To oficjalne: w Polsce skończyły się gwiazdy. W nowej edycji „Tańca z Gwiazdami” zatańczy Oliwia Bieniuk
Nie jestem fanem popularnego tanecznego show, ale stare edycje zdarzało mi się oglądać. To było wtedy coś nowego, emocjonującego i po prostu fajnego – trochę jak z pierwszym „Big Brotherem”. Z czasem jednak przestałem śledzić nawet wyniki finałów. Teraz sobie przypomniałem dlaczego.
Nie znudziła mi się formuła, ale po prostu brakowało mi prawdziwych gwiazd. W pierwszej edycji mieliśmy ciekawą mieszkankę celebrytów, ludzi z telewizji i artystów.
Na parkiecie śmigała Agnieszka Włodarczyk, Katarzyna Skrzynecka i Witold Paszt, a całość wygrał Olivier Janiak. Nazwiska, a przynajmniej twarze, kojarzył każdy, kto nie był przez ostatnie lata w śpiączce.
Coraz mniej gwiazd, coraz więcej celebrytów, którzy nawet nie są zbytnio celebrytami.
W kolejnych edycjach coraz częściej pojawiały się osoby, które trzeba było zgooglać, ale wciąż miały na koncie jakieś sukcesy, płyty, cokolwiek. Ostatnie programy były jednak naprawdę hardcore'owe. I nie chodzi mi tu o występ Popka, który w sumie był rozpoznawalną personą nie tylko na scenie hip-hopowej. I wy już dobrze wiecie o czym piszę.
Pamiętam dokładnie moment, gdy pisałem newsa z uczestnikami dziewiątej edycji. Była w niej m.in. Tamara Gonzalez Perea (blogerka modowa), Daniel „Qczaj” Kuczaj (trener fitness), Czadoman (Andrea Bocelli), ale i Justyna Żyła. Nie wiedziałem, jak ją podpisać. Była wtedy znana wyłącznie z publicznego prania brudów związanych z romansem jej ówczesnego męża Piotra Żyły.
Nie wypadało przecież napisać tylko, że jest „żoną słynnego skoczka”, bo to trochę seksistowskie, więc musiałem dodać słowo-wytrych: celebrytka. Nie oszukujmy się jednak, że Justyna Żyła nie wystąpiła wtedy tylko dlatego, że cały internet żył dramami nieistniejącego już małżeństwa, a jej nazwisko było na topie.
W Stanach słowo „celebrity” nie jest tak uwłaczające jak w Polsce.
W naszym kraju słowo celebryta to niemal obelga. Określamy tym mianem osoby, które stały się sławne, ale nie w wyniku tradycyjnych osiągnięć jak chociaż trzecioplanowa rola w filmie lub jeden przebój. Internet zmienił zasady gry.
Najlepszym przykładem celebrytki jest Marta Linkiewicz, która owszem wykorzystała swój moment, ale stała się znana, bo uprawiała seks z amerykańskimi raperami i pochwaliła się tym na Snapchacie. I nie ma w tym ani grama przesady.
W 10. edycji „Tańca z Gwiazdami” (2019 r.) kontrowersje wywołała obecność Moniki Miller – wnuczki słynnego lidera SLD. Jej kariera zaczęła się od momentu, gdy Leszek Miller wrzucił jej zdjęcie na Twittera w 2017 roku. Znany dziadek i liczne tatuaże sprawiły, że zaraz znalazła się na celowników tabloidów. I dalej już poszło.
Wiem, że w jednej z poprzednich edycji występowała Kasia Tusk, ale już wtedy prowadziła najpopularniejszego bloga modowego w Polsce – Make Life Easier, od którego nazwę wzięła memiczna strona Make Life Harder. Była też Aleksandra Kwaśniewska oraz Maria Wałęsa.
Jednak Oliwia Bieniuk została ogłoszona jako pierwsza gwiazda nowej, 12. edycji, co jest bardzo wymowne. Tak jakby Polsat (w 2014 przejął pałeczkę po TVN i dodał „Dancing with the Stars” do nazwy, więc de facto to 25. edycja) rzucił ją na pożarcie internautom.
Bądźmy szczerzy: Oliwia Bieniuk trafiła do „Tańca z gwiazdami”, bo jest córką znanych rodziców.
18-letnia Oliwia Bieniuk jest córką nieżyjącej już, uwielbianej przez miliony Polaków aktorki Anny Przybylskiej oraz byłego piłkarza reprezentacji Jarosława Bieniuka. W tym roku zdawała maturę. Jak trafiła do show-biznesu?
Brukowce w pewnym momencie odkryły jej Instagrama. Przypominała mamę i takie też pojawiły się pierwsze artykuły na jej temat. Szybko stała się influencerką i fotomodelką, a każde jej zdjęcie było z miejsca komentowane w mediach. Przecierałem oczy ze zdumienia, gdy media plotkarskie oszalały na jej punkcie, bo pojawiła się na otwarciu sieciówki w Gdańsku.
I żeby nie było: nic nie mam do Oliwii Bieniuk. Cieszę się, że jej się układa, bo nie miała łatwego dzieciństwa - oprócz przedwczesnej śmierci mamy, jej tata został dwa lata temu oskarżony o odurzenie i zgwałcenie modelki. Ostatecznie usłyszał tylko wyrok za podanie narkotyków, ale o sprawie mówiła cała Polska.
Jestem przekonany, że 18-latka będzie świetnie tańczyć i wszystkich pozytywnie zaskoczy. Za to po programie zostanie prawdziwą gwiazdą, jej marzenie o aktorstwie o aktorstwie się ziści, a tabloidy będą mieć używanie. Na szczęście już jest do tego w pewien sposób przygotowana.
A może to gwiazd naszych wina?
Mam jednak pewne wątpliwości co do kondycji naszych gwiazd. I nie mam na myśli wytrzymałości w fokstrocie. Nie będę narzekał, że kiedyś to było, ale zastanawiam się nad tym, co się dzieje teraz? Pal licho program, ale czy pokończyły nam się już prawdziwe gwiazdy, a może po prostu wszyscy odrzucają zaproszenia od Polsatu?
Jednak jeżeli stacja ogłasza na początku największe nazwiska, to jestem ciekaw, kto będzie na końcu. Jeżeli chodziło o takie trzymanie w niepewności i kolejne niespodzianki, to mają moją uwagę.
* zdjęcie główne: www.instagram.com/oliwia.bieniuk