PigOut nadaje: Okłamujesz się, że 2019 rok będzie lepszy i przeczytasz 52 książki? Już przegrałeś
Nowy rok, nowy lepszy ja, bla bla bla. Mamy styczeń, a to oznacza, że 90 proc. ludzkiej populacji katuje się właśnie swoimi noworocznymi postanowieniami. Jak to wygląda u was? Nadal walczycie? Jeśli tak, to tracicie tylko czas.
![nowy lepszy ja](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2019%2F01%2Fnowy-lepszy-ja-2019.jpg&w=1200&q=75)
Amerykańscy naukowcy (bo któż by inny) przeprowadzili badania i wyszło im, że w poprzednim roku tylko 8 proc. ludzi dowiozło swoje obietnice do celu. Jakie możemy wyciągnąć z tego wnioski? Takie, że ludzie podchodzą zbyt ambitnie do tematu, a 7 proc. ankietowanych zaczęło nowy rok od kłamstwa.
Ja jak zwykle poległem już w pierwszym tygodniu, chociaż poprzeczka wcale nie była zawieszona w stratosferze. Nope, raczej na wysokości piszczeli.
Ot obiecywałem sobie, że w 2019 będę ostry jak papryczka chili, tymczasem standardowo jestem rozlazły jak ślimak i gdyby nie wiszący nade mną kredyt hipoteczny, zapewne zawinąłbym się w ludzkie burrito i przeleżał tak do wiosny. Miałem zacząć regularnie blogować, przykręcić śrubę z nauką angielskiego, coby w końcu wznieść się ponad konstrukcję my pen is huge as fuck, no i oczywiście wystartować z fitnessami, żeby w lipcu prezentować się nad Bałtykiem niczym Chris Hemsworth w „Thorze”.
![lepszy ja](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2019%2F01%2Fpigout-nadaje.jpg&w=1200&q=75)
Wyszło jak z serialem „1983”, czyli chęci były, ale po drodze ewidentnie coś nie pykło.
Z angielskiego już dwa razy dałem nogę. W blogowaniu zgubiło mnie podejście pt. OK, dzisiaj siadam i piszę na pełnej petardzie, ale najpierw zaaplikuje sobie odcinek „Wikingów". Tak na dobry start. Pięć sezonów później spoglądam na zegarek i okazuje się, że minęły już dwa dni. Równie dobrze mogłem otworzyć czekoladę i liczyć, że skończy się na jednej kostce. Impossible.
Na siłowni do tej pory byłem tylko raz i to głównie dlatego, że wypadła mi akurat kolęda. Z dwojga złego wolałem spędzić popołudnie z Sebkami-pakerami, niż na robieniu uników przed serią niewygodnych pytań od ojca prowadzącego (I chcecie mi powiedzieć, że tak sobie po prostu tutaj mieszkacie bez ślubu? A ostatnia spowiedź to kiedy była? O, widzę odbiornik telewizyjny, a abonament opłacony?).
Niestety, na siłce takie tłumy, że nie udało mi się dostać do ławeczek i ostatecznie zamiast trica i klaty, zrobiłem jedenaście cykli na plecy i trzy brzuski. Byłem z tego powodu tak smutny, że wracając musiałem pocieszyć się kebabem XXL na cienkim. Zadziałało. W sumie to nawet dobrze wyszło, bo dzięki tym porażkom znowu mogę być grubym, rozlazłym i szczęśliwym sobą.
Dość jednak o mnie, pogadajmy o was. Skoro czytacie Rozrywka.Blog to podejrzewam, że poza dietą, rzuceniem palenia i banem na „Fake Taxi” w ramach wyzwania #NoFapChallenge macie też jakieś postanowienia z obszaru kultury.
Niech zgadnę, dołączyliście do wydarzenia „Przeczytam 52 książki w rok” i teraz przez kilka miesięcy będziecie świrować na fejsie z grafikami w stylu: „Nie jestem statystycznym Polakiem, czytam książki”. Albo ze zdjęciami strzelonymi z tajniaka w komunikacji miejskiej: „Patrzcie na typa. Jedzie i łeb w telefonie, zamiast czytać tak jak ja. Ale żal”?
Jak idzie? Średnia wyrobiona, czy trzeba będzie „nadrabiać” w wakacje? Ogólnie propsuję czytanie, bo to całkiem niegłupia czynność, niestety przy okazji muszę was ostrzec, że jeśli z tych 52 książek 45 będzie o przygodach Chyłki, a pozostałe 7 poradnikami perfekcyjnej Małgoni Rozenek i przepisami na zielone koktajle Ewy Chodakowskiej, to marnujecie tak samo czas, jak ludzie, którzy wkręcili się w serial „Riverdale”. Przykro mi.
Co dalej? Pewnie obiecujecie sobie, że zaczniecie sięgać po ambitniejsze produkcje niż te spod znaku Marvela i już nawet klepnęliście bilety na „Przegląd kina irańskiego”? Powodzenia, ale nie zapomnijcie dać znać w komentarzu, po ilu projekcjach zostaliście przygnieceni przez problemy egzystencjalne głównych bohaterów. Mniej więcej podobnych doznań możecie oczekiwać, jeśli marzy wam się obejrzenie wszystkich filmów nominowanych do Oscara.
![postanowienia na 2019](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2019%2F01%2Fcele-2019.jpg&w=1200&q=75)
Jesteście na przegranej pozycji, ale chill, zarzucam listą celów, które są w zasięgu i sprawią, że staniecie się lepszą wersją siebie. Oto ona:
1. Nie będę udostępniał na fejsie nowych piosenek sióstr Godlewskich. Nawet dla tzw. „beki”. Tylko milczeniem da się pokonać tego dwugłowego smoka.
2. Nie dam się wrobić w wyjście do kina na kolejny paździerz Patryka Vegi. I nie zrobię tego na złość Patrykowi, tylko dla dobra polskiej kinematografii. Dość już kretyńskich scenariuszy, generowanych przez bota z zespołem Tourette'a i koniec z plakatami, od których nie tylko grafik płacze. W tym roku stawiam na jakość i dlatego zamiast chodzić na premiery Vegi, będę nadrabiał braki w klasyce.
3. Nie będę tracił czasu na patostreamy i żenujące ramówki w TV. Zamiast tego skupię się na czymś pożyteczniejszym, np. na łowieniu kłaczka z pępka.
4. W tym roku koniec z wydawaniem pieniędzy na głupoty. No, chyba że będzie promka na AliExpress albo wielka wyprz na Steamie. Wtedy każdy sąd mnie uniewinni.
5. Nie będę katował znajomych moim wyzwaniem czytelniczym. I siebie też nie będę. Przeczytam tyle, ile sam zdecyduję. Na wszelki wypadek ustalmy jednak jedną rzecz. Czy dygnięcie 1000-stronicowej cegły liczy się jako trzy standardowe książki? Bo nie wiem, czy zabierać się za „To” Stephena Kinga, czy pozostać przy Beacie Pawlikowskiej?
6. Nie będę zaraz po wyjściu z kina spoilerował w komentarzach. Obiecuję odczekać minimum 5 minut.
7. Zanim zacznę zgrywać Tomasza Raczka na Filmwebie, na próbę obejrzę jeden irański film, a później się zobaczy.
8. W ramach szlifowania języka będę oglądał seriale na Netfliksie z oryginalną ścieżką dźwiękową i napisami. No, chyba że wyjdzie drugi sezon „Dark”. Wtedy zarzucę lektora, bo wiadomo, że po niemiecku wszystko brzmi jak rozkaz rozstrzelania.
9. Raz w roku zaszaleję i wbiję do teatru. Cały na biało.
10. Mijając w marketach kosze z tanim DVD będę silny, a już na pewno przestanę zmuszać dziewczynę do trzymania mnie za nogi podczas nurkowania (wiadomo, że najlepsze perełki są na dnie). Wyjątek stanowi sytuacja, w której będę posiadał wiarygodny cynk, że gdzieś w tej masie pływa reżyserska wersja „Łowcy Androidów".