w tym jakieś przesłanie. Można powiedzieć, że nie sama fabuła gry, a słowa jakie Chumscrubber mówi są ważniejsze. "Trzeba pozostać sobą w świecie dziwaków i nieludzkich stworzeń." Trochę zbyt proste, jak na film z wyższymi ambicjami. Mimo to warto sięgnąć po tę pozycję. Jest to kino nietypowe, do którego nie zaszkodzi zajrzeć. Szczególnie, że możemy je już spotkać na sklepowych półkach.
Gatunek: Komedia/Dramat
Rok produkcji: 2005 (polska premiera dvd - sierpień 2006)
Dystrybutor: Vision
Reżyser: Arie Posin
Scenariusz: Zac Stanford
Obsada: Jamie Bell, Camilla Belle, Rory Culkin, Ralph Fiennes, Glenn Close, Carrie-Annie Moss