REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD

Netflix pokazał ocenzurowaną wersję „Powrotu do przyszłości II”. Wszystko przez pomyłkę?

Uważni widzowie „Powrotu do przyszłości” mogli zauważyć, że udostępniona przez platformę Netflix wersja kultowej serii różni się od tego, jak ją zapamiętali. Po fali protestów serwis przywrócił oryginalną wersję. Czy jednak była to celowa ingerencja serwisu w fabułę filmu? Wiele wskazuje na to, że doszło do zwyczajnej pomyłki.

25.05.2020
17:26
netflix pokazal ocenzurowany film przez pomylke
REKLAMA
REKLAMA

„Powrót do przyszłości” to kultowa przygodowa trylogia opowiadająca o fascynującej przyjaźni amerykańskiego nastolatka Marty'ego McFlya (Michael J. Fox) i nieco szalonego naukowca, doktora Emmetta Browna (Christopher Lloyd). Seria, której bohaterowie odbywają podróże w czasie do dziś uchodzi za wzór i jednocześnie klasykę kina spod znaku sci-fi. Nic więc dziwnego, że gdy Netflix, który w swojej bibliotece ma wszystkie trzy części hitu, zdecydował się na ingerencję w treść „Powrotu do przyszłości II”, widzowie szybko wychwycili cenzurę.

Co wycięto z filmu?

Przeprowadzone przez internautów „śledztwo” wykazało, że dla platformy problematyczna okazała się jedna z kluczowych scen drugiej części filmu. Jest to moment, w którym Marty wraca do 1955 roku i próbuje odzyskać sportowy almanach z przyszłości, który wpadł w niepowołane ręce. W pewnym momencie wydaje mu się, że znalazł go w biurze pana Stricklanda. Nastolatek odkrywa jednak, że okładka almanachu została wykorzystana do ukrycia magazynu erotycznego pt. „Ooh La La”. Różnicę widać w zamieszczonych na Twitterze fragmentach filmu:

REKLAMA

Presja ma sens — serwis wycofał ocenzurowaną wersję. Tylko czy to na pewno była wina Netfliksa?

Po fali protestów Netflix zareagował i przywrócił oryginalną wersję. Jak się okazało, to wcale nie uspokoiło widzów, którzy zaczęli się zastanawiać, czy cenzura nie dotyczy większej liczby filmów — skoro zmiany dokonano w tak znanej i kultowej produkcji, nasuwa się pytanie o to, jak wygląda sytuacja z tytułami mniej rozpoznawalnymi. Jednak wydaje się, że całej sytuacji mógł być winien po prostu przypadkowy błąd. Jak opisuje sprawę serwis gram.pl, Bob Gale, scenarzysta, który pracował przy kultowym filmie stwierdził, że nie jest to wina Netflixa, a Universal Pictures. Najprawdopodobniej do biblioteki Netfliksa trafiła wersja filmu przygotowana do dystrybucji w krajach, w których scena ze „świerszczykiem” mogłaby wywołać kontrowersje lub nawet zablokować dostępność tytułu. Na korzyść tej wersji zdarzeń przemawia fakt, że cenzurę zmontowano dość topornie i prawdopodobnie, gdyby Netflix miał jakikolwiek interes w tym, żeby ingerować w treść filmu, użyłby bardziej wyrafinowanych technik.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA