REKLAMA

Po co nam nowa Edyta Bartosiewicz?

Edyta Bartosiewicz wraca. I nie, tym razem nie na moment, nie na jeden występ, nie z jedną tylko piosenką. I nie jest to przedwczesna zapowiedź. To już staje się faktem. Pierwszego października ukaże się pierwszy od piętnastu lat nowy, premierowy album Edyty "Renovatio". Zamiast ekscytować się samym tym wydarzeniem, zastanówmy się nad jedną rzeczą - czy nowa Edyta jest nam potrzebna?

Po co nam nowa Edyta Bartosiewicz?
REKLAMA

Jakąś dekadę temu Edyta wypuściła singiel "Niewinność". Potem niemal zniknęła z życia publicznego i muzycznego. Zero wywiadów, zero występów, zero nowych utworów. Można było jedynie słyszeć od czasu do czasu w radiu dawne przeboje, a raz wystąpiła gościnnie u Krzysztofa Krawczyka. W ciągu tej dekady zapowiadała powrót kilkakrotnie, i za każdym razem już wszyscy mieli nadzieję że "to już, ona wraca". Ale po co nam jej powrót? I czy ona wraca dla nas, czy wraca dla siebie?

REKLAMA

Śmiem twierdzić że polska publiczność nie tęskni za nią. Tęskni bardziej za latami 90. Bowiem Edyta jest ostatnim ich muzycznym symbolem, którego słuchanie nie wywołuje obciachu. A w dodatku ona sama skończyła się na latach 90. Nie, nie mam tu na myśli żadnej obrazy. Ona była gwiazdą tamtych czasów, zresztą jeszcze wtedy ukazał się jej ostatni pełny album. Zresztą w aktualnie wypuszczonych singlach słychać bardzo wyraźnie że ona wciąż żyje tamtą dekadą. Czy "Rozbitkowie" albo "Upaść by wstać" jakkolwiek przypominają dzisiejsze przeboje, nawet te puszczane w radiowej Dwójce czy Trójce?

Za tym tak naprawdę tęsknią Polacy. Bo czy za samą Edytą, albo jej muzyką? Niekoniecznie. Dała nam już wiele. Pięć świetnych płyt, mnóstwo przebojów. Wszyscy pamiętający dobrze lata 90. znają doskonale "Zegar", "Jenny" czy "Ostatniego", a te płyty wszyscy mają w domu. Nie tęsknią za samą muzyką Edyty. Bo nie chodzi o powrót Bartosiewicz do muzyki. Chodzi o jej powrót do showbiznesu, i jej wygraną ze światem.

Dobrze wiemy, dlaczego Edyta tak długo odkładała wydanie płyty. Długoletnia depresja i narastająca presja publiczności nie pozwalały jej wracać do pracy. A z każdym rokiem, i z każdą jakąkolwiek zapowiedzią - czy to po duecie z Krawczykiem, czy po występie na koncercie 10-lecia Myslovitz, czy po występie na Orange Warsaw Festival w 2010 roku który trwał aż cztery godziny, czy po nagraniu premierowej piosenki do filmu o Kubusiu Puchatku - oczekiwania polskiej publiczności wciąż rosły. A jakkolwiek mocno by nie urosły, to Edyta mimo wszystko się sprzeda. "Renovatio" obecnie znajduje się na trzecim miejscu bestsellerów empiku.

A czy nowa muzyka Edyty jest również nam potrzebna? Niekoniecznie. Zostawiła po sobie niezły, muzyczny pomnik. Mogłaby już spokojnie odejść na emeryturę, zamiast robić wszystkim nadzieje przez ostatnie 10 lat. Ale w końcu wróciła. Nie wiadomo jednak czy sama tego chciała, czy została przyciśnięta do studia na siłę lub przez presję. A i bez niej mamy mnóstwo dobrej polskiej muzyki AD 2013 - Podsiadło, Koteluk, Fismoll, Skubas, Dyjak, Waglewscy.

Na koniec kilka pytań.

Czy nowa Edyta Bartosiewicz jest nam potrzebna? Oczywiście, że nie.

REKLAMA

Ale czy Polacy chcą nowej Edyty? Oczywiście, że tak.

Ale czy tego powrotu chce ona sama? Tego się prędko nie dowiemy, nawet od niej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA