REKLAMA

Pakt Milczenia

Już na wstępie napiszę, że Pakt Milczenia to film kiepski, niemający nic wspólnego z horrorem, nudny i posiadający strasznie przewidywalną fabułę. Jedyne co mi się w tym filmie podobało to zdawkowe efekty specjalne i pewna blondynka, którą zobaczycie na zdjęciu gdzieś w środku tekstu. Jednak żeby tradycji stało się zadość...

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Opiszę "fabułę"

REKLAMA

Historia "Paktu Milczenia" tyczy się członków czterech rodzin, które w 1692 zawarły tytułowy pakt milczenia. Tyczył się on pewnej bardzo ważnej rzeczy, w zasadzie właściwości. Każdy najstarszy potomek tej rodziny zostawał obdarowywany specjalnymi mocami. W wieku 13 lat poznawali tylko namiastkę potęgi, którą ostatecznie otrzymywali wraz ze zdobyciem pełnoletności.

Głównym bohaterem filmu jest Caleb. Najsilniejszy spośród braci Ipswich, który też jako pierwszy miał osiągnąć pełnoletność i tym samym pełnie mocy. Nagle do miasta przyjeżdża nowy uczeń i - o zdziwienie - okazuje się potomkiem piątej rodziny czarodziejów i czarownic, która rzekomo została wybita przy pierwszym paleniu na stosie osób podejrzanych o bycie innymi. Zjawił się w tym miasteczku w jednym, konkretnym celu. Chce przejąć moc Caleba, gdy ten skończy 18 lat, ponieważ od używanie tejże jest uzależniony. Nawiązuje się ogromna walka, pociągająca za sobą wiele złego i jeszcze więcej ofiar.

Efekty

Najlepsze w filmie - oprócz wcześniej wspomnianej panny i muzyki o ostrym brzemieniu - były efekty specjalne. Było ich mało, ale w dużych natężeniu. Już tłumaczę o co chodzi, bo pewnie cześć z Was nie bardzo mnie teraz rozumie. Każdy z tych odmieńców dysponował jakimiś tam sobie mocami, ale zdecydowanie wszystkie polegały na ciskaniu przeciwnika kulą, przypominającą płynną maź. Dodatkowo pojawiły się jeszcze śmieszne macki, oczy zmieniające kolor i dobre ujęcie rozczłonkowania, a następnie złożenia jak klocków lego Mustanga GT 5000. Sceną, która podobała mi się naprawdę był moment, gdzie główną rolę odgrywały pająki, a tak dokładniej to cała rodzinka pająków wciskających się w każdą szczelinkę - uszy, nos, buzię i na tym wymienianie skończę.

Reżyseria

Gdyby po wyjściu z kina, pod rękę nawinął mi się reżyser Paktu Milczenia, wcale nie powstrzymałbym się od przylania mu w twarz. Kiedy skończyła się ostatnia scena i zaczęły lecieć napisy końcowe, szczerze żałowałem, że nie poczekałem piętnastu minut i nie poszedłem na "Ludzkie Dzieci" bo te byłyby z pewnością lepsze. Film, praktycznie w całości nakręcony w nocy, gdzie ciemno i strasznie z zwyczaju, w ogóle nie trzyma w napięciu.

Gdy wybierałem produkcję, na którą pójdę ze znajomymi do kina szukaliśmy jakiegoś horroru. Pakt milczenia na większości stronach podpisywany jest jako thriller łamany przez horror. Nie wiem kto takie brednie wypisał, ale szczerze gratulacje dla niego. Jeśli ma dość odwagi, żeby się przyznać niech się ze mną skontaktuje, a ja z chęcią sobie porozmawiam.

Aktorzy

Główne role były odgrywane przez młodzież o świetnej budowie, pięknych gębulinkach i wożących się w świetnych brykach. Miałem nieukrywaną przyjemność siedzieć na seansie koło dwóch dziewczyn w wieku licealnym - tak na oko - i kląłem pod nosem na je zachowanie jak nigdy w życiu. Gdy główny bohater wyszedł w slipkach na basen, te zaczynały wzdychać, popiskiwać i gadać na cały głos jaki to on nie był cudowny oraz o tym, że same by z chęcią takiego schrupały. Aktorzy nie musieli wykazywać się zbytnimi umiejętnościami gry, bo ich części scenariusza polegały na dawaniu sobie po mordzie, rzucaniu czarami i całowaniu. Cóż, może kiedyś pokażą na co ich stać.

Muzyka

Z początku myślałem, że film może być nawet znośny, a wszystko za sprawą pierwszej nuty jaką usłyszałem w momencie napisów wprowadzających. Ostre brzmienie, za jakim w rzeczywistości nie przepadam, wpadło mi w ucho i to zaliczam na plus. Jeśli chodzi o gusta muzyczne, w moim wypadku te są bardzo wybredne i wygórowane. Kiedy jakieś nagranie uznają za dobre, to znaczy, że naprawdę takie musi być.

REKLAMA

Męczarnie

Pakt milczenia to jeden z tych filmów, które widza mogą zanudzić na śmierć. Poszczególne sceny zasługują na minimalne pochwały, ale to i tak głównie ze względu na efekty specjalne albo ciekawie wyglądających aktorów/ki. Nie polecam i szczerze odradzam. Najgorsze w tym jest to, że kolejna część pojawi się na sto procent.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA